https://www.rp.pl/apps/pbcsi.dll/storyimage/RP/20200525/KRAJ/200529558/AR/0/AR-200529558.jpg?imageversion=Artykul&lastModified=20200525184332
tv.rp.pl

Bosak: Moglibyśmy opuścić WHO. Nikt nie zauważyłby różnicy

by

- Żadnemu Polakowi od członkostwa w WHO zdrowie się nie poprawiło. To, czego potrzebujemy, to szybkich wizyt u specjalisty - ocenił w programie #RZECZoPOLITYCE Krzysztof Bosak, kandydat Konfederacji na prezydenta.

Dzień dobry, Jacek Nizinkiewicz, #RZECZoPOLITYCE. Moim gościem jest Krzysztof Bosak, kandydat Konfederacji na prezydenta.
 
Dzień dobry.
 
Były jakieś pozytywne aspekty prezydentury Andrzeja Dudy?
 
Oczywiście. Uważam, że Andrzej Duda nienajgorzej reprezentuje Polskę na forum międzynarodowym. Dobrze się prezentuje, jest kandydatem młodszego pokolenia i unika gaf. Wiele mu można zarzucić, ale jak na standardy dotychczasowych polityków na stanowisku prezydenta RP, nie wpada tak źle.
 
Nie wstydzi się pan za Andrzeja Dudę?
 
Nie wstydzę się pod względem wizerunkowym. Jeżeli chodzi o artykułowanie polskich interesów, to w wielu sprawach się po prostu z Andrzejem Dudą nie zgadzam. Uważam też, że jego głęboka zależność od rządu nie służy naszemu państwu i społeczeństwu.
 
Rządzący uważają, że dzięki temu współpraca jest dobrze skoordynowana i gdyby został prezydentem ktoś z kandydatów opozycji, doszłoby do wojny na górze.
 
Rządzący skupiają się głównie na kandydatach lewicowych i totalnej opozycji. Nie biorą pod uwagę mnie. Myślę, że gdyby uczciwie spojrzeli na wszystkich kandydatów opozycji, to stwierdziliby, że współrządzenie z prezydentem takim, jak ja, mogłoby być powiewem świeżego powietrza, zarówno dla nich, jak i dla całego kraju.
 
Ma pan już w sondażach 13 proc. Czyim kosztem zdobywa pan poparcie?
 
Jest mi bardzo miło z powodu tych wyników sondażowych, ale przed nami jeszcze ciężka praca. Na razie to był jeden pomiar sondażowy, który dał aż 13 proc, widziałem, że wywołał popłoch w kręgach lewicowych, ale nie wszystkie sondaże są w pełni godne zaufania. Ten był wykonany na próbie zaledwie 700 osób na zlecenie "Gazety Wyborczej", której nie darzę zbyt dużym zaufaniem. W Polsce mamy bardzo dużą grupę osób niegłosujących, którą nowy lider jest w stanie przekonać do siebie. Stereotypowo zwykło się uważać, że połowa społeczeństwa nie głosuje, ale nie bierze się pod uwagę w tym rozumowaniu, że nie zawsze jest to ta sama połowa. Jest duża fluktuacja pomiędzy ludźmi, którzy głosowali i którzy nie głosowali. W każdych wyborach to się zmienia. Myślę, że głosy pozyskuję z grupy osób rozczarowanych, trochę spośród wyborców z Platformy, ponieważ wyborcy PO, która była kiedyś partią konserwatywno-liberalną opierającą się na wartościach chrześcijańskich, mają prawo być rozczarowani. Oczywiście wyborcy PiS-u też mają wiele powodów by być rozczarowanymi. Nigdy nie obrażaliśmy żadnej grupy wyborców, czy to wyborców PO, czy PiS-u, czy PSL-u.
 
Jak pan sądzi, dlaczego medium publiczne, które ma obowiązek zapraszać wszystkich przedstawicieli sceny politycznej, pana i Konfederacji nie zaprasza?
 
