Polska w stałym kontakcie z WHO. Ale… Wiceszef MZ: Nie wiemy, na ile informacje z Chin są prawdziwe

by
https://static.ftpn.pl/imgcache/750x430/c//uploads/cropit/15804683301d3a3fff9e90f37a15a1de260cc0b37282b7fdd977634763398a3cb59be7810d.jpg
Zdjęcie ilustracyjne / pixabay.com/jarmoluk/creativecommons.org/publicdomain/zero/1.0/deed.pl

Nie wiemy, na ile informacje z Chin są prawdziwe i odzwierciedlają rzeczywistą sytuację w związku z koronawirusem - powiedział dziś wiceminister zdrowia Waldemar Kraska. Dlatego - jak dodał - tak ważna jest współpraca z WHO i krajami unijnymi.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ogłosiła w czwartek po spotkaniu komitetu kryzysowego, że rozprzestrzenianie się koronawirusa stanowi obecnie zagrożenie zdrowia publicznego o zasięgu międzynarodowym. Według definicji WHO, międzynarodowy stan zagrożenia wymaga skoordynowanych działań międzynarodowych, m.in. dotyczących informowania o przypadkach zakażenia.

W radiowej Jedynce Kraska podkreślał, że Polska jest w stałym kontakcie z WHO.

"Wymieniamy się informacjami na temat pojawiania się nowych przypadków. Myślę, że ta stała koordynacja i wymiana informacji jest bardzo ważna, gdyż te informacje, które docierają do nas z Chin, nie wiemy, na ile są do końca prawdziwe, czy odzwierciedlają rzeczywistą sytuację. Dlatego szczególnie kraje UE silnie ze sobą współpracują, aby wymieniać się informacjami, pomagać sobie w formie diagnostycznej i w formie zapobiegania tym przypadkom, które się pojawią w danych krajach"

- stwierdził.

Wiceszef MZ dodał, że nie wiemy, kiedy pojawił się pierwszy przypadek koronawirusa 2019-nCoV w Chinach.

"Podchodzimy z całą powagą do tego. Musimy dbać o bezpieczeństwo naszych obywateli. Codziennie dostajemy raporty o gotowości służb. Wiemy, że one są naprawdę w pełnej gotowości, czy chodzi o szpitale zakaźne, czy ratownictwo medyczne. Państwowa inspekcja sanitarna monitoruje przypadki podejrzane. Ten monitoring polega na tym, że pacjent, który powrócił z Chin i nie ma objawów w tej chwili, jest przez służby sanitarne codziennie odwiedzany. Jeżeli występują objawy typowe dla zakażenia wirusem, czyli gorączka, kaszel, zaburzenia oddychania i ta osoba była w Chinach albo miała kontakt z osobą, która wróciła z Chin, jest natychmiastowo przewożona do szpitala zakaźnego i poddawana obserwacji" - wyjaśnił.

Zapewnił, że na ten moment w Polsce nie ma potwierdzonego przypadku wystąpienia koronawirusa. Zaapelował też, by - jeśli nie mieliśmy kontaktu z osobą powracającą z Chin lub sami tam nie byliśmy - nie zgłaszać się do szpitalnych oddziałów zakaźnych, bo je przepełnimy. "Jesteśmy na przełomie stycznia i lutego, to jest sezon, kiedy jest zwiększone nasilenie grypy. To są objawy dość podobne" - zaznaczył.

Przypomniał, że grupa 32 Polaków zgłosiła chęć powrotu z Wuhan do Polski. Ich transport ma się odbyć w najbliższych dniach.

"Nie mamy informacji, że któraś z tych osób jest chora. Z tego co wiem, władze chińskie wypuszczają tylko osoby zdrowe"

- powiedział.

Podkreślił też, że jak w przypadku innych wirusów, tak i teraz może nastąpić szczyt zakażeń, potem ich liczba będzie spadać. "Musimy być przygotowani na ten okres najwyższego nasilenia" - mówił. Wyraził też nadzieję, że opracowanie szczepionki na chińskiego koronawirusa to kwestia tygodni.

Według ostatnich informacji przekazanych przez chińskie służby medyczne, liczba zakażonych koronawirusem w tym kraju wynosi obecnie 9692. W prowincji Hubei, którego stolicą jest Wuhan, zmarły 204 osoby, a w całych Chinach - 212. Około 100 przypadków wykryto za granicą, ale nie ma na razie doniesień o zgonach w innych krajach.