Żużel. Stal Gorzów już poluje na Vaculika. Temat Karczmarza należy w końcu przeciąć (wywiad)
by Jarosław GalewskiBogusław Nowak komentuje ostatnie wydarzenia w truly.work Stali Gorzów. Legenda klubu mówi o dobrej zmianie i medalowych nadziejach, Rafale Karczmarzu, a także o możliwym powrocie Martina Vaculika.
Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Władysław Komarnicki uważa, że truly.work Stal Gorzów pojedzie w tym roku w finale ligi. To przesada czy podziela pan jego pogląd?
Bogusław Nowak, legenda Stali Gorzów: Nie widzę w tym przesady. Myślę, że po cichu wszyscy w Gorzowie na to właśnie liczymy. W Stali zaszło tyle zmian, że optymizm jest zrozumiały. Wiele osób mocno się zaangażowało. Czuć nową energię.
O jakich zmianach pan mówi?
Przede wszystkim o zmianie kierownictwa. Jest nowy prezes, świeże pomysły na marketing. To wszystko widać gołym okiem. Klub jest na dobrym kursie, żeby osiągnąć coś wielkiego. Poza tym optymizm powoduje również skład. Ta drużyna wydaje się kompletna lub prawie kompletna. Zwłaszcza przyjście Iversena podziałało pozytywnie, bo to facet, który dobrze czuje się w tym środowisku. To w Stali jeździło mu się najlepiej.
Mówi pan, że zmiana kierownictwa dała wiele dobrego. Czy Ireneusz Maciej Zmora był zatem złym prezesem?
Nie o to mi chodzi, ale uważam, że zawsze prędzej czy później przychodzi moment, kiedy potrzebna jest zmiana, nowa energia i świeże spojrzenie. Prezes Zmora był w klubie długo i to wszystko się broni, bo po drodze mieliśmy przecież wielkie sukcesy. Nowe rozdanie było jednak wszystkim potrzebne. Kiedy żegnał się oficjalnie ze Stalą, to przecież mu dziękowaliśmy, choć początki naszej współpracy były różne. Później do pewnych rzeczy się przekonał i działaliśmy wspólnie. Wyglądało to wręcz bardzo dobrze, ale czasami potrzebne są kolejne bodźce. Nowy prezes zawsze chce się wykazać i to najlepiej widać teraz w Gorzowie.
Finał to byłby wielki sukces. A jaki powinien być cel minimum Stali?
Pierwsza czwórka. Walka o medal także jest realna.
A nie ma pan poczucia niedosytu? Z jednej strony mówi pan, że przyszedł Iversen. Można powiedzieć, że sukcesem jest zatrzymanie Kasprzaka, ale formacja juniorska nie gwarantuje kompletnie nic. Karczmarz może w ogóle nie wyjechać na tor, a Bartkowiak miał w zeszłym roku kilka dobrych biegów.
Jest wiele racji w tym, co pani mówi. Liczę jednak, że u juniorów w końcu nastąpi przełom. Do tego potrzeba także trochę cierpliwości, bo nic nie wydarzy się z dnia na dzień. Uważam, że wcale nie musi być tak źle. Bartkowiak przez ostatni rok zebrał trochę doświadczeń i powinien jechać lepiej.
A może należało kupić juniora?
No ale kogo? Kto taki był do wzięcia? Jest kilku juniorów na wysokim poziomie, ale ich nikt nie puści. Cała reszta wcale nie musi oznaczać zmiany na lepsze. Dobrze, że Stal postawiła na swoich. Chłopacy są ciekawi, ale trzeba im poświęcić rok, a może nawet dwa lata. Zobaczymy, co się z tego wykluje. Zalecam jednak spokój, którego zabrakło w przypadku Bartkowiaka.
Jak to?
Rok temu wszyscy położyli mu na plecach za duży ciężar. Moim zdaniem oczekiwania były naprawdę duże i to go trochę zdołowało.
A Stal powinna walczyć o Rafała Karczmarza i namawiać go do jazdy?
