https://www.rp.pl/apps/pbcsi.dll/storyimage/RP/20200525/KRAJ/200529560/AR/0/AR-200529560.jpg?imageversion=Artykul&lastModified=20200525182646
Adobe Stock

Restauracje pod specjalnym nadzorem

by

Premier Mateusz Morawiecki, ale też zwykli Polacy, pogubili się w regułach dotyczących zachowania się w lokalach gastronomicznych. Na nowych zasadach działają od 18 maja. Jak powinno to wyglądać?

W weekend premier Mateusz Morawiecki opublikował zdjęcie z restauracji, na którym wyraźnie widać, że szef rządu nie stosuje się do zaleceń dotyczących dystansu przy kawiarnianych stolikach. W poniedziałek rano rzecznik rządu Piotr Müller przepraszał i tłumaczył, że Mateusz Morawiecki został źle poinformowany o zasadach postępowania w restauracjach. A początkowo te wytyczne miały mieć charakter „miękki”.

Wszystko wskazuje na to, że nie tylko premier nie jest do końca świadomy rygorów sanitarnych obowiązujących w lokalach gastronomicznych. Błędy widoczne są w wielu restauracjach.

Od marca restauracje, kawiarnie czy bary musiały działały w specjalnym trybie. Zgodnie z wprowadzonymi przez rząd ograniczeniami, jedynym sposobem na ich funkcjonowanie było przygotowywanie posiłków  na wynos lub dostarczanie ich pod wskazany adres. Dla właścicieli wielu lokali oznaczało to koniec działalności. Dla większości: ogromne straty i walkę o utrzymanie się na rynku. Narzekali też klienci, głównie mieszkańcy wielkich miast, którzy przyzwyczaili się do stołowania się na mieście i spotkań nad latte czy espresso. Decyzję o odmrożeniu gastronomii przyjęli z radością i ochoczo udali się do ulubionych lokali.

https://static.presspublica.pl/marketing/rzeczpospolita/cce/2020/032020/koronawirus-otwarte_tresci.png

Z rodziną a nie przyjaciółmi

Żeby móc przyjmować gości restauratorzy muszą spełniać szereg wymogów. Jednym z nich jest limit klientów jednocześnie przebywających w lokalu, bo zgodnie z nowym prawem  na jednego gościa musi przypadać co najmniej 4 m kw.  Ubyło też stolików. Przybyło ścianek działowych. Zniknęły bary sałatkowe, bufety oraz dozowniki do samodzielnego nalewania napojów, jak również serwetniki czy wazoniki. O jednorazowe sztućce, serwetki, cukier czy oliwę należy poprosić kelnera, który w obowiązkowych rękawiczkach i maseczce donosi zamówienia na tacach dezynfekowanych po każdym użyciu.

Nowe zasady obowiązują też w łazienkach, gdzie nie wolno korzystać z suszarek do rąk. A myjąc dłonie przed posiłkiem wycieramy je ręcznikami papierowymi.

Według zeszłorocznego raportu „Polska na Talerzu 2019” przygotowano na podstawie badania opinii publicznej na zlecenie sieci hurtowni MAKRO Polska głównym powodem wyjścia do restauracji była okazja do spotkania ze znajomymi (41 proc.). I tu pojawia się problem, bo zgodnie z  nowymi zasadami w czasach epidemii przy jednym stoliku może przebywać rodzina lub osoby pozostające we wspólnym gospodarstwie domowym. Ze znajomymi spotykamy się w restauracji tylko w  przypadku, jeśli między nami będzie  co najmniej 1,5 m odległości  i nie usiądziemy naprzeciw siebie. Żeby porozmawiać w bardziej kameralnej atmosferze musimy umówić się w lokalu, który dysponuje stolikami z przegrodami pleksi między osobami. 

W ogródku czy pod dachem?

Pewnym zaskoczeniem jest możliwość jedzenia i picia nie tylko w ogródkach restauracji czy barów, ale i wewnątrz lokalu. Ma to wiele plusów, choć w obecnej sytuacji zdaniem wirusologa, prof. Tomasza J. Wąsika, kierownika Katedry i Zakładu Mikrobiologii i Wirusologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego lepszym rozwiązaniem jest jeszcze wypicie kawy na dworze, niż wewnątrz lokalu. - Większość naszych restauracji ma zbyt małą wymianę powietrza. Nie jest też standardem instalowanie filtrów HEPA oczyszczających powietrze, które zapewniłyby nam bezpieczeństwo na wystarczającym poziomie. Poza tym w kawiarniach, restauracjach czy barach łatwiej o skupiska ludzi, których nadal powinniśmy unikać - tłumaczy specjalista. 

Dylemat: kawa na wynos czy przy pita przy stoliku musimy więc rozważyć sami. Wszystko bowiem zależy od okoliczności i warunków jakie panują w danym lokalu gastronomicznym.