Minister zdrowia zapowiada zniesienie obowiązku noszenia maseczek na ulicach
- Myślę, że dzisiaj lub jutro zapadnie decyzja. Są trzy województwa, co do których być może trzeba byłoby się zastanowić, czy ten obowiązek utrzymać - powiedział minister zdrowia Łukasz Szumowski, odnosząc się do terminu wprowadzenia nowej regulacji.
by PAP- Szumowski powiedział, że wraz z decyzją ws. maseczek zostaną podane również nowe informacje dot. organizowania wesel
- - Ani ja, ani mój brat, ani moja żona nie mamy sobie nic do zarzucenia - mówił minister zdrowia o doniesieniach medialnych związanych z działaniami jego brata Marcina Szumowskiego
- - Zgromadzenia niosą ze sobą ogromne ryzyko rozniesienia epidemii dalej. Nie wiadomo, kto w nich uczestniczy i trudno o dystans - mówił Szumowski pytany o organizację tego typu wydarzeń w ostatnich dniach
Minister zdrowia dodał, że wraz z zakomunikowaniem decyzji ws. maseczek podane zostaną nowe informacje dotyczące możliwości organizowania wesel.
O to, kiedy zostanie zniesiony obowiązek noszenia maseczek na ulicach, Szumowski został zapytany w poniedziałek rano w Polsat News.
Przeczytaj: Szumowski: drugiego lockdownu nie da się zrobić
- Myślę, że dzisiaj lub jutro będziemy komunikowali ten fakt, podobnie jak wesela, wspólnie z panem premierem - odparł minister. - Mamy tak naprawdę trzy województwa, które mają wskaźnik (przenoszenia zakażeń - przyp. red.) powyżej jednego lub jeden, gdzie być może trzeba się zastanowić, czy nie pozostawić jednak tego obowiązku - dodał.
Szumowski: ani ja, ani mój brat, ani moja żona nie mamy sobie nic do zarzucenia
Komentując doniesienia medialne związane z finansami jego rodziny, Szumowski mówił w Polsat News, że "trudno jest walczyć i z koronawirusem, i z nieprawdziwymi informacjami, szczególnie że nie są one na mój temat, tylko na temat rodziny".
- Połowę czasu, zamiast skupiać się na tym, czy i jak odmrażać gospodarkę, czy i jak zwiększać możliwości testowania (...), to ja zajmuję się różnymi nieprawdziwymi informacjami, które pojawiają się w przestrzeni publicznej - podkreślił szef Ministerstwa Zdrowia. Zauważył jednocześnie, że "we wszystkich tych doniesieniach politycznych nie ma ani jednego faktu, który by pokazywał, że w jakikolwiek sposób zostało naruszone lub złamane prawo".
Zobacz także
- Donald Trump oskarża Chiny o wszystkie nieszczęścia związane z epidemią koronawirusa [KOMENTARZ]
- Koronawirus to ściema? "Jest jakiś poziom absurdu, z którym nie warto dyskutować"
- Felerne maski w największym samolocie świata
- Ja jestem lekarzem. Mam swój zawód, mogę go wykonywać, a polityka to nie jest miejsce, do którego przyszedłem, żeby coś ugrać, zarobić. Raczej straciłem na tym finansowo, a teraz również zostałem obrzucony błotem - powiedział minister Szumowski. - Moja popularność poszybowała w górę podczas epidemii, co było dla mnie zaskakujące i trochę krępujące, teraz zbieram tego żniwo - dodał.
Szumowski zapytany o doniesienia medialne związane z działaniami jego brata Marcina Szumowskiego, podkreślił, że napisał on do dyrekcji Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, "czy nie popełnia jakiegoś deliktu i czy ma być w komisjach, bo również jego firma składa wnioski". Otrzymał odpowiedź pisemną od NCBR, że to nie jest przeszkoda. - Trudno, żeby ktoś, kto składa granty, wiedział lepiej, niż dyrekcja instytucji - zauważył.
- Ani ja, ani mój brat, ani moja żona nie mamy sobie nic do zarzucenia. Nie ma ani jednego faktu, który by wskazywał na jakieś wątpliwości - podkreślił minister zdrowia. Jego zdaniem "to ewidentnie gra polityczna". - Stałem się takim trochę celem, w który należy uderzyć - powiedział.
NCBR podlega Ministerstwu Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Łukasz Szumowski był wiceszefem tego resortu od końca 2016 do początku 2018 r., kiedy został ministrem zdrowia.
Zobacz: Polacy coraz mniej zestresowani koronawirusem. Najniższy poziom od wybuchu epidemii
"Gazeta Wyborcza" podała w ubiegłym tygodniu, że zanim Łukasz Szumowski wszedł do rządu, był udziałowcem dwóch z wielu spółek, których założycielem był jego starszy brat - Marcin Szumowski. Chodzi o firmy Vestera i Szumowski Investments. W czerwcu 2017 r., kilka miesięcy po tym, jak został wiceministrem nauki, Szumowski miał pozbyć się udziałów w spółkach, które następnie przejęła jego żona - Anna. Najwięcej, jak podała gazeta, warte były udziały Szumowskiego w spółce Vestera, czyli 87 tysięcy udziałów, wartych 4 mln 390 tys. złotych.
Spółka Szumowski Investments jest jednym z udziałowców OncoArendi Therapeutics, której prezesem jest Marcin Szumowski. Według ustaleń "Faktu", w latach 2017–2020 spółka Marcina Szumowskiego otrzymała z publicznych środków co najmniej 74 miliony złotych z dotacji i grantów z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, które podlega MNiSW.
