G2A dotrzymało słowa i wypłaca twórcom stracone pieniądze
by Adrian JaworekW lipcu 2019 roku gamedev rozgrzała afera. Dotyczyła szarej strefy cyfrowej dystrybucji, czyli w dużej mierze tego, co dzieje się w takich sklepach jak G2A. Nie jest tajemnicą, że klucze, które tam się pojawiają, pochodzą z różnych źródeł. Końcowy klient najczęściej nic o tym nie wie, a potem nagle zakupiona gra znika z jego konta. Gdzie pisze? Najczęściej na support twórców. To oni ponoszą koszty związane ze sprzedażą kluczy w szarej strefie. W zeszłym roku twórcy gier indie uznali G2A za wroga publicznego całego gamedevu.
Nawet ja postanowiłem poświęcić jeden tekst na przybliżenie tych problemów. Zdaję sobie sprawę z tego, że końcowi klienci niekoniecznie muszą interesować się tym, jakie ryzyko dla twórcy dalej gry, niesie ze sobą kupowanie kluczy poza oficjalną dystrybucją. Jeśli jesteście ciekawi, o co poszło w 2019, to odsyłam do tego tekstu.
Natomiast ten będzie miał bardziej pozytywny wydźwięk, ponieważ jednej firmie udało się odzyskać od G2A stracone pieniądze. To duży sukces i świetna wiadomość dla innych twórców, którzy tracą zyski z powodu sprzedaży kluczy w szarej strefie.
W 2019 roku G2A obiecało wypłacić dziesięciokrotność kosztów poniesionych w związku z koniecznością realizacji chargebacków za klucze pochodzące z nielegalnych źródeł. Zgłosiła się tylko jedna firma. Czeskie Wube Software, które stworzyło popularną grę „Factorio”. Nikt więcej, co jest dla mnie dużym zaskoczeniem. O stratach poniesionych w związku ze sprzedażą kluczy za pośrednictwem G2A napisało wielu przedstawicieli niezależnych studiów. Niektórzy pokusili się nawet o stwierdzenie, że lepiej, aby gracz pobrał ich produkt z torrentów niż kupił na G2A.
Natomiast, gdy firma zaoferowała zwrot poniesionych kosztów, to znalazł się tylko jeden chętny. Daleki jestem od bronienia modelu sprzedaży praktykowanego przez G2A, raczej rozczarowała mnie postawa wielu innych studiów indie.
Może stwierdzili, że oferta G2A to tylko zasłona dymna? Zwykła marketingowa sztuczka, aby odwrócić uwagę od prawdziwego problemu? Na szczęście Wube Software postanowiło sprawdzić, czy G2A wywiąże się z danej obietnicy.
Efekt? Czeskie studio otrzymało zwrot w wysokości 39 600 dolarów. W trakcie weryfikacji odkryto, że 198 z 300 zgłoszonych kluczy sprzedanych za pośrednictwem G2A zostało nabyte w sposób nielegalny. Na dodatek od 22 maja 2020, studia, które udowodnią, że poniosły straty w związku ze sprzedażą ich gier za pośrednictwem G2A otrzymają zwrot poniesionych kosztów, ale nie będzie to już ich dziesięciokrotność. Ta oferta była jednorazowa. Przykład Wube Software pokazuje, że warto walczyć o swoje, próbować odzyskać stracone pieniądze.
To bardzo dobra wiadomość dla całego gamedevu. Nie ma się co oszukiwać, takie platformy jak G2A będą dalej istniały, a ludzie będą handlowali kluczami. Jednak chciałbym, aby firmy prowadzące te szarawe interesy, zadbały nie tylko o końcowego klienta, ale także o twórcę, producenta, który traci zysk i musi obsługiwać zwroty.