https://pliki.rynekzdrowia.pl/i/15/49/31/154931_r0_940.jpg
Prof. Dariusz Dudek, prezes Europejskiego Stowarzyszenia Przezskórnych Interwencji Sercowo-Naczyniowych (EAPCI): - po ostrym okresie epidemii bardzo zwiększa się liczba zgłaszanych zawałów, więcej jest też wizyt w poradni. Są to późne prezentacje. Fot. PTWP

Prof. Dudek na NTEC: musimy jak najszybciej bezpiecznie odmrozić zabiegi kardiologii interwencyjnej

by

-  W marcu i kwietniu leczono zawały serca tak jak dwadzieścia lat temu. Kardiologia inwazyjna została niejako zamknięta, gdyż pacjenci się nie zgłaszali na zabiegi z obawy przed koronawirusem - mówił w środę (27 maja) w trakcie NTEC prof. Dariusz Dudek, prezes Europejskiego Stowarzyszenia Przezskórnych Interwencji Sercowo-Naczyniowych (EAPCI).

Prof. Dariusz Dudek, prezes Europejskiego Stowarzyszenia Przezskórnych Interwencji Sercowo-Naczyniowych (EAPCI), wypowiadał się na sesji "Zagrożenia kardiologiczne dla chorych w dobie COVID-19 oraz po pandemii" zorganizowanej podczas III Konferencji Nowe Technologie w Schorzeniach Sercowo Naczyniowych (NTEC), odbywającej się online.

Jak zauważył, opóźnione dotarcie do szpitala pacjentów z zawałem przełożyło się na większą śmiertelność w tej grupie chorych. - Teraz musimy jak najszybciej odmrozić zabiegi, jednak musimy zrobić to odpowiedzialnie, im szybciej, tym lepiej - zaznaczył.

Wyjaśnił, że w Polsce w marcu analizowano liczbę zgonów wynikających z COVID-19, skupiono się na reorganizacji szpitali w jednoimienne, co oczywiście było dobre, natomiast nie myślano o tym, że należy jak najszybciej przywrócić leczenie w innych dziedzinach.

- Na początku kwietnia otrzymałem raport dotyczący zgłaszania się pacjentów z zawałami do ośrodków kardiologicznych w całej Europie. W tym raporcie przeanalizowano dane pochodzące z 632 ankietowanych ośrodków. Okazało się, że pacjenci zgłaszają się rzadziej z zawałami ST (STEMI) o 10-20 proc., a z ST (NSTEMI) o 20-30 proc - przekazał prof. Dariusz Dudek.

Dodał: - Jest też bardzo dużo zawałów z późną prezentacją, z licznymi powikłaniami, jak np. pęknięcie wolnej ściany czy pęknięcia przegrody. Te zgłoszenia pacjentów były bardzo opóźnione i zagrażające życiu. W związku z tym mamy ogromny problem, gdyż spodziewamy się dużej śmiertelności późnej pacjentów z tamtego okresu.

Profesor wyjaśnił też, że obecnie jesteśmy świadkami czwartej niejako fazy w leczeniu zawałów w czasach pandemii. Już w Wuhan zaobserwowano, że po ostrym okresie epidemii bardzo zwiększa się liczba zgłaszanych zawałów, więcej jest też wizyt w poradni. Są to późne prezentacje, które powodują, że śmiertelność z tytułu leczenia będzie wyższa niż u pacjentów, których przyjmowano wcześniej.

- Dzieje się tak dlatego, że pacjenci, których leczymy teraz, to są pacjenci, którzy byli leczeni jak pacjenci sprzed 20 lat, zanim istniała kardiologia inwazyjna. Wirus spowodował bowiem, że zostając w domu nie mieli dostępu do kardiologii interwencyjnej - zaznaczył.

O tym jak obecnie leczyć pacjentów interwencyjnie mówił przywołując przykład Polski południowo-wschodniej, gdzie - jak powiedział - w jednostkach kardiologicznych nigdy nie zatrzymano planowanych przyjęć.