https://v.wpimg.pl/OTE2MjYuYDUkUDtZdg5tIGcIbwMwV2N2MBB3SHZDd2Q9HT4MLgVhIzVRKQR3BSN7NlUSGSkQLD0kXjkPOAYqJhpaYl88Fi1sc1QuWTtCfGFxbX5YYEx-YncEYwApEm0p
WP SportoweFakty / Wojciech Tarchalski. / Jacek Dreczka, Maciej Janowski.

Żużel. Wodzirej Sparty wierzy, że w lipcu wróci do pracy

by

Najbliższy sezon Jacek Dreczka zacznie na kanapie, bo dla prezenterów zabrakło miejsca. - Wierzę jednak, że wrócę. Byłem jednym z reporterów, którzy pracowali przy pacjencie zero, trochę o koronawirusie się dowiedziałem - mówi.

Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: 12 czerwca PGE Ekstraliga rusza w zaostrzonym reżimie sanitarnym. Bez spikerów i prezenterów, czyli bez pana.

Jacek Dreczka, prezenter Betard Sparty Wrocław, Arged Malesa TŻ Ostrovii i SpecHouse PSŻ Poznań: To, że bez prezenterów, to jest poza dyskusją. Nie będzie kibiców, więc nie będzie kogo bawić. Nie będzie też dla kogo robić konkursów i animacji. Poza tym, skoro minimalizujemy ryzyko na stadionie, to wiadomo, że prezenter jest pierwszy do odstrzału. Dziwi mnie jednak brak spikerów.

Według mnie byłby on o tyle potrzebny, że na stadionie, w różnych strefach, będą ludzie z obsługi, wirażowi, w sumie kilkadziesiąt osób. Jakby coś leżało na torze, jakby sędzia miał coś ważnego do przekazania, to taki spiker mógłby przekazać szybki komunikat. Podawałby też czasy biegów, co jest ważne dla trenerów i menedżerów, którzy to zapisują i mają dzięki temu wiedzę o tym, jak zmienia się tor. Mogą coś skorygować. Wiem, niektórzy sami mierzą, ale to, co mówi spiker, jest jednak zawsze oficjalne, pewne. Spiker mógłby być taką namiastką normalności. Słysząc jego głos, może nawet muzykę, której puszczaniem przy okazji mógłby się zająć, choć trochę czulibyśmy się jak dawniej.

Wróci pan w tym roku na stadion? Jak pan myśli?

Muszę mieć do kogo wrócić. Zatem wpierw muszą wrócić kibice, bo bez nich moja praca nie ma sensu. Muszę mieć do kogo mówić. Myślę jednak, że w pierwszym etapie odmrażania wrócą spikerzy, a potem prezenterzy. Jestem spokojny o to, że w tym roku to nastąpi. Już teraz mówi się, że za chwilę stadiony się zapełnią. Padają liczby 999 widzów albo 20 procent stadionu. Nawet jak będzie kilka tysięcy, to staniemy się znowu potrzebni. Oczywiście, to nie nastąpi w czerwcu, ale wierzę, że później już tak.

Podprowadzające będą od początku.

Przyznam, że gdybym jako widz miał wybierać, czy wolę oglądać podprowadzające, czy Jacka Dreczkę, to wybrałbym podprowadzające. Zdecydowanie nie mam takiej urody, nie byłbym też tak wdzięczny. Nie zapominajmy, że podprowadzające, prócz walorów czysto estetycznych, prezentują banery sponsorów, a to jest ważne. A ja będę oglądał żużel w domu, w komfortowych warunkach.

Jaki będzie sport bez kibiców? Pewnie obejrzał pan, choć fragment meczu Bundesligi, żeby się przekonać?

Nie oglądałem, bo nie jestem fanem piłki nożnej. Mój znajomy jest i powiedział mi, że ostrzył sobie zęby na mecz Borussii z Schalke, ale po pierwszej połowie przestał oglądać. Mówił, że nie dało się patrzeć. I nie chodzi o to, że mecz był słaby. Po prostu czegoś brakowało.

Nie boi się pan, że poziom żużla bez kibiców będzie słaby.

Żużel jest na tyle specyficzny, kibic jest na tyle mocno przywiązany do wyniku drużyny, że tu jednak powinno się udać. Pewnie, że będzie dziwnie, ale wynikowe emocje przesłonią nam niedostatki. Natomiast emocje telewizyjne można zmodyfikować tak, żeby obrazek nie był zbyt przygnębiający, żeby nie było widać tych pustych trybun.

Jak kiedyś na Grand Prix w Terenzano, gdzie było praktycznie pusto, ale na obrazie telewizyjnym nie było tego widać.

Kwestia doboru kadru będzie ważna. Żeby to miało ręce i nogi. Choć może będzie nam dane oglądać trybuny. Być może telewizja będzie pokazywała rozłożone na nich banery sponsorów. Nie wiem, jakie są ostateczne ustalenia. Poza wszystkim myślę sobie, że długo tym tematem nie będziemy żyli. Nie znam się na koronawirusie, ale patrząc na tendencję, wierzę, że jest szansa na powrót ludzi na stadiony w lipcu. Trochę przyglądałem się epidemii z bliska. Byłem jednym z reporterów, który pracował przy pacjencie zero, poznałem chłodne spojrzenie fachowców, i także z tego powodu uważam lipiec za realny.

Czego nauczył się pan o koronawirusie, stojąc pod szpitalem w Zielonej Górze?

