https://www.rp.pl/apps/pbcsi.dll/storyimage/RP/20200527/PCD/305279869/AR/0/AR-305279869.jpg?imageversion=Artykul&lastModified=
Adobe Stock

Marek Isański: Co i kto kreuje niezgodne z ustawą podatki

by

Stosunkowo poprawnie - jak na polskie standardy - napisane przepisy, dotyczące opodatkowania sprzedaży mieszkań otrzymanych w spadku, zostały przez urzędnika błędnie zinterpretowane. Jak? – w taki oto sposób, że stworzono nieistniejący podatek, który zapłaciło dziesiątki tysięcy osób, a może dużo więcej? Ale na tym nie koniec tej historii. Otóż takie rażące naruszenie prawa potwierdzał sąd administracyjny.

Sprawa ta nie jest wyjątkiem. Nie dotyczy skomplikowanych transakcji gospodarczych, ale prostych sytuacji życiowych przeciętnych obywateli. Przepisy prawa miały tym obywatelom pomóc. Poniżej opisane są dość szczegółowo niektóre zagadnienia, gdyż nie jest zadaniem tego tekstu atak, lecz podjęcie merytorycznego dialogu.

Od 2007 roku zmieniły się przepisy PIT dotyczące opodatkowania sprzedaży mieszkań i ustawa o podatku od spadków i darowizn. Przedtem sprzedaż mieszkań opodatkowana była ryczałtowym podatkiem wynoszącym 10% ceny sprzedaży. A w przypadku mieszkań otrzymanych w spadku opodatkowaniu podlegało nabycie mieszkania i podatek wynosił w obrębie najbliższej rodziny 7%, a późniejsza sprzedaż tak nabytego mieszkania była zwolniona z ryczałtowego podatku PIT. Wprowadzona zmiana polegała na tym, że taki spadek zwolniony został z podatku od spadków i darowizna oraz zlikwidowano podatek ryczałtowy od późniejszej sprzedaży, a wprowadzono w jego miejsce podatek dochodowy od rzeczywistego przychodu/przysporzenia majątkowego.

Czytaj także: Umowa ze skarbówką szansą na bezpieczeństwo podatników

Jeśli otrzymane w spadku mieszkanie o wartości 200 tys. zł. sprzedano za cenę nie wyższą niż 200 tys. zł. to z uwagi na fakt, iż cały przychód został opodatkowany na podstawie ustawy o podatku od spadków i darowizn przychodu ze sprzedaży rozumianego jako przysporzenie nie osiągnięto. Nie było więc czego opodatkowywać podatkiem dochodowym. Jeśli zaś cena sprzedaży tak nabytego mieszkania była wyższa niż wartość darowizny to opodatkowaniu podatkiem PIT podlega jedynie ta nadwyżka. Przyjęcie, że sprzedaż mieszkania opodatkowanego na podstawie ustawy podatkowej – ustawy o podatku od spadków i darowizn – podlega opodatkowaniu inną ustawą podatkową – ustawą o podatku dochodowym – w istocie rugowałoby ustawę o podatku od spadku i darowizn. A to jest niedopuszczalne. Warto też przypomnieć, że obie te ustawy opodatkowują przysporzenie majątkowe, ale ustawa o podatku od spadków i darowizn opodatkowuje przysporzenie majątkowe, które jest bezkosztowe, a ustawa PIT opodatkowuje te przysporzenia majątkowe, które w sposób naturalny związane są z ponoszeniem kosztów uzyskania tego przychodu. Wskutek sprzedaży nie uzyskuje spadkobierca żadnego przysporzenia w posiadanym majątku - zamienił jedynie aktywa: mieszkanie na pieniądze lub inne mieszkanie. Co więcej, jeśli jego brat w tym samym spadku dostał pieniądze o wartości równej wartości mieszkania to może swobodnie dysponować całą kwotą otrzymanych pieniędzy. Np. może za całą kwotę kupić mieszkanie.

Słowem sprawiedliwie i prosto. Wydawać się mogło, że nie będzie żadnych wątpliwości ze stosowaniem tak racjonalnych przepisów. Niestety rzeczywistość okazała się inna. Wystarczyło, że jeden z tzw. „ambitnych" urzędników podatkowych dokonał poniżej opisanego „odkrycia podatku".

Nałożył na spadkobiercę podatek dochodowy w wysokości 19% od całej ceny sprzedanego mieszkania. Dostrzegł potencjał w przepisie art. 10 ust. 1 p. 8 lit. a ustawy PIT, który mówi, że przychód ze sprzedaży mieszkania podlega opodatkowaniu. Zauważył również, że jeśli mieszkanie nabyte zostało w spadku to nie było żadnych kosztów nabycia, które enumeratywnie wymienione są w ustawie PIT w art. 22 ust. 6d. Nie ma tam mowy o wartości nabytego spadku. Uznał również, że art. 2 ust. 1 p. 3 stanowi jedynie potwierdzenie, że przychód w postaci nabycia spadku nie podlega opodatkowaniu PIT – czyli według takiej interpretacji jest to przepis zbędny. A późniejsza sprzedaż spadkowego mieszkania to jest „inna czynność" i ta „czynność" podlega opodatkowaniu PIT.