Trzeba zauważyć, że ten obowiązek nie ma charakteru ustawowego, nigdy nie został zdefiniowany w ustawie o mediach publicznych. Stąd to aroganckie zachowanie obozu rządzącego, ten obowiązek, jest bardziej moralny. Polityka obozu rządzącego polega na tym, by kreować odpowiednie emocje społeczne i odpowiednie wyobrażenia społeczne. W ramach tych wyobrażeń w kraju ma panować konflikt dobrego PiS-u, ze złym obozem lewicowo-liberalnej opozycji, która chce przeszkadzać rządowi i latać na skargę za granicę. W tym uproszczonym obrazie, który ma być serwowany wyborcom, by ich przestraszyć i zmobilizować, nie ma miejsca na coś takiego jak opozycja z prawej strony. Nie ma miejsca na opozycje merytoryczną, bo to zupełnie łamałoby ten stereotyp, którym urabiane jest społeczeństwo. Myślę, że ze względów czysto propagandowych jestem pomijany, jako nie pasujący puzzel do układanki, którą rząd chce przedstawić społeczeństwu.
 
28 czerwca to dobra data na wybory prezydenckie?
 
Każdy termin jest dobry pod warunkiem, że wybory będą przeprowadzone w oparciu o przewidywalny i znany wszystkim kalendarz, i że będą przeprowadzone uczciwe. Muszą być uczciwie policzone i poprzedzone kilkoma tygodniami normalnej kampanii wyborczej. Wydaje mi się, że w momencie, w którym obóz rządzący złożył tę obietnicę, iż do rejestru będzie można dodać nowych kandydatów, to termin 28 czerwca jest ekstremalnie krótki i napięty. Będzie można go łatwo kwestionować np. wskazując na to, że zgłosił się ktoś, kto chciał w tych wyborach wystartować i miał tylko tydzień lub dwa na zebranie podpisów. Nie wiem jak obóz rządzący sobie to wyobraża, ale wydaje mi, że popełnił błąd, proponując tak bliski termin wyborów i jednocześnie składając deklaracje, że można wymienić kandydata, idąc na rękę PO.
 
Dla kogo w tej kampanii Rafał Trzaskowski jest problemem?
 
Wydaje mi się, że PiS zgodził się na możliwość rejestrowania nowych kandydatów, ponieważ zaczął obawiać się Szymona Hołowni jako kandydata, który zaczął mocno zyskiwać. Politycy PiS-u mogli sobie wykalkulować, że jeżeli pojawi się ktoś nieco silniejszy niż Małgorzata Kidawa-Błońska, to łatwiej będzie można zbudować polaryzację społeczną, między PiS-em, a PO. W tych kalkulacjach mogli się mocno pomylić w tym sensie, że już teraz widać, że jeżeli emocje społeczne pójdą w stronę niesprzyjającą obozowi rządzącemu, to Rafał Trzaskowski może okazać się silnym kontrkandydatem. Moim zdaniem obóz rządzący bawi się w bardzo niebezpieczną socjotechnikę i niewiele ma to wspólnego z uczciwą i obiektywną kampanią, czego świadectwem jest powrót Jacka Kurskiego do TVP. A przecież miał być odsunięty.

Dlaczego Jacek Kurski wrócił? Co ten powrót oznacza?

Prezydent Andrzej Duda negocjował z obozem rządzącym odsunięcie Jacka Kurskiego, właśnie dlatego, że w pałacu prezydenckim było przeświadczenie o tym, że prezydent i Pierwsza Dama nie są wystarczająco dobrze pokazywani. Dowodzi to też małostkowej polityki prezydenta, który potrafi zadbać o swoje interesy, a nie o interesy całego społeczeństwa. Kiedy Jacek Kurski został odsunięty, sondaże prezydenta zaczęły się chwiać i w tej chwili wedle dziennikarskich doniesień w obozie rządzącym jest panika, że sondaże idą w dół. PiS, łącznie z prezydentem chce pilnego powrotu Jacka Kurskiego, prezydent zrozumiał, że potrzebuje na czele TVP sprawnego propagandysty, by utrzymać wrażenie społeczne, że jest najlepszym i jedynym możliwym prezydentem dla Polski. Chodzi o to, aby dobrze zarządzać tą wielką maszyna propagandową jaką jest TVP, by odnieść polityczne zwycięstwo. I to jest karygodne.

