https://www.rp.pl/apps/pbcsi.dll/storyimage/RP/20200525/SPORT/305259892/AR/0/AR-305259892.jpg?imageversion=Artykul&lastModified=
Rzeczpospolita, Przemysław Szyszka

Wraca Ekstraklasa. Kikut: Jak piłkarze zareagują na brak kibiców?

by

Trener przygotowania fizycznego Lecha Poznań Karol Kikut o problemach, jakie mogą mieć piłkarze wracającej w piątek Ekstraklasy.

Był pan zaskoczony liczbą kontuzji w Bundeslidze po wznowieniu sezonu?

Rzeczywiście, nie sądziłem, że będzie tego aż tak dużo. Niemcy są znani z dbania o szczegóły, solidności, a kluby Bundesligi mają duże możliwości finansowe, dobrą opiekę medyczną i zawodników na najwyższym poziomie. Spodziewałem się, że mogą być kontuzje, ale nie w takiej skali.

Czego się można spodziewać w Polsce?

Mam przeczucie, że w Ekstraklasie nie będzie aż tak dużego problemu. Czemu? Może to być związane z tempem gry, szybkością podejmowania decyzji, intensywnością meczu. Czy tak będzie, to się okaże. Od powrotu do zajęć grupowych staraliśmy się tak trenować, żeby jak najczęściej zawodnicy wykonywali ruchy charakterystyczne dla futbolu: dużo zmian kierunku biegu, przyspieszenia, hamowania. Tego się nie dało ćwiczyć w domu. Piłka nożna to reakcja na bodźce, zachowania przeciwnika, których nie da się imitować.

W jakiej formie byli piłkarze po powrocie do treningów?

Na samym początku przygotowań, po powrocie z zamknięcia w domach, zrobiliśmy im testy wytrzymałościowe. Wyniki były o 10, a w niektórych przypadkach nawet o 20 procent niższe od normalnych. Ale mamy za sobą kilka tygodni treningów i dzięki wykonanej pracy spadek formy fizycznej już nie będzie zauważalny. To nie jest zresztą największy problem, bo wiele zadań piłkarze mogli wykonywać indywidualnie - biegać, robić ćwiczenia siłowe, oczywiście na tyle, na ile warunki domowe pozwalały. Poziom siły i wytrzymałości nie powinien się diametralnie różnić. Kluczowe będą działania czysto piłkarskie, których nie można było wykonywać w czasie kwarantanny, a trzy tygodnie treningów ciężko nazwać optymalnym okresem przygotowawczym.

Hamował pan czasem piłkarzy?

Nie. Treningi przygotowane były tak, by gracze nie musieli się zastanawiać, co im wolno, a czego nie, by pracowali na 100 procent możliwości, a zadania, które dostawali, miały im jednocześnie zapewnić bezpieczeństwo. W pierwszych dniach po powrocie do treningów grupowych jednostki treningowe były dłuższe i było ich więcej, ale tak się robi w czasie standardowego okresu przygotowawczego. Nasza głowa w tym, żeby nie przesadzić i żeby nie było za lekko. Mecze pokażą, na ile udało nam się rozwiązać tę łamigłówkę.

Brak sparingów to duże utrudnienie w pana pracy?

To utrudnienie nie tylko dla mnie, dla trenera głównego też, bo ciężko ćwiczyć taktykę bez meczów towarzyskich. Natomiast stres, który się niebawem pojawi, nie powinien mieć wielkiego wpływu na piłkarzy. Można się natomiast zastanawiać, jak zareagują na brak kibiców. Pełne trybuny wyzwalają często dodatkową energię. Z drugiej strony to są profesjonaliści, więc nie ma się co bać.

Będą mecze, główny trener zechce pewnie ćwiczyć taktykę, a pan będzie kładł nacisk na regenerację?

Teraz mniej może znaczyć więcej. Trening o niższej intensywności w okresie wielu gier może dać lepszy efekt. Do wielu przypadków podejdziemy indywidualnie. Starsi zawodnicy potrzebują czegoś innego niż dwudziestolatkowie. Wiele będzie zależeć od tego, kto i ile będzie grał. Niektórzy mogą potrzebować zajęć wyrównawczych. Będzie sporo pracy i analizy dla fizjoterapeutów, lekarzy, trenerów.

Rozgrzewkę pan zmieni? W Bundeslidze były urazy już przed meczem.

Nie planujemy wielkich zmian. Mamy wypracowany model rozgrzewki, piłkarze ją dobrze znają i nie chcemy zmieniać ćwiczeń. Pewnie z czasem, im więcej meczów będzie za nami, tym bardziej będziemy ją skracać.