Spadkobierca sprawę w sądzie przegrał, ponieważ w wyroku podzielono całą urzędniczą argumentację. Zaczęto więc taki „podatek" nakładać powszechnie. Podatnicy po przegraniu kilku tysięcy takich spraw zaprzestali kwestionować nakładanie tego podatku. Część płaciła taki „podatek" a część czekała ze sprzedażą mieszkania otrzymanego w spadku 5 lat ponosząc dodatkowe koszty związane z utrzymaniem. Poczucie niesprawiedliwości było powszechne i oczywiste, chociażby z tego powodu, że byli gorzej traktowani niż ci spadkobiercy, którzy otrzymali w spadku pieniądze. W sposób oczywisty jest tu naruszona zasada równości wobec prawa. Jednak żaden sąd nie skierował do TK pytania w sprawie konstytucyjności tego podatku. Zrobił to dopiero w 2019 roku sąd karny - sprawa o sygnaturze P 1/19.

Dość skutecznie wytłumaczono spadkobiercom, że skoro się wzbogacili to muszą zapłacić podatek państwu. I że większość pieniędzy, bo aż 81% otrzymanej ceny pozostaje w ich kieszeni. Doszło do całkowitego utrwalenia linii orzeczniczej sądu i przyjęto, że wartość nabytego w spadku mieszkania nie jest kosztem przy jego sprzedaży co powoduje, że w zasadzie cała cena sprzedaży podlega opodatkowaniu PIT. Niestety to dopiero początek kreowania niezgodnego z ustawą podatku.

Od lat coraz powszechniejsze jest finansowanie zakupu mieszkań z kredytu bankowego. Wiele więc mieszkań otrzymywanych w spadku obciąża dług spadkowy, którego spłata jest ustawowym obowiązkiem spadkobiercy. Spadkobierca nie może zwlekać 5 lat ze spłatą długów spadkowych, bo po tym okresie sprzedaż mieszkań nie podlega opodatkowaniu. „Ambitny" urzędnik obowiązek spłaty długów spadkowych pominął, ale znowu zauważył, że w art. 22 ust. 6d ustawy PIT. A tam nie występuje spłata długów spadkowych jako koszt uzyskania przychodu ze sprzedaży mieszkania otrzymanego w spadku. Niemal natychmiast zaczął więc nakładać podatek dochodowy również od spłaty długów spadkowych, czyli od pieniędzy zapłaconych do banku. I wiele tysięcy takich decyzji, za akceptacją sądów, wydawanych jest do dziś. Często wyglądało to tak, że jeśli spadkobierca, który otrzymał mieszkanie o wartości 200 tys. zł. i je sprzedał za 200 tys. zł, ale było one obciążone kredytem w wysokości 180 tys. zł., to po spłacie tych długów uzyskiwał 20 tys. zł. a fiskus nakładał na niego podatek w wysokości 38 tys. zł. (19% od 200 tys. zł. to 38 tys. zł.). Warto podkreślić, że wartość netto otrzymanego spadku wynosiła 20 tys. zł. i ustawowo zwolniona jest z podatku od spadków i darowizn na podstawie art. 4a, a z podatku dochodowego na postawie art. 2 ust. 1 p.3. Natomiast „ambitny" urzędnik nakładał 38 tys. zł podatku dochodowego. Obywatel został więc ukarany finansowo za zachowanie zgodne z prawem – za spłatę długów spadkodawcy. Powiedzieć, że taki podatek jest niesprawiedliwy to nic nie powiedzieć. Trudno wyobrazić sobie większy absurd. Ten absurd jest dowodem nie tyle na błędną co na arcy-błędną wykładnię przepisów.

Być może MF, który w sposób naturalny zainteresowany jest zwiększaniem wpływów z podatków nie był zainteresowany w analizie poprawności linii orzeczniczej dotyczącej opodatkowania sprzedaży mieszkań nabytych w spadku, ale czerpanie korzyści z nakładania podatku od spłaty długów spadkowych nawet dla niego to abstrakcja.

Jednak nie mógł nakazać podległemu aparatowi zaprzestania nakładania tego łże-podatku. MF nie mógł tego zrobić z bardzo prostego i podstawowego zarazem powodu – ten wykreowany niezgodnie z ustawą podatek uzyskał sądową legitymizację MF nie mógł wydać interpretacji ogólnej sprzecznej z linią orzeczniczą sądu, bo narażałby się na odpowiedzialność karną i dyscyplinarną (!) Każda kontrola z NIK, CBA wykazałaby, że to działanie bezprawne i dodatkowo powodujące straty finansowe budżetu państwa. Żaden MF nie zdecydował się dotychczas na takie ryzyko.

Po kilku latach MF znalazł kuriozalne rozwiązanie - zaproponował nowelizację ustawy i od 2019 roku spłata długów spadkowych jest kosztem uzyskania przychodu. Żartując, można zaproponować opatentowanie tego oryginalnego rozwiązania. Nikomu w świecie nie przyszło dotychczas do głowy, aby z błędami sądów walczyć poprzez zmianę prawa. Aby poprzez zmianę prawa bronić obywateli przed sądem, którego właśnie zadaniem jest obrona obywateli przed złym prawem i nadużywającym prawa aparatem podatkowym.

Ponadto na zmianie prawa nie skorzysta wiele tysięcy osób, które sprzedały mieszkania przed 2019 rokiem. Wygląda na to, że MF nie chce oddać setek milionów złotych, które przez lata pobierał jako niezwykle wątpliwy prawnie podatek.

A skoro na podstawie jasnego przepisu można wykreować wielkie podatki to aż strach myśleć jakie możliwości kreowania ma „ambitny" urzędnik z przepisami, które tak jasne już nie są.