Ekspert o maseczkach: Wiele osób mogło zrobić sobie krzywdę
– Nie widzimy spadku epidemii. Cały czas liczba zakażeń utrzymuje się codziennie między 300 a 500 osób. Trudno mówić o tym, że mamy jakąś zmianę – mówił w RMF FM kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku i prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych prof. Robert Flisiak.
Zdaniem prof. Flisiaka, znoszenie obostrzeń teraz to "pewien eksperyment". – Jeśli się okaże, że mimo że odmrażamy, gdy jest stała liczba zachorowań, a te zachorowania nie wzrosną, to będzie to być może znaczyło, że te obostrzenia w ogóle nie były potrzebne – mówił.
Ekspert sceptycznie odniósł się do możliwości organizowania wesel: – Myślę, że to jest bardzo duże ryzyko, że z takiego wesela będziemy mieli ognisko epidemiczne, zwłaszcza w województwach, w których dalej obserwujemy wysoką liczbę zakażeń.
Prof. Flisiak powiedział także, że nigdy nie był zwolennikiem szerokiego nakazu noszenia maseczek. – Uważałem, że są one potrzebne w miejscach skupisk ludzkich, natomiast są zupełnie zbędne na otwartej przestrzeni. Wiele osób mogło zrobić sobie krzywdę, bo noszenie tej samej maseczki przez wiele godzin mogło grozić dodatkowymi zakażeniami. Na pewno to nie sprzyjało ochronie przed rozprzestrzenianiem się zakażeń – stwierdził na antenie RMF FM.
Lekarz pytany o to, na jakim etapie epidemii jesteśmy, odparł: – Na tym polega problem, że nie wiemy. Nie wiemy dlatego, bo nie testowaliśmy wystarczająco dużo, w związku z tym nie jesteśmy w stanie zobaczyć tego szczytu krzywej epidemicznej. Wbrew temu, co się mówi my nie mamy wypłaszczonej krzywej. Ona jest po prostu obcięta na poziomie wydolności diagnostycznej.