„Egzotyczny sojusz”. Weganie, antyszczepionkowcy, "krytyczni" lekarze oraz neonaziści demonstrują w Niemczech przeciwko restrykcjom
by Aleksandra RybińskaTysiące ludzi wychodzi w Niemczech co weekend na ulice, by protestować przeciwko restrykcjom wprowadzonym przez władze w związku z pandemią koronawirusa. „Demonstracje higieniczne” jak są nazywane przez niemieckie media, jednoczą najróżniejsze środowiska. Protestują weganie, w tym prominentny kucharz Attila Hildmann, tzw. „krytyczni” lekarze, ezoterycy, antyszczepionkowcy, zwolennicy antropozofii, neonaziści, kibole i politycy Alternatywy dla Niemiec (AfD). Choć jedni są związani z alternatywną lewicą, a drudzy z prawicą, jednoczy ich przekonanie, że koronakryzys to kłamstwo władz wymyślone by ograniczyć swobody obywatelskie. Miejscami dołączają do nich rodzice, domagający się szybszego uruchomienia szkół, i restauratorzy obawiający się bankructwa. Z protestów, które z jakiegoś powodu koncentrują się głównie w Berlinie i Stuttgarcie, wyrósł ruch „Rebelianci przeciwko Koronie” (Corona Rebellen) oraz nowa partia polityczna – Opór2020 (Widerstand2020), założona przez laryngologa Bodo Schiffmanna.
„Nadszedł czas by stawiać opór”
Myślec inaczej to nie błąd, tylko wolność!
— brzmi hasło partii. Schiffmann przekonuje, że koronawirus nie jest groźniejszy od grypy, a media „szerzą panikę”. Koalicja rządząca z CDU/CSU i SPD natomiast wykorzystuje jego zdaniem sytuację do tego by ograniczyć prawa podstawowe gwarantowane przez ustawę zasadniczą.
Nadszedł czas by stawiać opór
— mówi lekarz w nagraniu wideo na YouTube. Ile członków ma Widerstand2020 nikt nie wie, Schiffmann twierdzi, że jest ich już ponad 100 tys., czyli więcej niż mają obecnie AfD, liberalna FDP czy Die Linke. Programu partia jeszcze nie ma, ma on powstać „oddolnie”, czyli zostać stworzony przez członków i sympatyków za pomocą specjalnej aplikacji. Przyciągnąć Schiffmann i Co. chcą wszystkich tych, którzy „czują niepokój związany z obecną sytuacją”. W państwie i w życiu prywatnym. Tych, którzy uważają, że to nie jest już Republika Federalna, tylko „firma RFN”, sterowana przez Billa Gatesa i bliżej nie sprecyzowany zagraniczny kapitał. Wielki spisek więc, na najwyższych szczeblach. System jest zły, służy do zniewolenia ludzi, należy go więc zmienić.
Egzotyczny sojusz
Na tym tle zawiązała się dość egzotyczna koalicja, w której prym wiodą antyszczepionkowcy, łączący szczepienia z inwigilacją za pomocą systemu 5G, oraz – o dziwo – weganie, którzy jak ostrzega „Die Welt” się radykalizują i przechodzą coraz bardziej na pozycje „skrajnie prawicowe”. Obie grupy posługują się na manifestacjach symboliką z Trzeciej Rzeszy. I jedni i drudzy noszą podczas protestów żółte Gwiazdy Dawida z napisem „nieszczepiony” lub „zwierzęta”. Inni trzymają transparenty w rękach ostrzegające, że „restrykcje to społeczny Holokaust”, lub „kto dziś nie protestuje jutro obudzi się w faszyzmie”. Według nich władze za pomocą pandemii prowadzą „psychologiczną wojnę przeciwko obywatelom”. Stałym gościem na higienicznych manifestacjach w Berlinie jest emeryt Gerd Walther, wielokrotnie karany za negację Holokaustu. Na pytanie dziennikarza ARD kto odpowiada za koronakryzys odparł: „Żydzi oczywiście”. W konsekwencji niemieckie media mainstreamowe ostrzegają przed wzmocnieniem się skrajnej prawicy, radykalizacji środowiska wokół AfD, zapominając przy tym zupełnie o skrajnej lewicy, silnie zaangażowanej w protesty.
