Inwestorzy zapomnieli o ryzyku. Złoty się umacnia
by Andrzej PałaszKolejne etapy zdejmowania obostrzeń w życiu społecznym i działalności firm zbiegają się ze zwyżkami na rynkach akcji i złotego. Efekty odmrażania poznamy jednak za kilka tygodni.
We wtorek nastąpiło długo wyczekiwane wybicie WIG20 z konsolidacji wokół 1600 pkt, w której indeks polskich dużych spółek przebywał przez prawie osiem tygodni. W jeden dzień zyskał blisko 4 proc. Również środa kształtowała się niemal przez cały dzień po myśli kupujących. Około południa WIG20 przekroczył 1760 pkt i dotarł do poziomu widzianego ostatni raz 6 marca.
Czytaj także: Złoty drożeje, choć jest go coraz więcej
Po południu nastąpiło odreagowanie sprzedających, którzy zredukowali dzienny dorobek WIG20 o około połowę. Ochłodzenie nastrojów nastąpiło pod koniec dnia i ostatecznie WIG20 zakończył handel zniżką. Poza rosnącą giełdą na wartości zyskiwały także złoty (euro po południu kosztowało 4,43 zł, a dolar 4,03 zł) oraz polskie obligacje skarbowe.
Zbiegło się to z informacjami o zdejmowaniu kolejnych restrykcji wprowadzonych w związku z koronawirusem oraz o propozycji Komisji Europejskiej zakładającej przeznaczenie na odbudowę gospodarczą dla Polski blisko 64 mld euro.
Zdaniem Przemysława Kwietnia, głównego ekonomisty XTB, naczelnym powodem gigantycznych ruchów na indeksach jest polityka pieniężna. – Brak możliwości przechowania realnej wartości pieniądza bez podejmowania ryzyka skłania coraz szerszą grupę inwestorów do podejmowania tego ryzyka pomimo bardzo wysokich wycen, szczególnie najlepszych spółek – zauważa Kwiecień. – Reszta to bardziej preteksty niż faktyczne powody – dodaje. Jak twierdzi, sytuacja epidemiologiczna rozwinęła się nieco lepiej, niż można było przewidywać przed kilkoma tygodniami, ale straty dla gospodarek i tak są ogromne. – Samo odmrażanie nie jest przecież żadnym zaskoczeniem, musiało w pewnym momencie nastąpić – komentuje Kwiecień. Dodaje, że rynek może docenić szybsze tempo odmrażania, ale efekty poznamy za dwa, trzy tygodnie.
Według Lukasa Cinikasa z BM BNP Paribas zwyżki na GPW pokazują jasno, że inwestorzy dyskontują już odbicie aktywności gospodarczej po okresie gospodarczego lockdownu. – Tzw. twarde dane gospodarcze, które okazywały się w ostatnim czasie znacząco gorsze od oczekiwań rynkowych (np. poziom sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej za kwiecień), nie wpływały w żadnym stopniu na zachowanie krajowych inwestorów – wspomina Cinikas.
Umocnienie złotego wraz z rosnącymi akcjami to znak powrotu na polski rynek inwestorów zagranicznych. W środę złoty utrzymywał, a nawet powiększał dorobek z poprzednich dni. Dolar wieczorem kosztował 4,42 zł, a euro 4,03 zł. Jak mówi Bartosz Sawicki, kierownik departamentu analiz TMS Brokers, odrabianie strat i marcowego załamania szło złotemu bardzo opornie i w czasie, gdy inne ryzykowne rynki przyciągały kapitał, kurs EUR/PLN tkwił w przedziale 4,51–4,57. – Dopiero ostatni wybuch apetytu na ryzyko pozwolił wyjść z tego przedziału i spadać w kierunku 4,40 zł. Tak dynamicznego umocnienia złotego nie obserwowano od wielu lat. Należy je wiązać z nowym strumieniem kapitału, który po marcowym, najsilniejszym w historii odpływie ze świata emerging markets, do niego powracał, początkowo nieśmiało – analizuje Sawicki.
Jak dodaje, teraz kapitał płynie szeroko na rynki akcji krajów rozwijających się. W opinii Sawickiego po pandemicznym osłabieniu złoty był niedowartościowany. – Zakładamy, że w szerszym horyzoncie będzie stopniowo zyskiwał dzięki relatywnej sile wzrostu gospodarczego i dobrej sytuacji w bilansie płatniczym. Słabe punkty to bardzo niski poziom realnych stóp procentowych oraz deficyt budżetowy, który w 2020 r. może przekroczyć 10 proc. PKB –ocenia Sawicki. Prognozy TMS Brokers zakładały zejście kursu EUR/PLN na koniec czerwca pod 4,50. – Należeliśmy do najoptymistyczniej patrzących na perspektywy złotego instytucji. Ostatni epizod siły złotego wymagać może jednak korekty, a poziomy kursu EUR/PLN ok. 4,40 (na razie) będą trudne do utrzymania. Zakładamy, że na koniec roku za euro płacić będziemy około 4,30 zł – przewiduje Sawicki.
Marcin Sulewski, analityk Santandera, dodaje, że w sprowadzeniu kursu EUR/PLN do prawie 4,40 duży udział miała realizacja zleceń stop-loss inwestorów, którzy zakładali dalsze osłabienie złotego. Zauważa jednak, że w ostatnich dniach złoty był najsilniejszy od 2015 r., a podobne okresy przynosiły korektę.