Myśli pan, że termin wyborów 28 czerwca jest bezpieczny pod względem zdrowotnym?

Tak, jak wszyscy się spodziewaliśmy po kilku miesiącach, oswoiliśmy się z tym zagrożeniem. Teraz ludzie chcą po prostu normalnie żyć i pracować. Codziennie dochodzi do dziesiątek interakcji pomiędzy obywatelami i jeden dzień tych interakcji więcej, pod postacią wyborów, nic nie zmieni. Względy zdrowotne nie powinny być teraz rozpatrywane w kontekście terminu wyborów. Chciałbym zachęcić rząd, aby jak najszybciej zniósł pozostałe ograniczenia gospodarcze, dlatego, że jest część branż takich jak np. branża turystyczna, która ciągle nie może jeszcze wrócić do normalnego funkcjonowania. Z jednej strony rząd ostentacyjnie lekceważy nakazy, które wprowadził, a z drugiej strony nie pozwala ludziom legalnie zarabiać i pozostawia lokalnym biurokratom możliwość nakładania kar za powrót do działalności. To nie jest sytuacja, która powinna panować w państwie prawa. Rząd mówi, że stan zagrożenia minął, więc wracajmy wszyscy do normalnego życia. A nie, że jest teraz kapitalizm dla wybranych, a dla pozostałych biurokratyczna blokada. To jest skrajnie niesprawiedliwe i gdybym pracował w administracji, to nie wiedziałbym co powiedzieć ludziom na pytanie, czemu nie mogą pracować.

Polska powinna wstrzymać się z wpłacaniem składek dla WHO?

Tak myślę, że spokojnie moglibyśmy opuścić tę organizację podobnie jak kilka innych międzynarodowych organizacji. Nikt nie zauważyłby różnicy, a żadnemu Polakowi od członkostwa w WHO, zdrowie się nie poprawiło. To czego potrzebujemy, to szybkich wizyt u specjalisty. Nie powinno być tak, że człowiek, który jest chory i ma poważne problemy, musi kilka miesięcy czekać w kolejce do specjalisty. Oczywiście jak sobie zapłaci, to może mieć pomoc szybciej, ale mówię o zwykłym Polaku, którego nie stać na dopłacanie. Można też jechać na SOR i ustawiać się w kolejce, mamy do czynienia z PRL-em w organizacji ochrony zdrowia obywateli. To powinniśmy zmienić, a 17 milionów, które idzie do WHO naprawdę nie poprawia zdrowia Polaków.

Czy w sytuacji pandemii WHO nie jest bardziej potrzebne?

WHO jest szczególnie potrzebne koncernom farmaceutycznym, które je finansują, przypomnijmy, że składki dużych fundacji prywatnych, są zacznie większe niż państwa polskiego. To nie jest instytucja publiczna i, nie panują tam czytelne kryteria etyki publicznej, czy naukowej. Instytucja jest mocno przeżarta ideologią, przypomnijmy wczesna edukacja seksualna , promowanie zabijania dzieci nienarodzonych jako rzekomo środka zdrowotnego, to są rzeczy absolutnie nieakceptowalne z punktu widzenia polskiej kultury, tradycji, czy konstytucji. Tym bardziej organizacja działająca sprzecznie z wartościami w, które wierzy większość Polaków, nie powinno się absolutnie finansować.

Czyli lewacka organizacja, wyjdźmy z niej i nie finansujmy?

Silnie lewicująca i mocno przetrawiona przez lobby. 

Gdyby nie wszedłby pan do II tury, to kogo byłoby panu trudniej poprzeć - Rafała Trzaskowskiego, czy Andrzeja Dudę, gdyby to oni akurat weszli do II tury?

Nie wiemy kto wejdzie do II tury, nie znamy terminu wyborów, nie wiemy nawet czy Rafał Trzaskowski zbierze wymagane podpisy. Dla mojego sztabu i moich sympatyków bazowym scenariuszem jest walka o II turę dla kandydata ideowej prawicy, po to by prezydent Andrzej Duda musiał zmierzyć się prawdziwą i merytoryczną krytyką, a nie tylko w pojedynku wizerunkowym z podobnym sobie czterdziestolatkiem.