Przede wszystkim pokory. Poza tym, z czasem dotarło do mnie, że to, co się dzieje, to nie jest jakaś wielka tragedia. W pierwszych dniach, kiedy oglądało się panów w skafandrach, którzy wyglądali jak kosmici, człowiek odruchowo się cofał. W końcu takie obrazki oglądało się dotąd na filmach. Jednak w miarę upływu czasu zacząłem się przyzwyczajać do tego widoku, do karetek jadących co godzinę. Co więcej, przy okazji służbowych rozmów, nagrywania dla telewizji, zyskiwałem wiedzę, która wiele mi dała. Pamiętam szefa oddziału zakaźnego szpitala w Zielonej Górze, który z wielkim spokojem mówił o tym, co się dzieje. Koronawirus wygląda inaczej, kiedy przyjrzymy mu się z bliska.

Większość jednak widzi koronawirusa w przerażających obrazkach z Włoch. Poza tym nałożono też restrykcje, które każą nam traktować temat poważnie.

Restrykcje były potrzebne. Wiadomo, jacy jesteśmy. Kiedy teraz pojawił się temat poluzowania, to momentalnie wszystko popuściło. To wygląda tak, jakby ktoś przycisnął guzik, bo nagle każdy zaczął żyć normalnie. Dlatego dobrze się stało, że w tym najgorszym momencie, przy tej pierwszej fali wirusa, jednak pojawił się rygor. To był taki czas, kiedy mocno o siebie zadbaliśmy. Liczba zgonów była mniejsza niż rok temu o tej porze. A przecież rok temu nie było koronawirusa. To pokazuje, że nasza dyscyplina miała sens. Nawet jeśli nie zawsze dobrze nosiliśmy maseczki. Dało się zauważyć, że wielu z nas zsuwa je z nosa.

Komu pan będzie kibicował z kanapy?

Sparcie, Ostrovii i PSŻ Poznań, bo to są moje trzy drużyny. Z nimi współpracuję, więc każdy z tych zespołów jest mi bliski. Znam zawodników.

A co pan myśli o obywatelstwie Czugunowa? Wielu kibiców zarzuca, że to dowód na spryt i przebiegłość prezesa Sparty Andrzeja Rusko, który wiedząc o kłopotach Drabika, złożył wniosek o polski paszport dla Rosjanina.

Prawdą jest, że temat obywatelstwa dla Gleba był szykowany wcześniej, ale nie wiązałbym tego ze sprawą Maksyma. Czugunow w każdych okolicznościach przydałby się Sparcie jako Polak. Jednak tu nic nie działo się na siłę. Gleb naprawdę tego chciał. Rozmawiałem z nim przy różnych okazjach i muszę powiedzieć, że on się dobrze czuje w Polsce. To oczywiste, że na jego obywatelstwie zyska klub i on sam, ale nie róbmy z tego jakieś wielkiej sprawy. To nie pierwszy przypadek naturalizacji.

Ten najbardziej znany to Rune Holta, który nawet po polsku nie mówi. A Gleb mówi, a wkrótce to może i zaśpiewa. Kiedyś przy barszczyku gadaliśmy o muzyce, którą tworzy. Powiedziałem mu nawet, że mnie się to podoba. Myślał, że go nabieram, że mówię tak, żeby mu sprawić przyjemność, ale według mnie to jest naprawdę ciekawe. Fajnie, że ten chodzący własnymi ścieżkami sportowiec doszedł nimi do momentu, w którym dostał nasz paszport.

A o co pojedzie Sparta z Polakiem Czugunowem?

Za dużo niewiadomych, by móc na to pytanie odpowiedzieć. Ta najważniejsza, to oczywiście Drabik, który ma postępowanie z powodu naruszenia procedury antydopingowej. Dużo o tym czytałem, tak całkiem na chłodno, i według mnie on powinien w tym sezonie pojechać. Łatwo mu jednak nie będzie, bo swoje przeżył, a wiem, że to na nim odcisnęło piętno. Myślę sobie jednak, że każdy, kto kibicuje żużlowi w Polsce, powinien trzymać kciuki za to, żeby Maksymowi się udało. Będzie jeździł z plecakiem zarzutów, ale powinien szybko wskoczyć na odpowiedni poziom.

Mówi pan o Drabiku tak, jakby nie miał zostać ukarany przez POLADA.

Nie wiem, czy nie będzie. Uważam natomiast, na bazie wiedzy i opinii, że nie ma podstaw ku temu, by zawiesić go na cały sezon. Nie jestem fachowcem od dopingu, ale według mnie pojedzie, choć nie będzie mu łatwo, bo coś tam przeskrobał. Nie chodzi mi o przyjęcie kroplówki, ale o to, co było później. Może gdyby odebrał pocztę, nie byłoby żadnej sprawy.

Tu akurat zgoda, bo nawet POLADA tak to przedstawia.

Teraz jednak będziemy żyli tym, jak komu testy wyjdą. Mam nadzieję, że wszystkim negatywnie, choć i tak nie wiadomo, co się do ligi wydarzy. Może zawodnicy poczują się, jak zerwani ze smyczy, może liczba zakażonych w Polsce tak ogólnie wzrośnie i będzie koniec z żużlem. Staram się być jednak optymistą. Tak sobie teraz pomyślałem, że jak liga ruszy, to dla lepszej atmosfery dobrze by było puszczać nagrany doping z głośników. Zawodnik jest do tych dźwięków przyzwyczajony.

Czytaj także:
Suskiewicz, czyli dobry mechanik, ale kiepski menedżer
Czugunow: Jestem Polakiem, ale Rosję wciąż kocham i wierzę, że Putin rozumie mój wybór

Follow @ostafinski

WP SportoweFakty