DTM. Łukasz Kuczera: Robert Kubica w pułapce. Może zamknąć usta krytykom, ale nie musi (komentarz)
by Łukasz Kuczera- Lubię wyzwania - powtarzał kilkukrotnie Robert Kubica po ogłoszeniu startów w DTM. 35-latek lubi też ryzyko. Bo stawiając na zupełnie nową serię, sporo ryzykuje. Jeśli coś pójdzie nie po jego myśli, krytycy ruszą ze zdwojoną siłą.
czy , czyli najlepsi kierowcy ostatniej dekady, nazywali jednym z największych rywali w swojej karierze. - Zawsze najtrudniej było go pokonać - mówił kilkukrotnie Hamilton, który w swoim życiu miał nieco więcej szczęścia niż Kubica.
Brytyjczyk właśnie zaczyna marsz po rekordowy, siódmy tytuł mistrza świata F1. Kubica być może na dobre wypadł z F1. Za to w roku 2020 podejmie się nowego wyzwania - będą nim starty w DTM. Mocnej serii, ale jednak pod względem rozpoznawalności czy popularności sytuowanej piętro niżej niż F1.
- Jeśli ktoś myśli, że będę od razu wygrywać w DTM, może się grubo pomylić - powiedział Kubica w czwartek. Wśród polskich fanów można jednak znaleźć dość liczne grono, które w ten najbardziej optymistyczny scenariusz wierzy.
Kubica znajduje się w sytuacji, w której po ubiegłym sezonie F1 spore grono dziennikarzy i kibiców skreśliło go. Zdaniem wielu, występy w barwach pokazały, że nie przypomina kierowcy sprzed wypadku w roku 2011. Nie brakuje opinii, że to wszystko przez kontuzjowaną rękę. On sam wielokrotnie odrzucał tę tezę, niejako zrzucając wszelkie problemy na barki mało konkurencyjnego modelu FW42 i amatorskich realiów panujących w zespole z Grove.
Dlatego rok 2020 może być dla Kubicy ostatnią szansą na pokazanie światu, że wcale nie zapomniał jak się jeździ, że miał rację powtarzając z uporem maniaka, że problem w zeszłej kampanii F1 leżał w Williamsie, a nie w nim, że faworyzowanie George'a Russella doprowadziło do wygrania przez Brytyjczyka wszystkich sesji kwalifikacyjnych w minionym sezonie.
Jeśli Kubica będzie pojawiać się w czołówce DTM, nie mówiąc już nawet o wygraniu choć jednego wyścigu w debiutanckim sezonie, to krytycy powinni raz na zawsze zamknąć usta. Mogą mówić, że to "tylko" DTM, ale fakty są takie, że nie ma tam kierowców z przypadku. Część z nich być może ma nawet większe umiejętności niż ich koledzy po fachu z F1. Tyle że na pewnym etapie zabrakło im na przykład sponsora albo bogatego ojca. Dlatego trafili do DTM.
Kubica znajduje się jednak w pułapce. Musimy bowiem mieć świadomość tego, że trafił do BMW, czyli zespołu, który w zeszłym roku był znacznie gorszy od Audi. Firma z Monachium miała poświęcić całą zimę na poprawę swojego M4 DTM, ale konstrukcja nadal ma ważyć więcej niż konkurencyjny RS5 DTM. Dlatego układ sił w DTM może pozostać niezmieniony.
W przypadku Kubicy konieczne też będzie dostosowanie się do wymogów DTM, w którym mamy zupełnie inne wyczucie samochodu i opon firmy Hankook. To nieznane realia dla krakowianina, który będzie potrzebować czasu, aby wycisnąć maksimum z M4 DTM. Nie zrobi kilku kroków naraz. Zwłaszcza w przypadku kwalifikacji, gdzie każdy detal ma znaczenie. Długa jest przecież lista kierowców z F1, którzy w DTM sobie nie poradzili.
Dodatkowo Polak będzie startować w prywatnym zespole Orlen Team ART, w którym zorganizowanie pracy i dopieszczenie każdego szczegółu również będzie wymagać czasu. Jeśli Kubica w DTM będzie dojeżdżać do mety chociażby w okolicach dziesiątego miejsca, to znów z ukrycia wyjdą jego krytycy i będą przypominać, że krakowianin skończył się w momencie wypadku w roku 2011.
Zwłaszcza że jego starty finansowane będą przez Orlen, a więc państwową firmę. Nie wszyscy mają pojęcie o marketingu sportowym, o rebrandingu stacji prowadzonym przez polskiego giganta w Niemczech i Czechach. Dla przeciętnego Kowalskiego firma z Płocka, stawiając na Kubicę, wyrzuca publiczne pieniądze w błoto. Jeśli 35-latek będzie wygrywać, będzie względny spokój. Jeśli będzie inaczej, możemy być świadkami masowej krytyki.
W interesie DTM jest jednak, aby Kubica osiągał dobre wyniki. Byłby to ciąg dalszy pięknej historii powrotu do rywalizacji po fatalnym wypadku, po wielu latach ciężkiej pracy i mnóstwie wyrzeczeń. Paradoksalnie, to właśnie ta seria mogłaby skorzystać na doświadczeniach Polaka. Spożytkować jego powrót do ścigania w większym stopniu niż Formuła 1 przed rokiem. Bo słabe wyniki Williamsa doprowadziły do tego, że na pewnym etapie historia Kubicy przestała tak bardzo emocjonować przeciętnego widza F1.
Dobre wyniki w DTM mogłyby pomóc krakowianinowi w staraniach o powrót do F1. W końcu Kubica nie zamknął jeszcze tego rozdziału swojego życia.
Czytaj także:
Kubica z marszu stał się gwiazdą DTM
Kubica nie chce zdradzić, w ilu treningach F1 pojedzie
WP SportoweFakty