Dwa myśliwce F-16 skasowane przez wojsko, wiele maszyn nie jest w stanie latać
Dwa samoloty bojowe F-16 zostały skasowane, a wiele jest wykorzystywanych jako dawcy części do innych maszyn – donoszą źródła Onetu. Według naszych informacji zdolna do lotu jest niewielka liczba myśliwców. Ministerstwo Obrony Narodowej chwali się wysoką realizacją planów lotu, ale na pytania o skasowane F-16 i liczbę maszyn zdolnych do latania nie odpowiada.
by Edyta Żemła- Według źródeł Onetu polskie Siły Powietrzne nie posiadają już 48, ale 46 myśliwców F-16
- Łącznie z postradzieckimi maszynami MiG-29 i Su-22 Siły Powietrzne dysponują 93 myśliwcami, większość z nich jest w złym stanie lub niezdolna do latania
- Oprócz skasowanych samolotów problemem jest przemontowywanie części ze starszych maszyn do nowych. MON twierdzi, że to normalna praktyka. „Kanibalizowanie” maszyn potwierdza były pilot F-16 ppłk Tomasz Łyżwa
- Według ppłk. Łyżwy Polacy nie są w stanie wykorzystać pełnego potencjału F-16, więc tym bardziej nie będą w stanie wykorzystać znacznie droższego i bardziej zaawansowanego F-35
O fatalnym stanie postradzieckich myśliwców wykorzystywanych przez polskie Siły Powietrzne piszemy w Onecie od wielu miesięcy. Po licznych wypadkach i uziemieniach rozpadają się ze starości postradzieckie myśliwce MiG-29 i Su-22. Według naszych informacji z ogólnej liczby 29 maszyn MiG-29 obecnie zdolnych do latania jest około sześciu.
Problemy polskich F-16
Według najnowszych informacji, które uzyskaliśmy, duże problemy trapią także amerykańskie myśliwce F-16. Oficjalnie polskie siły powietrzne mają ich na stanie 48, jednak według naszych informatorów dwa z nich były w tak złym stanie, że zostały skasowane. Ministerstwo Obrony Narodowej nie odniosło się do naszego pytania o skasowane myśliwce, pisząc jedynie, że „liczba samolotów F-16 jest wystarczająca do zadań stawianych jednostkom Sił Powietrznych”.
Według naszych informacji oba statki powietrzne skasowano w 2019 roku. Jeden z nich nie latał od wielu lat. Nasi informatorzy twierdzą, że uległ poważnemu uszkodzeniu w wyniku przyziemienia, czyli zbyt twardego lądowania przez amerykańskiego pilota, który tuż po tym wydarzeniu został odesłany do USA.
Kanibalizowanie maszyn. "U nas to jest powszechne"
Kolejny problem myśliwców w polskich Siłach Powietrznych to przerzucanie części z maszyn w gorszym stanie do tych, które dają nadzieję na dłuższe latanie. Opisywaliśmy to zjawisko jako powszechną praktykę w postradzieckich maszynach, jednak to samo dzieje się w F-16.
W odpowiedzi na nasze pytanie dotyczące wymiany części pomiędzy maszynami MON napisał, że „W ramach usprawniania samolotów stosuje się przebudowę części pomiędzy statkami powietrznymi. Przebudowa części nie jest zjawiskiem szczególnym i jest stosowana przez wielu użytkowników samolotów F-16, w tym USAF [Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych – red.]".
– U nas to jest powszechne – mówi ppłk Tomasz Łyżwa, były pilot myśliwców Su-22 i F-16, dodając, że na amerykańskich maszynach ta praktyka jest stosowana od wielu lat. – Za moich czasów też je kanibalizowano. Im starszy statek powietrzny tym to jest powszechniejsze.
Choć MON chwali się, że „w 2019 r. na samolotach F-16 wykonano 98,59 proc. planowanego nalotu”, nasze źródła twierdzą, że obecnie zdolnych do latania jest około 30-40 proc. tych maszyn. Jeszcze gorzej było w zeszłym roku: – Kiedy byłem na wspólnych ćwiczeniach polskich i amerykańskich F-16, latała cała amerykańska eskadra i tylko cztery polskie maszyny – mówi.
Według ppłk. Łyżwy przyczyn „głębokiej zapaści” w Siłach Powietrznych jest wiele. – To jest problem systemowi i nikt nie ma pomysłu na jego rozwiązania – mówi. – Brakuje pieniędzy, które w czasach pokoju są przesuwane na inne cele. Morale jest bardzo niskie. Ciągle jesteśmy o krok do tyłu w szkoleniu, bo odchodzą technicy, piloci, także z powodów finansowych.
O zarobki kadry technicznej i lotniczej zapytaliśmy MON, który znowu uchylił się od odpowiedzi, pisząc, że „uposażenia żołnierzy zawodowych zależą od posiadanego przez nich stopnia wojskowego i dodatków wynikających m.in. z okresu, miejsca i warunków pełnionej służby oraz obowiązków wykonywanych na zajmowanym stanowisku służbowym”.
Części od Lockhead Martin docierają z opóźnieniem
Na drogie części nie ma w wojsku pieniędzy, ale też według naszych źródeł, jeśli części już docierają, to często z opóźnieniem, ponieważ dostarczający części do F-16 koncern Lockhead Martin w pierwszej kolejności zaopatruje stacjonujące w Europie jednostki amerykańskie, a dopiero potem samoloty z krajów europejskich, w tym Polskę.
Koncern odmówił nam skomentowania tej informacji. John Neilson, dyrektor ds. komunikacji Lockhead Martin w Europie, napisał: „Lockheed Martin przykłada ogromną wagę do potrzeb swoich klientów na całym świecie i szczyci się sukcesami w tym zakresie. Komentowanie informacji pochodzących z anonimowych źródeł byłoby niewłaściwe”.
"Jeśli nie wykorzystujemy F-16, tym bardziej nie wykorzystamy F-35"
Odrębnym problemem jest zdolność polskich sił powietrznych do wykorzystania posiadanych maszyn z powodu braku w wyszkoleniu, a także niedofinansowania tych maszyn. – My od samego początku istnienia F-16 w Polsce nie jesteśmy w stanie w pełni wykorzystać ich potencjału – mówi ppłk Łyżwa. – A jeżeli nie jesteśmy w stanie wykorzystać F-16 to w jeszcze większym stopniu nie będziemy w stanie tego zrobić przy znacznie droższych i bardziej skomplikowanych F-35. Moim zdaniem powinniśmy wymienić wszystkie maszyny na F-16 i na nich skoncentrować środki finansowe i szkolenie - podkreśla.
Ale na to jest już za późno. Wartość podpisanego w 2003 roku kontraktu na F-16 wyniosła 3,2 mld dol. Dziś minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak podpisał kontrakt na F-35 warty 4,6 mld dol.
(kb)