https://ocdn.eu/pulscms-transforms/1/cxDk9kpTURBXy84MThjYzQ4ZDk0ODNhMDQyYTgxMDU5MmNhOTg5YmQ1Ny5qcGeTlQMAzQEDzQ2wzQezkwXNAxTNAbyTCaZmMGE4ZDAGgaEwAQ/ks-tadeusz-isakowicz-zaleski.jpg
ks Tadeusz Isakowicz-Zaleski , Foto: Łukasz Cynalewski / Agencja Gazeta

Ks. Isakowicz-Zaleski: ofiar wykorzystania seksualnego ciągle przybywa

- Biskup Edward Janiak powinien podać się do dymisji. To samo powinni uczynić ci, którzy tuszowali i przerzucali sprawców do innych parafii czy diecezji. Liczę też, że w końcu powstanie komisja państwowa, która zajmie się sprawami Kościoła - mówi w rozmowie z Onetem ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

by

Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: szymon.piegza@redakcjaonet.pl

*

Szymon Piegza, Onet: W ubiegłym roku po premierze filmu "Tylko nie mów nikomu" umówiliśmy się na spotkanie i poważną rozmowę. Teraz jesteśmy krótko po premierze drugiego filmu braci Sekielskich - "Zabawa w chowanego". Czy coś się zmieniło przez ostatni rok?

W świadomości wiernych świeckich i szeregowych księży zmieniło się dość dużo. Jest większa wrażliwość na te problemy. Jednak w samych strukturach kościelnych zmiana jest niewielka. Doszło wprawdzie do spektakularnych wydarzeń, jak np. usunięcie w sanktuarium maryjnym w Licheniu pomnika ks. Eugeniusza Machulskiego, oskarżanego o kontakty seksualne z młodym mężczyzną, ale przełomu ogólnie nie było.

Za to było sporo zapowiedzi i obietnic. Zarówno ze strony hierarchów polskiego Kościoła, jak i rządzących.

Po filmie padło dużo deklaracji. Na pewno część kurii biskupich reaguje już inaczej na doniesienia, które składają ofiary przestępstw dokonanych przez duchownych. Niektóre diecezje robią to wręcz wzorcowo. Jednak nadal nie rozcięto starych wrzodów.

Takim przykładem jest sprawa arcybiskupa Juliusza Paetza. Do dziś nikt nie chce wyjaśnić, czy zarzuty o molestowanie kleryków, postawione mu w 2001 r. przez grupę księży i świeckich z Poznania, były prawdziwe, czy nie. Po jego śmierci, która miała miejsce pół roku temu, następca, a zarazem przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, abp Stanisław Gądecki obiecał, że sprawa zostanie wyjaśniona i oczyszczona dla dobra Kościoła. Słowa nie dotrzymał.

Co więcej, kilku swoim księżom, którzy domagali się owego wyjaśnienia, wydał zakaz wypowiedzi w mediach.

W ubiegłym roku powiedział nam ksiądz, że oczekuje rezygnacji polskich biskupów, co nie nastąpiło. Czy ma ksiądz jeszcze nadzieję, że "Kościół sam się oczyści"?

Rok temu wyraziłem nadzieję, że zostanie zmieniony skład prezydium episkopatu. Że przyjdą młodsi księża biskupi, którzy będą lepiej rozumieli te problemy. Wybory się odbyły, ale niestety w myśl zasady nihil novi – wybrano znów tych samych. Nuncjatura papieska w Warszawie też na to wszystko nie reaguje, choć powinna być uchem i okiem Watykanu.

Zobacz także

Same filmy niczego nie zmienią. Potrzebne są wewnętrzne reformy polskiego Kościoła. Nadzieją byłby większy udział ludzi świeckich, np. w zarządzaniu sprawami finansowymi i gospodarczymi. Dotyczy to także wizytowania parafii czy lekcji katechezy w szkołach.

A co, jeśli chodzi o problem wykorzystywania seksualnego w Kościele oraz jego tuszowania. Co się musi zmienić, by stawić temu skuteczny opór?

Moim zdaniem, do rozwiązywania tych problemów w Kościele też powinno się dopuścić ludzi świeckich. Na przykład delegatami biskupa do spraw ochrony nieletnich winni być nie duchowni, ale świeccy, także kobiety, posiadający znajomość spraw rodzinnych i wychowawczych.

Jedna z ofiar, kobieta, która jako nastolatka była molestowana przez ważnego duchownego, opowiadała mi niedawno, że po zgłoszeniu się do nuncjatury papieskiej była przesłuchiwana przez grupę urzędników. Sami księża, grzeczni i kulturalni, ale mający tylko teoretyczną wiedzę o problemach życiowych. W tej sytuacji aż się prosiło, aby w tej grupie znalazła się też matka rodziny czy psycholog z dużym doświadczeniem.

Wciąż niestety mamy do czynienia z takimi sytuacjami, jak w kurii kaliskiej, gdzie ofiary księdza Arkadiusza H. nie zostały nawet wysłuchane. Również bp Edward Janiak przyczynił się do tuszowania księdza pedofila. W filmie został przypomniany też przypadek Pawła Kani i diecezji wrocławskiej. Jaki wpływ na bpa Janiaka miała współpraca z kard. Gulbinowiczem?

Kardynał Henryk Gulbinowicz z Wrocławia to postać zasłużona do Kościoła i ojczyzny. Za niezłomną działalność w czasach komunizmu otrzymał nawet Order Orła Białego z rąk prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W ubiegłym roku jednak pojawiły się oskarżenia pod jego adresem o molestowanie chłopców. Sprawa trafiła do Watykanu. Jego wychowankami i byłymi biskupami pomocniczymi są biskup Edward Janiak, obecnie w Kaliszu, i biskup Jan Tyrawa, obecnie w Bydgoszczy. Za tymi hierarchami ciągną się, co jest pokazane w filmie, zarzuty o tuszowanie pedofilii, której mieli się dopuszczać inni duchowni wrocławscy.

7 lutego br. sąd w Bydgoszczy nakazał diecezjom wrocławskiej i bydgoskiej wypłacić ofierze jednego z tych duchownych odszkodowanie w wysokości 300 tys. zł. To może być początek kolejnych spraw. Wspomniani biskupi, wywodzący się z Wrocławia i bardzo ściśle ze sobą powiązani, przerzucali też z jednej diecezji do drugiej swoich podwładnych, mających skłonności pedofilskie.

W kontekście wyżej wymienionych mówił ksiądz też niedawno o byłym nuncjuszu papieskim - abp. Józefie Kowalczyku.

Ogromny wpływ na praktycznie wszystkie nominacje biskupie w Polsce mieli abp. Józef Kowalczyk i kard. Stanisław Dziwisz. Pierwszy z nich czynił to przez prawie trzy dekady, najpierw jako kierownik sekcji polskiej w Sekretariacie Stanu w Watykanie, a następnie jako nuncjusz w Warszawie. Nawiasem mówiąc, jest to sytuacja bez precedensu, aby nuncjuszem był biskup tej samej narodowości i pełni tę funkcję aż 22 lata. To on typował kandydatów na biskupów i wystawiał im opinie.

Drugi z hierarchów robił to samo przez dziesiątki lat, ale nieformalnie jako "szara eminencja” przy papieżu. Na pewno przez te lata biskupami zostało w Polsce wielu prawych i uczciwych duchownych. Jednak i nuncjusz, i sekretarz papieski wypromowali też ludzi, którzy z pewnych względów, nigdy nie powinni zostać biskupami. Na przykład, ze względu na swoje związki z "lawendową mafią”, czyli lobby homoseksualnym.

Kogo ksiądz ma na myśli?

Z wielu rozmów, jakie odbyłem w ciągu ostatnich kilkunastu lat, zbierając materiały do swoich książek, wynika jasno, że o wielu tych negatywnych sprawach obaj hierarchowie wiedzieli, a pomimo to promowali konkretnych duchownych. Nawet tych, którzy dopuszczali się skandali obyczajowych.

Sprawa abp. Paetza jest tutaj klasykiem. Jak stwierdził pół roku temu na konferencji we Wrocławiu szef Katolickiej Agencji Informacyjnej Marcin Przeciszewski, o skandalach obyczajowych tego duchownego wiedziano już wtedy, gdy w latach 70. był on bliskim współpracownikiem papieża Pawła VI. Gdy skandali nie dało się dłużej kryć, został on "za karę" biskupem w Łomży, a później dzięki wpływowym protektorom trafił do Poznania.

Osobną sprawą były związki niektórych kandydatów na biskupów z komunistyczną bezpieką. Nawiasem mówiąc, obaj hierarchowie: Kowalczyk i Dziwisz w 2006 roku zdecydowanie sprzeciwiali się lustracji, którą w końcu, mówiąc kolokwialnie, zadeptali.

Po raz kolejny mówi ksiądz o "lawendowej mafii". Jaka jest faktyczna skala tego problemu w polskim Kościele?

Po raz pierwszy o homolobby w Watykanie i pewnej "lawendowej" kurii w Polsce wspomnieliśmy wraz z Tomaszem Terlikowskim w książce "Chodzi mi tylko o prawdę” w 2012 r. Po tej publikacji zostałem wezwany na radę kapłańską w Krakowie, gdzie musiałem tłumaczyć się z tej publikacji. Dodam, że nigdy nie słyszałem, aby w podobny sposób przesłuchiwano jakiekolwiek innego autora.

Zobacz także

Po tym przesłuchiwaniu przekazałem kard. Dziwiszowi cały plik informacji od czytelników oraz złożyłem na piśmie, o którą to kurię chodzi. Potwierdziła to też jedna z dziennikarek katolickich, która z okazji promocji swojej książki przyjechała do kardynała. Nawiasem mówiąc, biskup, przełożony owej kurii, zarejestrowany przez komunistyczny wywiad jako TW "Lucjan”, czyli biskup Wiesław Mering nadal urzęduje, gdyż nic z tym problemem nie zrobiono. Podobnie zbagatelizowano przypadek TW "Filozofa", czyli abpa Józefa Życińskiego.

Dziś w Krakowie, pod nowymi rządami, lawenda znów kwitnie. Na szczęście jest wielu duchownych i świeckich, którzy coraz głośniej upominają się o prawdę i oczyszczenie Kościoła.

W takim razie, jak ksiądz ocenia to, co się dzieje obecnie w kurii kaliskiej?

Fatalnie. Powiem krótko: biskup Janiak powinien podać się do dymisji. To samo powinni uczynić ci, którzy tuszowali i przerzucali sprawców do innych parafii czy diecezji.

Liczę też, że w końcu powstanie komisja państwowa, która zajmie się również sprawami Kościoła.

Ta miała powstać już rok temu i nadal jej nie ma.

Przede wszystkim władze państwowe i politycy prawie wszystkich opcji politycznych są niekonsekwentni w sprawie zwalczania pedofilii. Tak jak Lech Wałęsa "jestem za, a nawet przeciw". W ubiegłym roku uchwalono powołanie komisji państwowej ds. pedofilii. Uchwalono nawet jej budżet. Po jednym kandydacie mieli wskazać prezydent RP, rzecznik praw dziecka i Senat. Trzech kandydatów miał wskazać Sejm. Dziś to jeden wielki blamaż klasy politycznej. A ofiar wciąż przybywa, choć to nie tylko problem Kościoła.

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski to działacz społeczny, historyk Kościoła, wieloletni uczestnik opozycji antykomunistycznej w PRL. W 2006 roku wystąpił z postulatem ujawnienia konfidentów SB działających wśród duchowieństwa. Jest autorem książki "Księża wobec bezpieki na przykładzie archidiecezji krakowskiej".

Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: szymon.piegza@redakcjaonet.pl

Bohater "Zabawy w chowanego": stwierdziłem, że dość ukrywania się, ten film to najlepsza terapia

(sp)