https://media.wplm.pl/thumbs/ODI1L3VfMS9jY19hYjRkYi9wLzIwMjAvMDEvMzEvMTE2MC82MTcvMzA4Mjg1YzYxNGM3NGZjM2JhNTIxOTYyNGI5NDM1ZGUucG5n.png
Generał Mariusz Zaruski / autor: Domena publiczna

To on połączył Bałtyk z Tatrami! Gen. Zaruski wyprowadził Polaków w morze i wytyczał górskie szlaki. Marzył o silnej Polsce. Dziś 153. rocznica jego urodzin

by

Generał szczytów i fal! Wybitny, charyzmatyczny, wszechstronny, niezwykły. Generał Mariusz Zaruski to wybitna postać polskiego taternictwa i równie wybitna postać polskiego żeglarstwa morskiego. Obie dziedziny urosły w Polsce do rangi narodowych właśnie dzięki jego staraniu. Z jednej strony: kochający góry taternik, grotołaz, ratownik górski, popularyzator narciarstwa i turystyki górskiej, a przede wszystkim założyciel Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego i człowiek wytyczający tatrzańskie szlaki. Z drugiej strony: kochający morze marynarz, żeglarz, pionier polskiego żeglarstwa i wychowania morskiego, twórca i krzewiciel polskiego jachtingu, instruktor harcerski i wychowawca młodzieży. Generał Zaruski to także artysta: fotografik, malarz, poeta i prozaik. Ale także wierny Polsce żołnierz: zesłaniec, legionista, ułan, generał Wojska Polskiego i adiutant generalny prezydenta RP. Zmarł w sowieckim więzieniu w 1941 roku, po wcześniejszym aresztowaniu przez NKWD. Dziś 153. rocznica jego urodzin.

Pływałem, (…) mokłem i marzłem na pokładach jachtów nie po to, ażeby z Was uczynić sportowców, lecz dlatego, ażebyście Wy, jako Polacy, poznali morze, uczuciem z nim się związali, uznali je za własną bezcenną wartość, bez której niema życia dla dzisiejszej Polski. W tej myśli pracowałem, pływałem po morzu (…) Albowiem dawno przyszedłem do przekonania, że jachting morski poruszy sumienie narodu, który zrozumie błędy przeszłości i postara się je naprawić…

— napisał generał Mariusz Zaruski w przedmowie do książki „Wśród wichrów i fal”.

Marzył o Polsce silnej, zdolnej czerpać potencjał z odzyskanego dostępu do morza, niezależnej, suwerennej. Znał dobrze smak wolności i trudy niewoli. Jako więzień polityczny spędził kilka lat na zesłaniu, gdzie trafił za organizowanie ruchu narodowego w Odessie. Czytelnicy „Tygodnika Ilustrowanego” dowiedzieli się o jego istnieniu w 1898 roku, gdy na łamach czasopisma opublikowano „Sonety północne” autorstwa Mariusza Zaruskiego. Świat literacki oniemiał, czytając utwory młodego, nieznanego nikomu autora.

Co za jeden? Gdzie przebywa? W jaki sposób tak dobrze poznał ziemie i morze Dalekiej Północy? – pytano przez czas dłuższy, zanim się nie wyjaśniło, że Sonety przysłane zostały z Archangielska i że wyszły spod pióra wygnańca politycznego

— czytamy w przedmowie Zdzisława Dębickiego do książki Mariusza Zaruskiego „Na morzach dalekich i bliskich”.

Jako student uniwersytetu w Odessie, Mariusz Zaruski zaciągał się podczas wakacji na okręty Rosyjskiego Towarzystwa Żeglugi i Handlu i Floty Ochotniczej. Opłynął dzięki temu Daleki Wschód, odwiedził Chiny, Japonię, Syberię, Indie, Egipt, Syrię. Tuż po zakończeniu studiów został aresztowany za organizowanie ruchu narodowego w Odessie. Po półtorarocznym więzieniu zesłano go na pięć lat do guberni archangielskiej. W Archangielsku, zanim zaczął pisać własną poezję, przetłumaczył z rosyjskiego Nadsona i jak podają źródła, była chyba jedyną książką wydaną wówczas po polsku w Archangielsku. Po usilnych, kilkuletnich staraniach otrzymał od gubernatora archangielskiego zgodę na zaciągnięcie się na żaglowiec „Dzierżawa”, dając słowo honoru, że nie ucieknie. Opłynął dzięki temu Ocean Lodowaty, poznał wybrzeża Norwegii. Miłość do żeglowania była tak silna, że zdołał się wystarać o zgodę wstąpienie do szkoły morskiej. Tak otworzył się przed nim kolejny etap przygody, zakończony kapitanowaniem na żaglowcu „Nadzieja”.

