Puchar Polski. Miedź - Legia 1-2. Vuković: Będziemy grać lepiej
by INTERIA.PLBez większych problemów Legia Warszawa wywalczyła awans do półfinału Totolotek Pucharu Polski. W pierwszym po długiej przerwie meczu na polskich boiskach lider Ekstraklasy pokonał na wyjeździe pierwszoligową Miedź Legnica 2-1.
W wyjściowym składzie Legii, poza kontuzjowanymi Majeckim i Novikovasem, zabrakło Artura Jędrzejczyka, Luquinhasa oraz Andre Martinsa, oszczędzanych najprawdopodobniej na sobotni mecz z Lechem. W ich miejsce pojawili się Mateusz Wieteska, Mateusz Cholewiak i Bartosz Slisz.
Już w pierwszej akcji goście mogli objąć prowadzenie, gdyby Paweł Wszołek wykazał się większą precyzją. Okres przewagi na początku meczu szybko udokumentował jednak Walerian Gwilia popisując się pięknym uderzeniem z 20 metrów. Po przerwie na 2-0 podwyższył Mateusz Cholewiak.
W końcówce meczu legioniści sami dostarczyli nerwówki swoim kibicom przed telewizorami. Najpierw czerwoną kartkę zobaczył Igor Lewczuk, a w 88. minucie błąd popełnił debiutujący Wojciech Muzyk i Paweł Zieliński zdobył kontaktowego gola. Na więcej gospodarzy nie było już stać, choć warto zaznaczyć, że w pierwszej połowie po ich strzałach piłka lądowała na poprzeczce i słupku bramki Legii.
- Zdajemy sobie sprawę, że możemy grać lepiej. Optymalna forma powinna jeszcze nadejść. Niepotrzebny faul w końcówce spotkania doprowadził do nerwowej sytuacji, lecz do większych nerwów doprowadziła utrata gola. Do tego momentu Miedź nie stworzyła zbyt wiele zagrożenia pod naszą bramką. Oczekuję lepszej sytuacji w następnych meczach. Uważam, że parę sytuacji powinniśmy lepiej rozegrać pod bramką naszych rywali. Jestem jednak bardzo zadowolony z postawy całego zespołu po długiej przerwie. Rywalizowaliśmy z dobrym przeciwnikiem, który nie miał nic do stracenia - powiedział po meczu dla klubowej strony Legii trener Aleksandar Vuković.
Legia praktycznie przez cały mecz kontrolowała przebieg wydarzeń na boisku. Gdyby jej piłkarze zachowali więcej zimnej krwi pod bramką Miedzi, zwycięstwo mogłoby być wyższe, znakomitej okazji nie wykorzystał m.in. Gwilia trafiając w słupek z pięciu metrów.
Debiut w bramce Legii zaliczył 22 letni Wojciech Muzyk sprowadzony w ubiegłym sezonie z drugoligowej Olimpii Grudziądz. Do momentu straty gola prezentował się przyzwoicie.
- Przed meczem czułem się bardzo dobrze, otrzymałem wsparcie od trenerów i kolegów z zespołu. Czułem się pewnie i mam nadzieję, że to było widać na początku spotkania. Najważniejszy był awans i cel został zrealizowany natomiast żałuję trochę straconej bramki, bo mogłem zaliczyć debiut na zero z tyłu. Wiadomo, że po tak długiej przerwie w grze brakuje jeszcze trochę czucia gry, nie mieliśmy okazji zagrać ani jednego sparingu i ciężko było wytrenować odległości między obrońcami. Do momentu stracenia bramki byłem z siebie zadowolony, że nigdzie nie odleciałem, ale potem po stracie gola trzeba było jeszcze się pozbierać bo zostało 10 minut do końca. Wiadomo, że pierwszy mecz zawsze jest trudny, ale najważniejsze, że jest zwycięski, choć zdaję sobie sprawę, że pod koniec dostarczyłem lekkich emocji, bo chyba mecz był już senny - mówił po meczu Wojciech Muzyk.