„PlayWay zrobił dla polskiego gamingu więcej niż CD Projekt”
by WitoldPodejrzewam, że niektórzy się z taką opinią nie zgodzą.
W ostatnich dniach zrobiło się bardzo głośno o firmie znanej przede wszystkim z tworzenia i wydawania dziesiątek symulatorów (że wymienię tylko kilka: House Flipper, seria Car Mechanic Simulator, Cooking Simulator, Thief Simulator, Rover Mechanic Simulator, Plane Mechanic Simulator, Train Mechanic Simulator... dostrzegacie pewien trend). Kapitalizacja giełdowa spółki przekroczyła bowiem 2 miliardy złotych – jako druga gamingowa firma w Polsce – a kolejne dni były dla niej porównywalnie dobre.
Temat ten przyciągnął uwagę mediów zarówno branżowych, jak i związanych z giełdą, nic więc dziwnego, że i w rozmowie Strefy Inwestorów z Maciejem Miąsikiem rozmawiano o PlayWayu. Miąsika przedstawiać nie muszę – w końcu to jeden z bardziej znanych weteranów polskiej branży (pracował m.in. nad pierwszymi Wiedźminami czy Beat Copem). Gdy developer został zagajony, co odpowiada studentom, gdy pytają go jak zdobyć fundusze na produkcję gier, odparł:
Kiedyś im mówiłem, żeby zarobili gdzieś indziej albo pożyczyli. To były takie czasy, że sam miałem problemy ze zdobywaniem pieniędzy na tworzenie gier, mimo że miałem kilka sukcesów na koncie. Sytuacja początkującego dewelopera była wtedy beznadziejna. Dzisiaj im mówię – idź do Krzyśka [śmiech].
Mówisz o Krzysztofie Kostowskim z PlayWaya?
Tak. Nie jestem fanem metod pracy Krzysztofa Kostowskiego, ale muszę mu oddać to, że moim zdaniem PlayWay zrobił dla polskiego gamingu więcej niż CD Projekt. CD Projekt może zmienił postrzeganie branży, ale realnych pieniędzy w sektor i w teamy, które realizują swoje projekty Krzysiek włożył dużo, dużo więcej.
Miąsik dodał też, że choć CD Projekt poprawił w jakimś stopniu wizerunek Polski na świecie, to w naszej rodzimej branży nie zmieniło to za wiele. Co innego działalność PlayWaya:
[...] Wszystkim innym, którzy nie chcą robić takich gier jak CD PROJEKT, albo mają swój pomysł, pieniądze może dać Krzysiek. On inwestuje w te studia, nigdy nie sprzedaje akcji, mniej lub bardziej, ale zawsze je wspiera i dzięki niemu są w stanie pozyskać inwestorów. To jest naprawdę przełom i gdyby nie to polski gaming nie byłby dzisiaj tak ciekawy jak jest. Obecnie doczekaliśmy się także innych krajowych wydawców skłonnych do finansowania polskich produkcji, co zwiększa jeszcze bardziej różnorodność i szanse na niespodziewane hity.
Zdaniem developera inwestorzy są dużo pewniejszym źródłem finansowania niż wydawcy – chociaż z zadowoleniem przyjął pojawienie się w ostatnim czasie na naszym rynku tych drugich. Stwierdził również, że tytuły „średniodrogie” (między milionem a 10 milionami dolarów) są „gamingową strefą śmierci”, ponieważ w tym segmencie trudno o sukces, a porażka boli szczególnie mocno. Miąsik uważa także, iż odpowiednik Spotify w naszej branży zabiłby większość studiów – w takim wypadku model netfliksowy (opłacany abonament i firma kupująca grę od producentów) byłby lepszy, chociaż wciąż nieidealny.
Przy okazji przypominamy nasz wywiad z Maciejem Miąsikiem, w którym developer wypowiadał się o piractwie, crowdfundingu i wielkich wydawcach.