NASZ WYWIAD. Reszczyński: „Akcja Hołownia” ma na celu zdezorientować, przyciągnąć, a potem ukierunkować wyborców
by Zespół wPolityce.plNiektórym marzy się taki scenariusz, jaki miał miejsce na Ukrainie. Aktor grający prezydenta, wspierany przez miejscowego oligarchę, zostaje prezydentem, po czym oligarcha sprawuje za niego realne funkcje. Jeśli miałoby to nastąpić w Polsce, to chyba prędzej koniec świata. Ten numer w Polsce nie przejdzie
— ocenił w rozmowie z portalem wPolityce.pl red. Wojciech Reszczyński.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Szymon Hołownia ogłosił, że startuje w wyborach prezydenckich w Teatrze Szekspirowskim – dosyć specyficzne miejsce do ogłaszania tego typu decyzji. Uczynił to podczas eventu. Nie zachowywał się tak naprawdę jak rasowy polityk, ale bardziej chyba jak showman. Czy w Polsce showman ma szansę konkurować z politykami?
Wojciech Reszczyński: Niektórym marzy się taki scenariusz, jaki miał miejsce na Ukrainie. Aktor grający prezydenta, wspierany przez miejscowego oligarchę, zostaje prezydentem, po czym oligarcha sprawuje za niego realne funkcje. Jeśli miałoby to nastąpić w Polsce, to chyba prędzej koniec świata. Ten numer w Polsce nie przejdzie, natomiast „akcja Hołownia”, bo ja nazywam ten fenomen takim właśnie kryptonimem, to jest coś, co już przerabialiśmy cztery razy, bo był Twój Ruch, była Nowoczesna i Wiosna, a wcześniej jeszcze i Kukiz’15 – te cztery posunięcia miały na celu dezorientację polityczną. Zamiast klarować sytuację polityczną, to ją dezorientują po to, żeby w tej mętnej wodzie wyłowić jakieś dla siebie odpowiednie ryby, a w wyborach prezydenckich cel jest jeden: zebrać jak największą liczbę zwolenników po to, żeby potem w drugiej turze… Najpierw wyborcy muszą się utożsamiać z kandydatem, a jak już się utożsamią, a może jeszcze polubią tego kandydata, to w drugiej turze postąpią tak, jak ten kandydat podpowie – podpowie, na kogo głosować. Wiadomo, pan Hołownia jest przedstawicielem establishmentu, to jest celebryta TVN, a TVN odgrywa rolę antypaństwowej stacji telewizyjnej, właściwie centrum antypaństwowego w dziedzinie mediów, więc wiadomo, jakie są jego poglądy. Jest to klasyczny liberał, a jakie są szczegółowe jego poglądy, to się okaże. Na pewno postępowy katolik.
Teraz należy się przyglądać, jakie siły będą go wspierały, no i przede wszystkim, skąd dostanie pieniądze na kampanię.
Hołownia zapowiedział, że będzie zbierał od obywateli, ale jak to będzie w rzeczywistości, to trudno przewidzieć na obecnym etapie.
Trudno przewidzieć i trudno to zweryfikować, ponieważ do tej pory myślałem, że otrzymam jakieś oficjalny komunikat na temat finansowania partii Biedronia, a wiadomo, że pojawiły się tam bardzo duże pieniądze na samym początku i do tej pory żadne rozliczenie się nie ukazało oficjalnie, także nie wiemy kto i ile tych pieniędzy wyłożył. To jest wielka słabość. Rolą państwa i komisji wyborczej, ale również i mediów, dociekliwych mediów, jest dowiedzieć się, skąd wzięli te pieniądze na samochody, czy na objazdy.
A w czyim interesie tak najbardziej jest ten projekt czy „akcja Hołownia”?
W interesie tych, którzy chcą osłabić Andrzeja Dudę jako kandydata do reelekcji. W interesie tych, którzy nie podzielają jego wartości, jego zaangażowania po stronie Polski, jego wyjątkowej aktywności. Nie mieliśmy jeszcze tak energicznego prezydenta, który potrafił jednak stanąć na wysokości zadania. Jest wszędzie. Niezwykle pracowity, niezwykle obyty i niezwykle wykształcony, inteligentny i empatyczny jeśli chodzi o polskie pryncypia.
Z kolei Szymon Hołownia to poniekąd przeciwieństwo Andrzeja Dudy – przynajmniej jak dotychczas jak ognia unika konkretów. Ogranicza się do jakichś płytkich ogólników, jak „łączenie ponad podziałami”, czy „system się zawiesił, żeby się odwiesił, musimy zamontować w nim w maju 2020 roku bezpartyjny bezpiecznik”. Jakie jest prawdopodobieństwo, że mimo tego uda mu się odbić Andrzejowi Dudzie katolicki elektorat?
W jakiejś części może tak. Odbić w całości to jest niemożliwe. W jakiejś części może zamieszać wśród ludzi zdezorientowanych, wśród ludzi małego ducha, tak jak zrobił to Kukiz, który przecież wszedł do polityki, walcząc z partyjniactwem, lansując swoją ordynację większościową, jednomandatowe okręgi wyborcze, które już dziś wiemy, że w Polsce, gdy były obowiązujące, okazałyby się tragedią. To wiemy. Jak skończył? Skończył tak, że musiał pokłonić się systemowi partyjnemu i partiokractwu i przytulić się do jednego ze skrzydeł tego partyjnego systemu – myślę o PSL. To samo tutaj. Oczywiście nie sądzę, żeby Hołownia miał jakieś obiekcje w stosunku do Watykanu, do papieża Franciszka, przecież on jest raczej hołubiony przez celebrytów na całym świecie, tym niemniej takich wątpiących, sceptycznych zawsze jest jakaś grupa ludzi, a poza tym zawsze jest grupa ludzi podatnych na pewne nowe hasła, na nowinki, bezrefleksyjnych i chyba na tych ludzi liczą ci, którzy wymyślili „akcję Hołownia”.
Tyle, że ani Hołownia, ani jego słowa ani prezencja nie są przekonujące… Czy mimo tego rzeczywiście będzie miał taką siłę przebicia, jak na przykład Kukiz?
Chyba za wcześnie jeszcze wyrokować, czy będzie miał. Na pewno jest to bardzo obrotny, powiedziałbym zawodowy polemista. To trzeba brać po uwagę. Kiedyś, pamiętam, kard. Wyszyński przestrzegał przed zawodowymi polemistami, żeby nie wchodzić z nimi w polemikę, bo to są ludzie specjalnie szkoleni do tego typu działań, tego typu przemówień. On jest takim właśnie wyszkolonym, zawodowym polemistą. Czy na początku kampanii będzie miał tyle żaru, co Kukiz? Raczej wątpię, bo Kukiz bardziej artystą był aniżeli propagandystą, a ten jest bliżej jednak propagandy, którą się przecież TVN zajmuje od samego początku istnienia, więc on będzie w tym kierunku szedł, bardziej propagandowym. Za wcześnie jeszcze na jakiekolwiek wnioski, ale nie daję mu wielkiego sukcesu. Chodzi o to, żeby zdezorientować, przyciągnąć, a potem ukierunkować tych, którzy są gotowi mu zawierzyć.
Dziękuję za rozmowę.