Po powrocie z wygnania zamieszkał w Krakowie, gdzie rozpoczął studia na Akademii Sztuk Pięknych. Był uczniem prof. Wyczółkowskiego i Mehoffera. W 1907 r. zakończył studia i osiadł w Zakopanem. Zachwycony górami, dzielił się ich pięknem nie tylko w przestrzeni artystycznej, ale i praktycznej. Zachęcał do aktywnej turystyki górskiej, widząc w zmaganiu się człowieka z majestatem gór przestrzeń do wykuwania charakterów dla – jak twierdził –pokolenia zniedołężniałego fizycznie i skarlałego duchowo w szkole rosyjskiej i austriackiej. Zaczął zarażać Polaków narciarstwem, zachęcać do zimowych wędrówek, organizował kursy, wycieczki, głosił odczyty, wytyczał tatrzańskie szlaki. W trosce o bezpieczeństwo, założył Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe. Stał na jego czele i sam prowadził wyprawy.

Z Zakopanego wyjechał wraz z wybuchem I wojny światowej. W 1 pułku ułanów służył począwszy od stopnia podporucznika aż do rotmistrza. Podczas wojny polsko-bolszewickiej był dowódcą 11. Pułku Ułanów i uczestniczył m.in. w walkach o Wilno. Za zasługi na polu bitwy został odznaczony orderem Virtuti Militari. W 1923 roku mianowany został adiutantem generalnym prezydenta Rzeczypospolitej.

Gdy tylko Polska odzyskała dostęp do morza, napisał pierwszą i jedyną wówczas polską morską książkę techniczną pt. „Współczesna żegluga morska”. Doskonale wiedział i przekonywał do tego innych, że przyszłość państwa polskiego, jego rozwój i siła, zależą w dużej mierze od tego, czy zdoła poczynić właściwy użytek z Bałtyku, czy zbuduje własną flotę wojenną i handlową. Ale dostęp do morza niósł dla generała Zaruskiego jeszcze jedną, fundamentalną wartość. Jako doświadczony żeglarz, miał świadomość wychowawczego waloru żeglowania. W morzu widział czynnik wychowawczy i formacyjny dla narodu, który przez wieki zasiedział się na lądzie.

W przedmowie autorskiej do książki „Na skrzydłach jachtów” generał Zaruski ujawnia cel opisywania swoich morskich przygód.

Podróże moje na jachtach „Witeź” i „Junak” nie są dziełem przypadku” dążyłem do nich i przeprowadzałem je planowo, uparcie i w ogóle w całym tym żeglowaniu doznawałem pełni rozkoszy włóczęgi morskiej, którą odczuć jest zdolny tylko człowiek kochający morze, w dodatku marynarz, to rzecz drugorzędna, mogąca obchodzić oprócz mnie co najwyżej grono moich przyjaciół i znajomych. Mnie zaś chodziło o to, ażeby stały się one własnością społeczeństwa lub przynajmniej tej jego części, która rwie się do czynu. Pragnąłem przykładem „Witezia” oderwać od brzegu tych, którzy kąpią się w morzu, pływają w kajakach albo na rybackich żaglówkach zawsze tuż-tuż, o sto metrów od brzegu, i pociągnąć ich samych albo przynajmniej ich dusze na pełne morze.

Generał Zaruski niestrudzenie uświadamiał Polakom konieczność z potencjału rozwojowego, jaki niesie dostęp do morza.

Jest rzeczą niedopuszczalną, żeby Polska, po wieloletnim władaniu wybrzeżem morskim, nie posiadała jeszcze rozgałęzionego jachtingu morskiego – prawdziwie morskiego, ażeby jachty nasze, których niezbyt wiele mamy, kręciły się wiecznie w zaczarowanym trójkącie: Gdynia – Hel – Gdańsk.