To prawdopodobnie członkowie Antify ciężko pobili 1 maja w Berlinie ekipę telewizyjną ZDF. Skrajną lewicę w Niemczech cechuje głęboka niechęć i nieufność wobec władzy. Do tej lewicy zalicza się wegański kucharz Attila Hildmann, znany z roślinnej pasztetówki oraz Nutelli bez laktozy. Hildmann od tygodni przekonuje w mediach społecznościowych, że koronawirus to spisek zorganizowany przez Billa Gatesa. Na zdjęciach na Facebooku czy Instagramie, jak pisze dziennik „Die Welt”, Hildmann pozuje z bronią w ręku, za pomocą której zamierza się bronić przed „przymusowym szczepieniom”. Podczas demonstracji przed Berlińskim Reichstagiem Hildmann krzyczał, że jego wujek był w Wehrmachcie, a jego dziadek zginął na froncie wschodnim. On sam jest więc tym bardziej gotów zginąć „dla ojczyzny”. Według „Die Welt” przypadek Hildmanna obrazuje nowy „egzotyczny sojusz” z ekologów, obrońców zwierząt, antysemitów i ezoteryków. Podczas manifestacji w obronie psa Chico, który zagryzł swoich właścicieli i mial zostać uśpiony wspólnie manifestowali neonaziści i obrońcy zwierząt, krzycząc o „niekompetencji mediów i polityki”.
Kuriozalne teorie spiskowe
Zdaniem gazety za zmianę nastrojów wśród wegan i obrońców zwierząt odpowiada niemiecka gwiazda pop Xavier Naidoo, który ujawnił się niedawno jako zwolennik teorii spiskowych, m.in. teorii Quanon, według której Donald Trump ratuje dzieci, z których krwi liberalne elity sporządzają odmładniający eliksir. Na forach wegańskich dziś zamiast przepisów na jarskie potrawy mają krążyć memy i nagrania wideo o „medialnej propagandzie” oraz zdjęcia Angeli Merkel ze Stalinem i Honeckerem na tle NRD-owskiej flagi. Wegańskie grupy i małe ekologiczne partie miały zostać zinfiltrowane przez skrajną prawice, której udało się wedrzeć do tego dość hermetycznego środowiska, które traktuje miłość do zwierząt niczym religię. Zwierzęta są dobre, ludzie źli – migrantom i innym mniejszościom, tradycyjnym klientom lewicy, weganie nie okazują więc zbyt wielkiej sympatii. Ludzie to mordercy, „gołe małpy”, które nie maja prawa do egzystencji. A Bill Gates to „Hitler kur”, bo jego szczepionki są wytwarzane na bazie białka z jajek. Króluje estetyka nawiązująca do Holokaustu – krowy w pasiakach, i przemysłowa hodowla kur jako „zwierzęcy obóz koncentracyjny”.
Niemieckie władze nie bardzo wiedzą jak reagować na protesty „rebeliantów przeciwko koronie”. Zakazywać ich nie chcą, ale dyskutować z protestującymi także nie. Bo to „niebezpieczne”. Tylko premier Saksonii Michael Kretschmer wyszedł na ulice Drezna, by porozmawiać z manifestującymi, za co został oczywiście ostro skrytykowany, m.in. przez premiera Badenii-Wirtembergii Winfrieda Kretschmanna. Pytanie czy demonstracje to chwilowe zjawisko, które zniknie, gdy skończy się pandemia, a tym samym cofnięte zostaną restrykcje, czy głębszy problem, obrazujący coraz większą nieufność wobec władzy i systemu polityczno-medialnego w kraju, w którym kultura polityczna jest oparta na konsensusie, a więc ostrego sporu politycznego oraz otwartej debaty często zwyczajnie brak.
Okaże się to zapewne w najbliższych tygodniach i miesiącach na przykładzie „Widerstand2020” - zobaczymy ile członków uda się partii rzeczywiście pozyskać i czy będzie w stanie opracować spójny polityczny program. Ugrupowanie założone przez Schiffmanna, psycholog Victorię Hamm i adwokata Ralfa Ludwiga ma w każdym razie ambitne plany – chce startować w wyborach w 2021 r. i dostać się do Bundestagu.