Dlaczego politycy opozycji śpiewają piosenkę „Twoja głupota jest lepsza niż moja"?
by Stanisław JaneckiW kampanii prezydenckiej opozycji, szczególnie w wydaniu polityków Platformy Obywatelskiej, mamy dwie piosenki, które zbiorczo można by zatytułować „Twoja głupota jest lepsza niż moja”. W streszczeniu pierwsza piosenka mówi o tym, że prezydenta nie ma, nad jego pałacem powiewa biała flaga, faktycznie nie urzęduje, a jak to robi, nie ma na nic wpływu, bo kto inny podejmuje decyzje, a on tylko je podpisuje. A poza tym przynosi Polsce wstyd.
Druga piosenka opowiada o tym, że Jarosław Kaczyński i PiS (a często także prezydent Andrzej Duda) nic nie rozumieją, nie znają świata, są kompletnie oderwani od rzeczywistości, a przez to są pośmiewiskiem świata, a już na pewno Europy. A dowodem prawdziwości treści obu piosenek są materiały w zagranicznych mediach, skądinąd pisane z Polski i przez Polaków.
W kontrze do prezydenta - nieobecnego i niemającego na nic wpływu oraz do ciemniaków, ignorantów i zaściankowców są politycy PO, z Donaldem Tuskiem, Radosławem Sikorskim i Rafałem Trzaskowskim na czele. Oni nie tylko są obecni, sprawczy i samodzielni, ale też tak jaśnie oświeceni, że aż blask od nich bije i oślepia. I przenosi sprawczość oraz jaśnie oświecenie na pozostałych. A żyjąc w blasku oświecenia nawet ci z drugiego i trzeciego szeregu wszystko rozumieją, wszystko, co robią opiera się na najwyższych standardach etycznych i estetycznych. I to trzeba przyjmować na zasadzie kantowskiego sądu syntetycznego a priori, bowiem jaśnie oświeceni nie będą się zniżać do dostarczania nierozumnemu motłochowi dowodów, skoro i tak on nic nie zrozumie.
Czasem można by wprawdzie wątpić, czy ganiący ciemnotę, izolację, osamotnienie, zależność i zaściankowość potrafią policzyć do dziesięciu, ale mają oni niezachwiane przekonanie o uczestniczeniu w czymś wielkim i obcowaniu z wielkością intelektualną, moralną oraz estetyczną. Przez co sami są wielcy, a przynajmniej są w zasięgu wielkości poprzez indukcję bądź pączkowanie. Prawda, panie Siemoniak? Prawda, panie Rosati? Prawda, panie Neumann? Prawda, panie Tomczyk? Prawda, panie Szczerba? Prawda, panie Arłukowicz? Prawda, pani Pomaska? Prawda, pani Wielichowska? Prawda, pani Mucha? Prawda, pani Kopacz? Prawda, pani Leszczyna? Prawda, pani Gajewska? Prawda, pani Jachira? Można by jeszcze tak wyliczyć ze sto nazwisk.
Gdyby intelektualne, moralne i estetyczne podstawy wielkości jaśnie oświeconych rozebrać na części pierwsze lub poddać dekonstrukcji, wyjdzie na to, że nawet taki geniusz jak Donald Tusk nigdy nie sformułował choćby jednej oryginalnej myśli. Nie stworzył ani jednego oryginalnego rozwiązania czegokolwiek. Nie wygłupił się nawet w specyficzny, wyróżniający sposób. Potrafił za to doskonale odczytywać oczekiwania innych wobec siebie, ze szczególnym uwzględnieniem Angeli Merkel, i starał się sprostać ich wymaganiom, za co dostał najważniejsze niemieckie odznaczenia oraz stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej. I nie ma takiego banału, którego Tusk by nie wypowiedział, a który nie zostałby podjęty jako słowo (zdanie) prześwięte.
Takie same osiągnięcia jak Donald Tusk, z tym samym stopniem oryginalności, tylko bez takich oznak uznania z zewnątrz (ale to wynikało z zajmowania mniej ważnych stanowisk) mają na koncie Radosław Sikorski i Rafał Trzaskowski. No, może Sikorski się jednak czymś wyróżnia na plus: knajackim, koszarowym dowcipem opowiadanym na salonach oraz w prywatnych pogawędkach oraz posiadaniem dużo mądrzejszej od siebie żony. Trzaskowski jest natomiast tak idealnie bezbarwnym i wypranym z właściwości politykiem, że nawet takich wyróżników, jakie ma Sikorski nie można mu przypisać.
Wielcy, oświeceni, spiżowi ludzie PO i okolic mogą gardzić głupkami, karłami moralnymi i ćwokami estetycznymi sprawującymi władzę nie tylko dlatego, że upewniają ich w tym wielkie osobowości pokroju Siemoniaka, Rosatiego, Tomczyka, Pomaskiej czy Gajewskiej, ale także wybitni intelektualiści i artyści, że wymienię choćby Zbigniewa Hołdysa i Dorotę Stalińską czy Arkadiusza Szczurka i Piotra Biedkę. Wielcy nie muszą dowodzić swej wielkości i jaśnie oświeconości, bo i tak nie zostaliby zrozumiani. Za to oni wszystko rozumieją, nawet gdy chodzi o Siemoniaka i Tomczyka czy Pomaską i Gajewską.
Dlaczego rozpocząłem ten tekst od dwóch piosenek pod wspólnym tytułem „Twoja głupota jest lepsza niż moja”? Otóż te piosenki mówią o niebywałych kompleksach jaśnie oświeconych. Człowiek mądry i moralny nie ma najmniejszej potrzeby pomiatania innymi, bo to by go nie dowartościowywało, tylko degradowało. Tylko głupiec (i uznajmy to za kategorię socjologiczną, a nie moralną, a tym bardziej epitet) wyżywa się na innych i przypisuje im własne kompleksy, gdyż to jest siłą napędową jego działań. Po prostu inaczej nie potrafi, skoro nie ma żadnej pozytywnej propozycji, własnej idei, a nawet własnego sądu. Istnieje tylko w obrębie społeczności jaśnie oświeconych lub przebywając w tym, co w astronomii nazywa się halo.
Głupiec (cały czas w sensie socjologicznym) jest w stanie generować tylko negatywne, nieskomplikowane komunikaty. Najczęściej w postaci równoważników zdań, podsuwanych mu przez wyżej stojących w hierarchii, mających jakieś zdolności twórcze i dyskursywne z powodu formalnego wykształcenia bądź treningu. Ale to nie zmienia ubóstwa komunikatów, bo one muszą być zrozumiałe dla najsłabszych elementów najodleglejszego halo. W efekcie w publicznym obiegu funkcjonuje tylko wersja dla ubogich (kulturowo), co tłumaczy tytuł „Twoja głupota jest lepsza niż moja”. W istocie mamy tu do czynienia z jedną głupotą, tyle że przenoszoną na przeciwników na zasadzie projekcji. Musi tak być, skoro głupota jest z istoty pozbawiona samozwrotności, nie może więc opisać samej siebie.
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!