Zobacz też: Morawiecki o zasadach przeciwdziałania pandemii: to zalecenia, nie nakazy. Według ustawy jest inaczej
Ministerstwo Zdrowia wystąpiło do "Gazety Wyborczej" o sprostowanie treści materiału z 18 maja "Biedny minister i jego bogaty brat. Tysiąckrotny skok biznesów rodziny Szumowskich". "Nieprawdą jest, jakoby minister zdrowia Łukasz Szumowski zbył swoje udziały w spółce Vestera 1 czerwca 2017 r. minister zbył swoje udziały przed tym, jak w listopadzie 2016 r. został powołany na stanowisko podsekretarza stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego" – głosi sprostowanie.
Szumowski: zgromadzenia niosą ze sobą ogromne ryzyko rozniesienia epidemii
Minister zdrowia był także pytany w Polsat News o organizowanie zgromadzeń w czasie pandemii. - Moja opinia jest niestety negatywna na dzień dzisiejszy, jeżeli widzimy, co się dzieje na Śląsku. Niestety zgromadzenie ma to do siebie, że nie wiadomo, kto w nim uczestniczy, trudno się zdystansować, nie jest to tak jak wesele czy wyjście do restauracji, gdzie każdy jest identyfikowany, wiadomo, gdzie siedzi - mówił minister. - To daje niestety ryzyko ogromne rozniesienia epidemii dalej - podkreślił.
W rozmowie wskazano, że podczas spotkań polityków często widuje się ich bez maseczek, a także w sytuacjach, w których ściskają komuś ręce. Prowadzący zauważył też, że niedawno w mediach społecznościowych pojawiło się zdjęcie premiera Mateusza Morawieckiego, który siedzi przy restauracyjnym stoliku z osobami, z którymi na pewno nie mieszka w jednym gospodarstwie domowym.
Przeczytaj: Koronawirus na Pomorzu. Ognisko zakażeń w bazie lotnictwa
Szumowski przyznał, że "dystanse na pewno mogłyby być większe". - Jeśli ktoś przychodzi na zgromadzenia, to one są nielegalne i w ogóle nie powinny się odbywać, natomiast jeśli ktoś się spotyka z wąską grupą ludzi obcych, to na pewno powinien być dystans i na pewno powinna być maseczka, jeśli nie jest to spotkanie w związku z pełnioną funkcją czy zawodem - powiedział minister.
Dopytywany, czy politycy powinni np. ściskać swoich zwolenników, którzy są bez maseczek, Szumowski wskazał w odpowiedzi, że osoby te powinny mieć maseczki i powinny znajdować się w odpowiednim dystansie.
Na pytanie, czy w przypadku, gdy tak nie jest, powinna interweniować policja, Szumowski odparł, że na problem mogą zwrócić uwagę również inne osoby. "Jest również SOP wokół niektórych osób, pana prezydenta, a wokół prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego są jego doradcy - powinni zwrócić uwagę, że prosimy o zwiększenie dystansu i tyle" - powiedział.
Zobacz: Nie ma ofiar koronawirusa w Lombardii, ale na poluzowanie restrykcji w regionie za wcześnie
Koronawirus w Polsce. Obowiązek zakrywania ust i nosa
Zakrywanie ust i nosa za pomocą części odzieży, przyłbicy, maski albo maseczki obowiązuje w Polsce od 16 kwietnia. Ma na celu ochronę innych osób przed ewentualnym zarażeniem koronawirusem ze strony osób przechodzących COVID-19 bezobjawowo.
Obowiązek ten dziś dotyczy osób:
- podróżujących w pojazdach komunikacji miejskiej, jak np. autobusy, metro czy tramwaj;
- w samochodach, gdy podróżują one z osobami obcymi, z którymi nie mieszkają, jak np. sąsiedzi, przyjaciele;
- poruszających się po ulicy i placach – do tej grupy zaliczają się również osoby jeżdżące na rowerach i hulajnogach;
- pracujących w zakładach pracy, gdy mają styczność z osobami z zewnątrz;
- w budynkach użyteczności publicznej, jak np. szkoła, urzędy, szpitale, banki itp.;
- w sklepach i na targowiskach;
- w punktach usługowych;
- znajdujących się na klatkach schodowych, w windach, pralniach czy jakiejkolwiek innej części wspólnej, z której korzystają wszyscy mieszkańcy bloków
Nakaz zakrywania ust i nosa nie obowiązuje:
- dzieci do lat 4;
- osób, które borykają się z problemami z oddychaniem – nie ma konieczności okazania zaświadczenia czy orzeczenia;
- osoby, które ze względu na swój stan zdrowia nie są w stanie same założyć i zdjąć maseczki – nie ma konieczności okazania zaświadczenia czy orzeczenia;
- osób jadących wspólnie autem, jeżeli razem mieszkają;
- osób jadących autem razem z dzieckiem do 4. roku życia;
- osób pracujących, jeżeli nie mają one kontaktu z osobami z zewnątrz – jeżeli bezpośrednio obsługują interesantów lub klientów, muszą zakładać maseczkę;
- kierowców zbiorowego transportu publicznego oraz przewoźników prywatnych, jeżeli są odgrodzeni odpowiednio od pasażerów;
- osób duchownych sprawujących obrzędy religijne;
- rolników w czasie pracy w gospodarstwie;
- żołnierzy Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej i wojsk sojuszniczych, funkcjonariuszy służb Kontrwywiadu Wojskowego i Wywiadu Wojskowego, w czasie pełnienia swoich funkcji.
Emilewicz: zakładam, że cena maseczki z "Polskiej Szwalni" wyniesie kilkanaście złotych