Policjant wykorzystał zatrzymaną na komendzie. Jest wyrok
by INTERIA.PLSąd Okręgowy w Toruniu utrzymał wyrok sądu pierwszej instancji i skazał byłego policjanta z Brodnicy na dwa i pół roku więzienia za seksualne nadużycie stosunku zależności. Orzeczenie jest prawomocne. Mężczyzna otrzymał także 15-letni zakaz pracy w charakterze funkcjonariusza publicznego.
Do przestępstwa, o które był oskarżony ekspolicjant Krzysztof G., doszło w 2017 r. Będąc kierownikiem izby zatrzymań w Komendzie Powiatowej Policji w Brodnicy, miał on w toalecie wykorzystać seksualnie zatrzymaną do jednej ze spraw kobietę. Następnego dnia pokrzywdzona złożyła zawiadomienie o przestępstwie.
Funkcjonariusz usłyszał zarzut przekroczenia uprawnień w celu osiągnięcia korzyści osobistej, a także gwałtu. G. został zawieszony w czynnościach w związku ze wszczętym postępowaniem dyscyplinarnym, a kilka dni później wydalony z policji "ze względu na interes służby". Nie przyznał się do winy.
Zmiana kwalifikacji prawnej
Zarówno sąd pierwszej, jak i drugiej instancji przyjął inną kwalifikację prawną, a mianowicie przekroczenie uprawnień i seksualne nadużycie stosunku zależności. Były funkcjonariusz został skazany na dwa i pół roku więzienia. Ma także 15-letni zakaz pracy w charakterze funkcjonariusza publicznego oraz musi zapłacić pokrzywdzonej częściowe zadośćuczynienie w kwocie 10 tys. zł.
Prokuratura wnosiła w swojej apelacji o uznanie jego czynu za gwałt i wymierzenie kary sześciu lat więzienia. Obrońca G. chciał uniewinnienia. Proces toczył się z wyłączeniem jawności.
"Przestępstwo nadużycia stosunku zależności, o nieco innym charakterze i zamiarze niż gwałtu, przewiduje zagrożenia karą pozbawienia wolności do lat trzech. Jeżeli Sąd Rejonowy w Brodnicy wymierza karę dwóch i pół roku pozbawienia wolności, to trudno zgodzić się ze stwierdzeniem, że jest to kara rażąco łagodna, gdyż ona jest wymierzona w górnych granicach zagrożenia. W naszej ocenie, ta kara jest słuszna i sprawiedliwa w odniesieniu do tego, co wydarzyło się na terenie izby zatrzymań" - mówił, uzasadniając wyrok sędzia Andrzej Walenta.
Gwałtu nie było
Walenta podkreślił, że w ocenie sądu ustalenia faktyczne z pierwszej instancji są słuszne, więc nie ma podstaw do wzruszenia wyroku. Dodał, że w tym przypadku nie zostały wyczerpane znamiona gwałtu, gdyż nie było użycia siły, groźby użycia siły ani podstępu.
"Ani jedna, ani druga strona nie neguje tego, że doszło do kontaktu, zbliżenia płciowego między nimi. Oskarżony twierdził, że jeżeli już, to była to inicjatywa pokrzywdzonej. (...) Zeznania kobiety wskazują, że do tego doszło z inicjatywy oskarżonego. (...) W toalecie doprowadził on do realizacji swojego zamierzania obcowania płciowego, co miało miejsce. Pokrzywdzona podkreśliła, że nie godziła się na to, ale nie krzyczała i nie wzywała pomocy, bo wiedziała, że są sami i nikt jej nie pomoże. (...) Dodała, że miała zamiar od samego początku zawiadomić o tym, co się wydarzyło" - przedstawiał okoliczności przestępstwa sędzia Walenta.
Dodał, że sąd uznał zeznania oskarżonej za spójne i wiarygodne, gdyż już drugiego dnia po zmianie dyżurnego w izbie zatrzymań kobieta poinformowała o fakcie wykorzystania seksualnego.
Inne zarzuty dla Krzysztofa G.
To nie jest jedyne postępowania karne, w którym oskarżony jest Krzysztof G. W Sądzie Rejonowym w Brodnicy w październiku ruszył jego proces o przestępstwa seksualne wobec innych czterech kobiet.
Zdaniem prokuratury, były policjant miał na komendzie zgwałcić jedną z nich, a wobec dwóch innych — w tym samym miejscu — doprowadzić do tzw. innych czynności seksualnych, m.in. całując je, dotykając ich miejsc intymnych oraz władające ręce pod odzież. Czwarty z zarzutów dotyczy usiłowania gwałtu, którego Krzysztof G. miał się dopuścić w mieszkaniu ofiary.