Czy to nie hejt? Socjolog w "GW": Pieścimy się wizją schamiałego Polaka. Moda na disco polo wpisuje się w nurt uwielbienia prostactwa
by Co tam w Wyborczej?„Zwróćmy uwagę, że rozmiłowaliśmy się w wizerunku Polaka przeciętniaka” - mówi w wywiadzie dla toruńskiej „Gazety Wyborczej” dr Tomasz Kozłowski, socjolog.
Wywiad rozpoczyna się od niewinnego stwierdzenia socjologa, że „o gustach wolno jest dyskutować każdemu”. Jest to jednak tylko preludium do rozmowy o „Januszach”, „Grażynkach” i zamiłowaniu Polaków do disco polo.
Sądzę, że jest to związane z jakimś ogólniejszym, zupełnie unikalnym procesem samoponiżania się Polaków. Zwróćmy uwagę, że rozmiłowaliśmy się w wizerunku Polaka przeciętniaka. Emanacją tego nurtu jest nosacz sundajski, czyli małpa z wielkim nosem
— mówi Kozłowski.
Janusz wyobraża typowego Polaka w nie najlepszym znaczeniu tego słowa. Jest Polakiem prostakiem. Podobnie jak jego żona Grażyna, dzieci Seba i Karyna, wnuczęta Brajanek i Dżesika
— kontynuuje.
Z jakichś powodów pieścimy się wizją schamiałego Polaka (…). Myślę, że moda na disco polo wpisuje się w ten dziwaczny nurt uwielbienia prostactwa
— dodaje.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: NASZ SONDAŻ. Polacy o disco-polo: wyraźna większość lubi ten rodzaj muzyki. Wyborcy PiS zdecydowanie za, wyborcy KO podzieleni pół na pół
Dalej socjolog próbuje tłumaczyć, że swój udział w „uwielbieniu prostactwa” ma obóz rządzący.
Ponieważ tamte czasy faworyzowały Polskę A, inteligencję, wykształciuchów i zapomniały o przyzwoitym prostym człowieku – trzeba to sobie odpowiednio powetować
— podkreśla.
Polityka uprawiana jest dziś w sposób wyjątkowo agresywny, bez znieczulenia. Sam posługuję się nawet terminem „pornopolityka” – nie ma już miejsca na domysły
— zaznacza.
Tak, warstwy niższe ustalają standard, a inteligencję, klasę średnią – należy dochamić
— przekonuje.
Według Kozłowskiego media publiczne promują disco polo wykorzystując „zawiść Polaków”.
Myślę, że dostrzeżono tutaj miejsce dla spiętrzonych pokładów społecznej zawiści (…). PiS zagospodarowuje te frustracje, kompleksy i niepokoje
— wskazuje.
Socjolog wyraża nadzieję, że powrót popularności muzyki tanecznej nie będzie trwał wiecznie.
Każda moda prędzej czy później przemija. W społeczeństwie jak nasze – hiperkonsumpcyjnym, etap odejścia mody poprzedza etap przesytu. Jednym słowem, musi się to wpierw przejeść i odbić czkawką. Jeszcze szukamy dna, ale jesteśmy blisko i to napełnia mnie nadzieją
— mówi.
Kozłowski przyznaje, że krytykując ten nurt muzyczny nie da się uciec od „klasowej podbudowy”.
Krytyka tej muzyki jest w gruncie rzeczy krytyką habitusa konkretnej grupy ludzi. Czyli mówiąc po ludzku – ich stylu życia. Chyba nie sposób wyprowadzić takiej analizy bez jakiejś klasowej podbudowy
— stwierdza.
Socjolog analizując powrót popularności disco polo przyznaje, że krytyka tego zjawiska ma w sobie „klasową podbudowę”. Sam jednak wypowiada się w tym tonie stwierdzając, że promowanie tej muzyki jest graniem na „zawiści” Polaków.
xyz/torun.wyborcza.pl