https://media.wplm.pl/thumbs/ODI1L3VfMS9jY19lZDk3My9wLzIwMjAvMDUvMjUvODI1LzQyNC83NDU1NmFiNTZhOWY0YTAxOTgzYmM4NzM5MTFlYjE5NC5wbmc=.png
prof. Marcin Matczak / autor: Youtube / Uniwersytet Warszawski

„Kasta” staje na głowie, by przeinterpretować Konstytucję i Ustawę o SN. Wybór na I Prezesa zabolał członków starych układów

by

Nie o taką Polskę walczyli! Pan Prezydent Andrzej Duda spośród pięciu kandydatów na I Prezesa Sądu Najwyższego samodzielnie i suwerennie wybrał Sędzię Małgorzatę Manowską. Zgromadzenie Ogólne, złożone ze starej gwardii mianowanej jeszcze w czasach króla Ćwieczka wolało Włodzimierza Wróbla, ale prezydent podjął decyzję na mocny prawa i swojej woli i nie poszedł za wewnątrzkorporacyjnym układem w SN.

Głowa państwa nie posłuchała także Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitita, znanego ze swojego zaangażowania po stronie Komitetu Obrony Demokracji i Platformy Obywatelskiej, które stworzyło ranking kandydatów i profesor Manowskiej nie przyznało zbyt wielu punktów. No nie tak to miało wyglądać! Onet przekonuje, że skoro profesor Gersdorf była przeciwna łączeniu funkcji Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury z zasiadaniem w Izbie Cywilnej Sądu Najwyższego, a profesor Manowska miała inne zdanie, to przecież niegodna ona nawet ran Gersdorf całować. Profesor Marcin Matczak po latach pracy naukowej odkrył, że określenie „prezydent wybiera spośród kandydatów” musi oznaczać więcej niż jednego kandydata, choć uczony jeszcze walczy z tym dysonansem. Doktor Mikołaj Małecki, naczelny kontestator władzy w TVN, stwierdził, że skoro ze strony Sądu Najwyższego zniknął list części sędziów do prezydenta, to właśnie zaczęła się w Polsce cenzura. Sam TVN przypomina, że profesor Manowska współpracowała kiedyś ze Zbigniewem Ziobrą, co już w samo sobie ma być delegitymizujące.

Tęgie umysły zostały sprawnie ośmieszone przez użytkownika twittera, który prowokacyjnie napisał, że prezydent Andrzej Duda złamał szereg przepisów, ale podał tu przypadkowe ustawy niemajace nic wspólnego z Sądem Najwyższym - prawnicy z „Kasty” zawyli z zachwytu, zarekomendowali internautę, no bo skoro kwestionuje władzę Andrzeja Dudy, to musi mieć rację.

Sprawę regulują dwa zapisy prawne, artykuł 183, punkt 3 Konstytucji RP i paragraf 6 ustawy o Sądzie Najwyższym:

Art. 183. 3. Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego powołuje Prezydent Rzeczypospolitej na sześcioletnią kadencję spośród kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego.

-mówi Konstytucja. Ustawa z dnia 8 grudnia 2017 r. o Sądzie Najwyższym mówi jasno:

§ 6. Kandydatami na stanowisko Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego wybranymi przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego są kandydaci, którzy uzyskali największą liczbę głosów.

CZYTAJ WIĘCEJ O UPRAWNIENIACH PREZYDENTA WS. WYBORY I PREZESA SN:

Nawet komentarz Safjana przynosi Kaście nokaut

Mamy więc faryzejskie głowy, potrafiące swoją ekwilibrystyką udowodnić dowolną tezę na podstawie nawet jednoznacznych zapisów. Mamy także przejrzyste - akurat w tej sprawie - prawo. Brakuje nam jeszcze tylko opinii profesora Andrzeja Zolla, najlepiej w „Faktach po Faktach”, że mamy do czynienia z łamaniem demokracji i pełzająca dyktaturą. Zresztą Włodzimierz Wróbel, którego Kasta typowała na I Prezesa SN, był uczniem profesora Zolla, więc sędziowska korporacja stałaby się jeszcze bardziej hermetyczna. Zdecydowany i szybki wybór prezydenta Andrzeja Dudy to jednak dopiero początek rozszczelnienia systemu kastowego trzeciej władzy. Opór i obstrukcja w Sądzie Najwyższym dopiero przed nami.