Listy poparcia do KRS nie powinny być publicznie znane? Poseł przypomniał zapis z ustawy

by
https://static.ftpn.pl/imgcache/750x430/c//uploads/cropit/15804644701d3a3fff9e90f37a15a1de260cc0b3723129f13b46e5f7b4521f4b77ccbd2172.jpg
/ zdjęcie ilustracyjne / fot. Filip Błażejowski/Gazeta Polska

W ustawie o KRS-ie jest zapis, że do publicznej wiadomości podaje się kandydatury, a nie załączniki do nich, czyli na przykład listy poparcia - ocenił w rozmowie z „Polska Times” wicerzecznik PiS Radosław Fogiel. Polityk w rozmowie odniósł się też do zarzutów wobec braku doświadczenia wyższego.

Pytany, kiedy i jak zakończy się reforma wymiaru sprawiedliwości Fogiel odparł: "chcielibyśmy, żeby zakończyła się po pierwsze możliwie szybko, a po drugie sytuacją, w której Unia Europejska przyznaje, że kwestie sądownictwa to wewnętrzne sprawy kraju członkowskiego, że nie są regulowane w traktatach; sytuacją, w której środowisko prawnicze uznaje prawo parlamentu do przyjmowania ustaw, a co najważniejsze sytuacją, w której Polacy mają sprawnie funkcjonujące sądownictwo, uczciwe, bezstronne, a także zapewniające społeczne poczucie sprawiedliwości".

Wskazał, że spór o wysokiej temperaturze nie służy nikomu, "można się sparzyć – i dotyczy to obu stron".

Ale z drugiej strony czym innym jest obniżanie temperatury dyskusji, a czym innym wycofywanie się czy wywieszenie białej flagi, a tego nie będzie

- dodał.

Pytany, co z listami poparcia do KRS, dlaczego one są ukrywane, polityk stwierdził, że nie są ukrywane.

W ustawie o KRS-ie jest zapis, że do publicznej wiadomości podaje się kandydatury, a nie załączniki do nich, czyli na przykład listy poparcia. W tym momencie to pytania do Kancelarii Sejmu, toczy się spór prawny, ważą się różne racje. Wiele osób doszukuje się w tych listach jakiejś tajemnicy, sekretu, którego tam po prostu nie ma

- dodał.

Odnosząc się do wątku braku wyższego wykształcenia, Fogiel przyznał, że faktycznie nie dokończył studiów. Rozpoczął socjologię w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych na UW. "Studiowałem cztery lata, ale wciągnęła mnie polityka. Czy to sprawia, że jestem głupi? Nie mnie to oceniać. Pocieszam się jednak nieco faktem, że oprócz socjologii zdawałem na trzy inne kierunki, kiedy obowiązywały jeszcze osobne egzaminy na studia, na wszystkie się dostałem, na jeden z nich nawet z pierwszą lokatą. Poza tym cały czas nie przekreśliłem jeszcze powrotu na uczelnię" – powiedział.

Czy ta sytuacja pozbawia mnie prawa komentowania bieżącej polityki? Nie sądzę. Jeśli dziennikarz chce opinii eksperta – zaprasza profesora. Kiedy zaprasza polityka, posła – rozmawia z nim o sytuacji politycznej. Kiedy mówię o sądownictwie, nie oferuję nikomu swoich usług jako adwokat, tylko przedstawiam punkt widzenia Prawa i Sprawiedliwości i własny

- dodał.