Trzaskowski obiecał, Partia Zielonych uwierzyła, a przekop Mierzei Wiślanej i tak będzie zrealizowany
by Aleksandra JakubowskaZgodnie z radą starszego kolegi z Platformy Obywatelskiej, Jacka Vincenta Rostowskiego, byłego ministra finansów, że „obietnice polityczne wiążą tylko tych, którzy w nie wierzą”, Rafał Trzaskowski naobiecywał Partii Zielonych, jednej z kanap w Koalicji Obywatelskiej tyle, że aż miejsca mi brakuje, by wszystko wymienić.
Ale przecież ”dwa razy obiecać, to jak raz dotrzymać”, jak z kolei twierdził były minister spraw zagranicznych, Radosław Sikorski, więc jeśli Trzaskowski obiecał spełnienie 21 postulatów, to tak jakby 10,5 z nich już dotrzymał. Partia Zielonych wybaczyła zatem Trzaskowskiemu eksport nieczystości Wisłą do Bałtyku i ekologiczną hodowlę kóz, w wyniku której biedne zwierzęta padły z głodu i pragnienia, bowiem Paryż wart jest mszy, a jak przejrzy się owe żądania Zielonych, to pewnie najbardziej cenna dla nich jest obietnica zatrzymania przekopu Mierzei Wiślanej.
W kontekście zapewnień Trzaskowskiego, że zlikwiduje TVP Info i Wiadomości oraz wcześniejszych zapowiedzi Grzegorza Schetyny o likwidacji CBA i IPN-u (jeśli Platforma Obywatelska dojdzie do władzy) widać, że ów ruch likwidatorski w PO nadal jest żywy, także w planach na przyszłość, bo w czasie wspólnych rządów nie udało im się zlikwidować tyle, ile by chcieli. Wprawdzie Rafał Trzaskowski nie ma aż tak radykalnego programu likwidacji jak niejaki Krzysztof Kononowicz, który postulował, żeby „nie było niczego” i swoimi bardzo niekonwencjonalnymi wypowiedziami zyskał sławę wykraczającą poza granice naszego kraju, kandydując na stanowisko prezydenta Białegostoku, no ale toutes proportions gardées, w końcu Trzaskowski chce likwidować w całym kraju, a Kononowicz chciał tylko lokalnie.
Pomysł, by zatrzymać budowę przekopu na Mierzei Wiślanej jest nie tylko nierealny, ale także szkodliwy i wymierzony w interes państwa. Przede wszystkim zakłada dalszą stagnacje portu w Elblągu i brak możliwości rozwoju turystyki w rejonie Zalewu Wiślanego. Przekopanie kanału i pogłębienie toru wodnego do portu w Elblągu da impuls do zwiększenia możliwości transportowych, bowiem będą mogły wpływać tam jednostki o większym zanurzeniu, a więc mogące przewieźć znacznie większy ładunek. Droga z Bałtyku na Zalew Wiślany bez konieczności korzystania z Cieśniny Pilawskiej pozwoli na rozwinięcie turystyki morskiej, a załogi jachtów i mniejszych jednostek turystycznych z zagranicznymi banderami nie będą musiały ubiegać się o zezwolenie Rosjan, zależne od ich dobrej woli.
I wreszcie cele strategiczno-obronne. 1 września 2009 r. zawarto międzyrządową umowę polsko-rosyjską o żegludze po Zalewie Wiślanym, na mocy której przez Cieśninę Pilawską mogą przepływać tylko statki bandery polskiej i rosyjskiej, z wyjątkiem okrętów Marynarki Wojennej i statków Straży Granicznej. Rosja w tej umowie zawarła prawo do zamknięcia granicy na Zalewie Wiślanym ze względów obronnych, bezpieczeństwa lub ochrony środowiska. Tym samym Rosja zyskała kontrolę nad ruchem pomiędzy Zalewem Wiślanym a Bałtykiem. Rząd Donalda Tuska podpisał umowę samoograniczającą Polskę, rezygnując z „prawa nieszkodliwego przepływu”, które dotyczy także cieśnin takich jak Cieśnina Pilawska, uprawnienia zapisanego w „Międzynarodowym prawie morza”. Warto w tym miejscu dodać, że po wyborach parlamentarnych w 2007 roku rząd Donalda Tuska zrezygnował z przekopu Mierzei Wiślanej, który to projekt zatwierdził poprzedni rząd Jarosława Kaczyńskiego, w zamian podpisując z Rosją dwa lata później niekorzystną dla naszego kraju umowę. W 2016 roku rząd Beaty Szydło podjął te inicjatywę, a w październiku 2019 roku podpisano umowę z wykonawcą i inwestorem. Korzyści, wynikających z takiego z takiego rozwiązania tłumaczyć chyba nie trzeba.
Protesty „zielonych obrońców natury” rozpoczęły się jeszcze zanim podjęto przygotowania do rozpoczęcia inwestycji, a dzisiaj przybrały formę skargi Stowarzyszenia Ekologicznego ECO-UNIA we współpracy z Greenpeace Polska, skierowanej do Komisji Europejskiej. W skardze tej prosi się o wstrzymanie „bezprawnych działań inwestycyjnych na obszarze Natura 2000”. Ten rzekomy „bezprawny” charakter działań ma polegać na tym, że kilka godzin po wydaniu decyzji środowiskowej przystąpiono do wycinki lasu pod inwestycję. Tymczasem Polska uznała, że w przypadku tej inwestycji należy się powołać na „nadrzędny interes publiczny”, co po 2014 roku, czyli aneksji Krymu, jest całkowicie uzasadnione. I w przypadku zastosowania opcji „nadrzędnego interesu publicznego” w decyzji środowiskowej znalazł się rygor natychmiastowej wykonalności, który pozwala wykonawcy na rozpoczęcie inwestycji. I wreszcie najważniejsze – przy zastosowaniu trybu „nadrzędnego interesu publicznego” opinia Komisji Europejskiej nie jest dla nas wiążąca, zatem aby skutecznie próbować dzięki KE zablokować tę inwestycję, organizacje ekologiczne musiałyby na przykład udowodnić, że Polska nie ma tu „nadrzędnego interesu publicznego”, co raczej nie jest możliwe.
Prace na Mierzei Wiślanej trwają, harmonogram przewiduje ich zakończenie na 2022 rok.
I nie zablokuje tej inwestycji ani zagranica, ani wiara Partii Zielonych w to, że Rafał Trzaskowski zostanie prezydentem Polski i zatrzyma przekop Mierzei Wiślanej. Człowiek, dla którego ważniejsze są obietnice składane kanapowej partyjce w zamian za poparcie niż interes Polski, tych wyborów wygrać nie może.