Część opozycji chce przesunąć wybory, a marszałka Grodzkiego zrobić pełniącym obowiązki Prezydenta RP. Gdzie są granice tego szaleństwa?
by Jakub MaciejewskiWśród części opozycji pojawił się plan maksymalnego przełożenia wyborów, na termin koniecznie po 6 sierpnia, gdy wygasa kadencja prezydenta Andrzeja Dudy. Została przygotowana już machina mająca przeforsować niekonstytucyjne i bezprawne rozwiązanie przekazania władzy… marszałkowi Tomaszowi Grodzkiemu. Prawniczy zamach stanu już rozgrzewają zaprzyjaźnione z opozycją media.
Plan zakłada dwa etapy - przeforsowanie opozycyjnej poprawki o przełożenie wyborów po 6 sierpnia, a następnie przekazanie obowiązków prezydenta Rzeczpospolitej marszałkowi Tomaszowi Grodzkiemu. Krokiem ku etapowi pierwszemu jest zgłoszenie przez Gabrielę Morawską-Stanecką (Lewica) oraz Michała Kamińskiego (PSL) senackiej poprawki o przełożenie wyborów. Rzekomo tylko to rozwiązanie pozwoli przeprowadzić wybory zgodnie z prawem, bo zdaniem opozycji legalne wybory mogły się odbyć tylko do 23 maja.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Michał Kamiński przekonuje, że cała opozycja zgodzi się na przełożenie wyborów
Kolejne przesunięcie terminu dałoby opozycji aż trzy nowe atuty - Rafał Trzaskowski zyskałby czas, by tzw. „Polska powiatowa” w ogóle zaczęła go rozpoznawać, bo wbrew pozorom życie codzienne Warszawy nie spędza snu z powiek normalnym ludziom w reszcie kraju. Po drugie czeka nas mniej lub bardziej widoczny kryzys ekonomiczny, który obecnie nie ma większych kibiców niż kandydatów totalnej opozycji - kilka miesięcy oczekiwania na kłopoty gospodarcze mogłyby przysporzyć rywalom Andrzeja Dudy nowych wyborców. Po trzecie - opozycja już przy dyskusji o majowym terminie wyborów pokazała, że liczy na chaos w państwie i na to, że faktyczna władza wymknie się rządowi z rąk.
Ale jest jeszcze atut czwarty, nieoczekiwany.
Prawnicy III RP wymyślili, że to nie marszałek sejmu Elżbieta Witek przejęłaby obowiązki prezydenta, ale marszałek senatu.
Tak o artykule 131 Konstytucji mówiła prof. Ewa Łętowska w wywiadzie dla jednego portalu OKO.PRESS:
Ten przepis mówi o tym, jakie są kompetencje marszałków Sejmu i Senatu na wypadek wakatu na stanowisku prezydenta. Otóż te kompetencje są podzielone. W sytuacjach wyliczonych w ust. 2 działa Marszałek Sejmu. Ale te sytuacje nie obejmują wszystkich przyczyn wakatu. Wtedy zgodnie z systematyką art. 131 Konstytucji, na mocy zasady generalnej z ust. 3, działać ma Marszałek Senatu.
Znana prawniczka, ongiś szczęśliwa Rzecznik Praw Obywatelskich, aprobowana przez Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka, musi uprawiać nietuzinkową słowną ekwilibrystykę, by za pomocą owych „mocy zasady generalnej”, „systematyki” artykułu Konstytycji, nieprecyzyjnych sformułowań w Konstytucji, udowodnić że to Tomasz Grodzki miałby być dysponentem prerogatyw prezydenta Rzeczpospolitej.
Czytelnikom polecamy proste zdanie z Konstytucji, które zinterpretować może każdy człowiek władający językiem polskim na poziomie piątej klasy szkoły podstawowej:
Trybunał Konstytucyjny powierza Marszałkowi Sejmu tymczasowe wykonywanie obowiązków Prezydenta Rzeczypospolitej.
Jednak cóż nam do profesorów z TVN-u i „Gazety Wyborczej”! Profesor Łętowska wyznaje bowiem, w tym samym wywiadzie:
Zatem zebrałam te notatki i dałam mojej znajomej. Zresztą nie jestem tu tak bardzo oryginalna. O kwestiach związanych z art. 131 Konstytucji wypowiadał się też dawny Prezes Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień.
Grodzki nie odmówi
W wywiadzie, który marszałek Tomasz Grodzki udzielił Konradowi Piaseckiemu, polityk PO nie wzbrania się przed takim rozwiązaniem. Co więcej, wspiera się jeszcze „powagą Rzeczpospolitej” i wołaniem do widzów, że „dobro ojczyzny jest najwyższym prawem”. Piasecki przekonuje, zgodnie z logiką Łętowskiej, ale wbrew logice Arystotelesowskiej, że Konstytucja
przewiduje sytuację w której gdyby nie marszałek sejmu obejmował obowiązki to pełniłby je marszałek senatu.
Senator nie oponuje, a Piasecki precyzuje co mógłby zrobić taki „pełniący obowiązki” prezydenta:
ktoś pełniący obowiązki prezydenta RP mógłby dokonać zaprzysiężenia tych Sędziów Trybunału Konstytucyjnego, którzy do tej pory nie zostali zaprzysiężeni.
Wszystkie rozważania na temat katastrofalnej próżni prawnej, jaką na czas po 6 sierpnia chcą wywołać politycy opozycji, ucina ze swoim, pełnym błogiej satysfakcji, uśmiechem marszałek Tomas Grodzki, mówiąc do Piaseckiego:
niech pan się nie martwi co będzie po 6 sierpnia, jeśli taka sytuacja zaistnieje.
Problem polega na tym, że gdy podpalacze każą się nie martwić, to martwić się trzeba szczególnie.
Jeśli prawnicy III RP są w stanie dopisywać do prawa nieistniejący w nim wcześniej sens, żonglować znaczeniami (dr Mikołaj Małecki analizował nawet słowo „opróżniać” [urząd prezydenta], powołując się na słownik języka polskiego opisujący „opróżnianie kubła”) i interpretować nawet tak jednoznacznymi stwierdzeniami jak art. 131 Konstytucji, to znaczy że są skłonni wymyślić dowolną treść i domagać się uznania jej za prawomocną i znaczy to także, że ich determinacja do wywrócenia stolika do gry sięgnęła zenitu. Oni też wiedzą, że druga kadencja prezydenta Andrzeja Dudy zakończy oblężenia bastionów postkomunizmu w instytucjach państwa - zakończy je zwycięstwem obozu niepodległościowego. Padały kolejno grupy interesów w Trybunale Konstytucyjnym, KRS, Sądzie Najwyższym, teraz III RP ma ostatnią szansę, żeby przywrócić swoje Eldorado. Choćby na gruzach sprawnego państwa.
ZOBACZ TAKŻE ROZMOWĘ O TYM CZY MARSZAŁEK GRODZKI MOŻE PRZEJĄĆ OBOWIĄZKI PREZYDENTA: