https://ocdn.eu/pulscms-transforms/1/hLlk9kpTURBXy9lZmVkZGRhNDBkYzRjMTAwYzEzMmJiNmQ4ZmE0ZGY4MS5qcGeTlQMAMs0S0M0Kl5MFzQMUzQG8kwmmYzU0NTdiBoGhMAE/boris-johnson.jpg
Boris Johnson , Foto: ANDREW PARSONS / PAP

Premier Johnson: dość awantury ws. Cummingsa, zmieńmy temat

Brytyjski premier Boris Johnson kontynuował w środę obronę swojego głównego doradcy Dominica Cummingsa, apelując o to, aby krytycy "zmienili temat", bo opinia publiczna ma "dość politycznej awantury" w tej sprawie.

by

Z Londynu Jakub Krupa

Występując przed komisją przewodniczących komisji Izby Gmin, szef rządu argumentował, że Brytyjczycy chcą, aby "rząd skupił się na nich i ich potrzebach", a nie "na tym, co jakiś doradca zrobił albo nie zrobił".

Johnson odrzucił także sugestie posłów dot. przeprowadzenia wewnętrznego śledztwa ws. działań Cummingsa, twierdząc, że "nie jest pewien, że to byłby właściwy sposób na wykorzystanie czasu urzędników".

Doradca premiera złamał zakaz

Dzienniki "The Guardian" i "Daily Mirror" ujawniły w piątek, że po tym, jak jego żona zachorowała na koronawirusa, 48-letni Cummings przejechał wraz z nią i czteroletnim synem pary ponad 430 kilometrów do rodzinnego domu mężczyzny w Durham na północy Anglii.

Zobacz także

Duży spadek poparcia dla brytyjskiego premiera wskutek afery jego doradcy

Anglia otwiera wszystkie sklepy od 15 czerwca

Boris Johnson nie usłyszy zarzutów z powodu relacji z bizneswoman z USA

Gazety wskazywały, że stanowiło to naruszenie rządowych zakazów dotyczących wychodzenia z domu i przemieszczania się po kraju, które sprawiły, że setki Brytyjczyków nie mogły brać udziału w pogrzebach najbliższych osób ani od ponad dwóch miesięcy nie widziały się z członkami rodziny.

W trakcie nadzwyczajnej poniedziałkowej konferencji prasowej na Downing Street Cummings potwierdził te informacje, wskazując jednak, że kierował się troską o bezpieczeństwo swojej rodziny.

Jednocześnie omówił także drugą podróż samochodem do Barnard Castle, która miała na celu "przetestować jego wzrok" po chorobie i pozwolić na przekonanie się, czy może bezpiecznie udać się w podróż powrotną do Londynu. To także było jednak wbrew obowiązującym regułom.

Jego tłumaczenia wywołały wściekłość brytyjskiej opinii publicznej i oskarżenia dotyczące podwójnych standardów dla osób z otoczenia władzy.

Brytyjczycy niezadowoleni z zachowania Cummingsa

Sondaż JL Partners wskazał, że aż 80 proc. Brytyjczyków uznało, że jego działania naruszyły istniejące regulacje, a 66 proc. oceniło, że powinien zrezygnować w konsekwencji ze stanowiska.

Aż 70 proc. powiedziało, że jego postawa świadczyły o tym, że "istnieje odrębna zasada dla nich, a inna dla pozostałych", a dwie trzecie uznało jego tłumaczenia za niewiarygodne.

Podobny odsetek uznał także, że jego zachowanie zaszkodzi wiarygodności rządowych apelów o przestrzeganie ograniczeń i stosowanie się do zaleceń, które mają na celu pozwolić na powstrzymanie pandemii koronawirusa.

Co prawdopodobnie będzie szczególnym źródłem niepokoju dla Downing Street, postawę Cummingsa negatywnie oceniła ponad połowa wyborców Partii Konserwatywnej.

Podobne głosy oburzenia pod adresem działań doradcy Johnsona pojawiły się także ze strony mediów, w tym także konserwatywnego dziennika "Daily Mail", który pytał wprost: "na jakiej planecie oni żyją?".

Żądania rezygnacji doradcy premiera

Do środowego wieczora ponad 40 posłów Partii Konserwatywnej napisało także bezpośrednio do premiera Borisa Johnsona, domagając się rezygnacji lub zwolnienia Cummingsa. Wśród nich znalazł się m.in. były wiceminister ds. Szkocji Douglas Ross, który zdecydował się ustąpić ze stanowiska, aby publicznie skrytykować działania rządu w tej sprawie.

Downing Street odrzucało jednak ich argumenty, wskazując, że Cummings udzielił wystarczających wyjaśnień w tej sprawie i - wbrew sentymentowi Brytyjczyków - sprawa została uznana za zamkniętą.

Dalsze zalecenia Johnsona

Występując w środę przed komisją parlamentarną, premier Johnson próbował przenieść uwagę opinii publicznej na kolejne etapy walki z pandemią, ogłaszając uruchomienie od czwartku programu monitorowania kontaktów osób zarażonych koronawirusem.

Zgodnie z zaleceniami rządu, każda osoba z objawami koronawirusa - m.in. kaszlem, gorączką lub utratą węchu lub smaku - będzie musiała poddać się kwarantannie domowej na siedem dni, a pozostali członkowie gospodarstwa domowego - na 14 dni.

Jednocześnie osoby podejrzewające infekcję będą mogły w prosty sposób wystąpić o przeprowadzenie testu klinicznego, zamawiając go ze strony systemu ochrony zdrowia NHS lub dzwoniąc pod numer 119.

Od czwartku pacjenci, u których potwierdzony zostanie pozytywny wynik testu, będą proszeni o podanie danych kontaktowych do osób, z którymi mieli bliski kontakt w ciągu ostatnich dni, aby ostrzec ich przed ryzykiem infekcji i skierować na 14-dniową kwarantannę w domu.

Jak zaznaczono, jej przestrzeganie będzie wymagane niezależnie od samopoczucia danej osoby w razie gdyby przechodziła przez chorobę bezobjawowo, a w razie wystąpienia symptomów konieczne będzie uzyskanie testu.

Specjalnie wykwalifikowany zespół 25 tys. specjalistów będzie próbował odtwarzać wszystkie kontakty z innymi osobami, oceniając poziom ryzyka i udzielając im odpowiednich instrukcji. Za bliski kontakt rozumiane będzie przebywanie w odległości mniej niż dwóch metrów od chorej osoby przez ponad 15 minut lub np. wspólne mieszkanie lub kontakty seksualne.

W czwartek - pierwszym dniu funkcjonowania systemu - tym programem objętych zostanie dwa tysiące pacjentów, którzy uzyskali pozytywny wynik infekcji w środę.

Oczekiwanie na aplikację

Wielka Brytania początkowo liczyła na to, że w tym celu będzie wykorzystywała także dodatkowo specjalną aplikację na telefony komórkowe, ale przedłużające się testy na wyspie Wight oraz problemy technologiczne powstałe w wyniku wybrania innego rozwiązania niż to wypracowane przez Apple i Google sprawiły, że wciąż nie jest ona dostępna. Eksperci ostrzegali, że w efekcie system będzie mniej skuteczny, co wiążę się ze zwiększonym ryzykiem przegapionych infekcji.

Innym kluczowym elementem będzie możliwie jak najszybsze przeprowadzanie testu - od momentu pobrania próbki do uzyskania wyniku - co pozwoli na jak najszybsze przejście do śledzenia kontaktów zarażonej osoby. Obecnie brytyjska służba zdrowia przeprowadza lub wysyła ok. 120 tys. testów dziennie, ale pełen cykl ich przeprowadzenia jest obecnie dłuższy niż dwie doby.

Premier Johnson był także zmuszony do przyznania przed posłami, że program testowania i śledzenia kontaktów będzie na tym etapie wyłącznie rekomendowany i na tym etapie nie przewidziano sankcji za odmowę udziału. Szef rządu - a później także minister zdrowia Matt Hancock - zaznaczył jednak, że nie wyklucza takiej decyzji w przyszłości.

Wielka Brytania pozostaje najbardziej dotkniętym koronawirusem krajem w Europie z ponad 37,4 tys. ofiar śmiertelnych z pozytywnym testem. Pełna liczba ofiar - uwzględniająca przypadki, gdzie nie przeprowadzono testu, ale podejrzewa się udział wirusa - jest jednak szacowana przez urząd statystyczny na ponad 40 tys. osób.