https://media.wplm.pl/thumbs/ODI1L3VfMS9jY180YjQyOC9wLzIwMjAvMDEvMzEvODI4LzUwMi9kNjZmNjY0ZTBmMGI0NWJkOWQ0NTNjYzY1M2I5NTRmZC5qcGVn.jpeg
autor: Fratria

Każdy oligarcha na Ukrainie ma swoje własne służby specjalne

by

15 stycznia w internecie ujawniono nagrania z podsłuchanej rozmowy telefonicznej między premierem Ukrainy Ołeksijem Honczarukiem a nieznanym mężczyzną. Szef gabinetu miał stwierdzić, że jest „całkowitym profanem w sprawach ekonomicznych”. Dodał też, że prezydent Wołodymyr Zełenski prezentuje „prymitywne rozumienie procesów ekonomicznych” i trzeba mu wyjaśniać najprostsze sprawy, np. dlaczego wzmacnia się kurs hrywny.

Następnego dnia premier oświadczył, że nie ustąpi przed wrogami, by zaraz potem dodać, iż złożył właśnie na ręce prezydenta prośbę o dymisję. Kiedy kancelaria prezydenta oświadczyła, że nie wpłynął do niej żaden wniosek w sprawie rezygnacji premiera, Honczaruk wyjaśnił, że zwrócił się w tej sprawie do Rady Najwyższej, choć zgodnie z prawem powinno się to rozgrywać między nim a prezydentem.

Najbardziej skandalicznym aspektem tej sprawy pozostaje oczywiście fakt nagrania rozmowy urzędującego premiera przez nieznanych sprawców. Oznacza to brak ochrony kontrwywiadowczej w jednym z najważniejszych miejsc w państwie. Nic dziwnego, że zdenerwowany Wołodymyr Zełenski dał służbom specjalnym dwa tygodnie na wykrycie przestępców. Termin mija dziś.

Tymczasem wczoraj prokurator generalny Rusłan Riaboszapka w wywiadzie dla agencji „Interfax-Ukraina” stwierdził, że sytuacja dotycząca bezprawnego podsłuchiwania rozmów urzędników państwowych na Ukrainie jest praktycznie niekontrolowalna. Taki stan, jego zdaniem, stanowi groźbę dla bezpieczeństwa narodowego. Wiele wyjaśniają następne słowa prokuratora generalnego. Otóż każdy oligarcha na Ukrainie posiada swoje „minispecsłużby”, w których najczęściej zatrudniani są byli pracownicy państwowych służb specjalnych.

Afera z nielegalnym podsłuchiwaniem premiera zbiegła się w czasie z informacją o kupnie najdroższej posiadłości na świecie. Kilkanaście miesięcy temu Bloomberg poinformował, że majątkiem tym jest Villa les Cèdres wybudowana w 1830 roku w miejscowości Saint-Jean-Cap-Ferrat na francuskiej Riwierze.

Przez dwadzieścia lat była ona własnością belgijskiej rodziny królewskiej po tym, jak w 1904 roku zakupił ją król Leopold II (ten sam, którego rządy w Kongo opisał Joseph Conrad w „Jądrze ciemności”). Majątek przechodził później z rąk do rąk, by niedawno stać się własnością najbogatszego oligarchy na Ukrainie – Rinata Achmetowa stojącego na czele tzw. klanu donieckiego. Informację o tym podał „Financial Times”, ujawniając, że transakcja zawarta została w sierpniu zeszłego roku. Miliarder zapłacił za posiadłość 220 milionów euro.

Trzecia znamienna informacja, jaka dotarła do nas w tym samym czasie z Kijowa, dotyczyła spisu powszechnego przeprowadzonego na Ukrainie. Okazuje się, że w mieszka tam obecnie 37,3 miliony ludzi. Dla porównania: w 1991 roku, gdy po upadku Związku Sowieckiego proklamowano tam niepodległość, na Ukrainie żyło około 52 milionów osób. Oznacza to ubytek o 15 milionów w ciągu 30 lat. Główne przyczyny tego stanu rzeczy to, zdaniem demografów, utrata Krymu i części Donbasu, ujemny przyrost naturalny i masowa emigracja.

Wspomniane trzy informacje wydają się nie mieć ze sobą bezpośredniego związku, a jednak są mocno powiązane. Nie da się bowiem zrozumieć procesu wyludniania Ukrainy i masowej emigracji zwłaszcza młodzieży w oderwaniu od zjawiska oligarchizacji kraju i rażących nierówności społecznych. Ostatnie wieści z Kijowa upewniają wielu Ukraińców pracujących za granicą w przekonaniu, że na razie nie powinni wracać do kraju.