Prawda, że nasz brzeg jest niegościnny: nie posiada wysp, wysepek, zalewów i zatok, a sąsiedzkie stosunki nie zachęcają do najbliższych podróży na wschód czy na zachód. Dla mnie jednak z przesłanej tych wyłania się wyraźny wniosek logiczny, nawiasem mówiąc, dogadzający mi bardzo: nasz jachting musi być jachtingiem pełnomorskim, musi kierować się na morze otwarte. Do tego założenia powinny dostosować się zarówno nasze statki sportowe, jak i drużyny żeglarskie. (…) Nasz jachting od samych początków musi przybrać cechy męskości. Zaczarowany trójką zostawmy dla kajaków, sami zaś idźmy na morze. Morze jednak – o tym pamiętać należy – zaczyna się tam, gdzie brzegi nikną z oczu zupełnie. Sportowe czy amatorskie żeglarstwo w dobie dzisiejszej ma zupełnie poważne i doniosłe znaczenie. Przez nie, i głównie przez nie, społeczeństwo nasze zbliży się do morza, pozna je i nauczy się kochać. Przestanie się bać wielkiej wody. Opanuje morze faktycznie, realnie. Ostatnie zaś zagadnienie w zmienionej dziś strukturze świata łączy się nierozerwalnie z kwestią naszego bytu niepodległego

— tłumaczył generał Mariusz Zaruski w roku 1933. Podkreślał jednocześnie znaczenie morza w procesie wykuwania ducha, zwłaszcza młodego pokolenia.

Że przy tym rozwiną się wśród naszej młodzieży żeglarskiej, oprócz zdrowia, nieoszacowane zalety tężyzny moralnej charakteru, zbytecznie dodawać. Na morzu im dalej od brzegów, tym bliżej do Boga. (…) Pragnę gorąco, ażeby wszystko, co w Polsce pływa, cały zastęp młodych żeglarzy i żeglarek co rychlej pod kierunkiem doświadczonych kapitanów i na dobrych jachtach mógł wypłynąć daleko, na prawdziwe morze po zdrowie, radość, nieporównane z niczym wrażenia swobodnej włóczęgi po kresach wodnej pustyni

Długo by wyliczać zasługi generała Zaruskiego dla polskiego jachtingu morskiego. To on był faktycznym twórcą Komitetu Floty Narodowej, z którego składek kupiono m.in. żaglowiec „Dar Pomorza”. Był również projektodawcą Inspektoratu Wychowania Morskiego Młodzieży.

To generał Zaruski wyznaczył harcerzom misję żeglarską, mającą formować ducha w morskich zmaganiach. Mawiał, że „w twardym trudzie żeglarskim hartują się charaktery”. Po raz pierwszy zaraził harcerzy nową misją w 1929 roku w Jastarni, gdzie był głównym wykładowcą na harcerskim kursie. Kilka lat później drużyna miała już własny szkuner, nazwany przez generała „Zawiszą Czarnym”. Kapitanem szkunera był sam Zaruski, kochany i szanowany przez harcerzy. Ostatni rejs na „Zawiszy Czarnym” kończył w 1939 roku.

W przygotowany na sierpień 1939 roku rejs „Zawiszy” już nie wyruszył, spodziewając się napadu na Polskę. Do końca dochował zasady wierności Polsce, której postawił nie opuszczać w potrzebie. Był wówczas 74-letnim generałem w stanie spoczynku. Ukrywał się we Lwowie pod fałszywym nazwiskiem. W 1940 roku został aresztowany przez NKWD po tym jak zadenuncjował go jeden z polskich oficerów. Sowieci uznawszy generała za „element społecznie niebezpieczny” skazali go na pięć lat zesłania do Kraju Krasnojarskiego. Prawdopodobnie w październiku 1940 r. przetransportowano go do szpitala więziennego w Chersoniu. Z odnalezionego aktu zgonu wynika, że generał zmarł 8 kwietnia 1941 r. z powodu ostrej niewydolności serca. Inne źródła podają, że zapadł na cholerę. Zmarł w chersońskim więzieniu NKWD.

Wiele było w życiorysie generała Zaruskiego rzeczy niezwykłych. Największą z nich jest chyba to, że jak nikt wcześniej – połączył Tatry z Bałtykiem. Wyjątkowo ukochał te dwie przestrzenie i chciał tę miłość wzbudzić w sercach Polaków. Miłość, która przekłada się konkret: formowania charakterów i wewnętrznej siły narodu.

https://wpolityce.pl/p/648273
https://wpolityce.pl/p/648274

CZYTAJ TAKŻE: Marzena Nykiel: To on formował pierwsze pokolenie marynarzy niepodległej Polski. 80 lat temu bohatersko zginął kpt. Mamert Stankiewicz, „Znaczy kapitan”