Niekoniecznie.
Dlaczego?
Jeśli zawodnik ma problemy, o których głośno mówi, to proszenie się i kombinowanie nie jest dobrym rozwiązaniem. Gdy mamy do czynienia z sytuacją, w której druga strona sama nie wie, czego chce, to lepiej to jak najszybciej przeciąć. Poza tym niech pan spojrzy na to inaczej. Jest połowa lutego, za chwilę zawodnicy wyjadą na tor, a ten temat nie jest do końca rozwiązany. W klubie są inni juniorzy, którzy czekają i pewnie sami nie wiedzą, czego się do końca spodziewać, bo ciągle czytają o tej sprawie. Myślę, że warto to już przeciąć i dać szansę następnym.
Nowy prezes zapowiada walkę o widowiska. Na stadion Edwarda Jancarza ma wrócić wielkie ściganie, a to oznacza, że trener Stanisław Chomski będzie znowu pod presją. To dobrze?
Może i trzeba szukać nowych rozwiązań, ale dyskusja na temat przebudowy toru i widowisk jest dla mnie drugorzędnym tematem. Najwięcej zależy od dyspozycji zawodników i wyników. Nie twierdzę, że nie należy nic robić, ale myślę, że ludzie będą chodzić na Stal, jeśli ta drużyna zacznie robić wyniki. Nikt nie będzie wtedy liczyć, czy było pięć, czy dziesięć mijanek. To będzie kluczowe. Tak po prostu jest i nic na to nie poradzimy.
A co z trenerem Chomskim? Stal to przecież ewenement. Jedyny klub, który ciągle mówi trenerowi, że ma nie tylko wygrywać, ale jeszcze robić widowisko. Nigdzie tego nie ma.
Pewnie trenerowi nie jest lekko, bo to zawsze dodatkowy temat do rozliczeń. Presja rośnie i może męczyć szkoleniowca. Coś w tym jest, że Stal jako jedyna nakreśliła sobie sama dodatkowy plan. Dla mnie to jednak naprawdę drugorzędna kwestia. Są inne tematy. Mamy mistrza świata, któremu trzeba okazać odpowiedni szacunek, bo to coś pięknego. Przecież on przykrył wszystko, co było złe w gorzowskim żużlu po zeszłym roku. Ważniejsze od toru jest zatrzymanie tego chłopaka. Poza tym proszę pamiętać, że Bartka czeka szalenie trudny rok.
Dlaczego?
Z kilku powodów. Przede wszystkim chodzi o zasadę "bij mistrza". Każdy będzie się na niego szykować, a to dla niego nowa sytuacja. Poza tym po ostatnich sukcesach wszyscy będą oczekiwać od Bartka cudów. Drugie miejsca będą rozkładane na czynniki pierwsze. Jemu wcale nie będzie z tym łatwo. Mam jednak nadzieję, że pojawi się też zdrowy rozsądek. Apeluję, żeby tak było, bo Bartek to mistrz, ale on tak samo potrzebuje wsparcia. Jest tylko człowiekiem.
Prezes Marek Grzyb mówi, że po sezonie 2020 chciałby ściągnąć do Stali Gorzów zawodnika z pierwszej dziesiątki PGE Ekstraliga. Na kogo by pan postawił?
Na Martina Vaculika. Sprawdził się i robił dobrą robotę dla klubu. Poza tym wydaje mi się, że to już coś więcej niż tylko pomysły. Ten powrót jest moim zdaniem bardzo możliwy. Odejście Martina było zresztą jednym z największych błędów transferowych ostatnich lat. Z nim nie byłoby jazdy w barażach.
A kto poza Stalą Gorzów będzie w czwórce?
Unia Leszno, Włókniarz Częstochowa i Sparta Wrocław. W tym ostatnim przypadku wszystko zależy jednak od tego, czy będzie Maksym Drabik. Bez niego byłoby wrocławianom bardzo trudno. Tak naprawdę od obecności jednego zawodnika może zależeć, jak poukłada się cała liga.
WP SportoweFakty