Witold Waszczykowski: Atuty Władimira Putina
by Andrzej ŁomanowskiParyscy rozmówcy rosyjskiego prezydenta są albo osłabieni politycznie, albo są nowicjuszami w dyplomatycznych grach – mówi były szef MSZ, eurodeputowany PiS Witold Waszczykowski.
Co chciał osiągnąć rosyjski prezydent na spotkaniu w Paryżu?
Witold Waszczykowski: Dla Putina sytuacja obecnie wygląda tak, że ma do czynienia z dwoma nowicjuszami i dwoma wycofanymi politykami – w tym jednym w tle. Kanclerz Merkel sama zrezygnowała z aktywności politycznej w sprawie Ukrainy. Prezydent Francji (nowicjusz w sprawie Ukrainy) lobbuje porozumienie z Rosją. Prezydent Zełenski (nowicjusz w rozmowach dyplomatycznych) zgadza się na zmodyfikowaną formułę Steinmeiera. W tle jest prezydent Trump, który z powodu znanych oskarżeń w sprawie Ukrainy sam zdystansował się od rozmów.
Putin zaś jest przewidywalny – będzie próbował czy może ugrać coś więcej poza utrzymywaniem rozchwianej sytuacji politycznej na Ukrainie. Na pewno będzie próbował zmusić Zełenskiego do bezpośrednich rozmów z rebeliantami.
A jak może się bronić Zełenski?
Ma on plany minimum i maksimum. Ten pierwszy przewiduje dalszą wymianę więźniów. Jednocześnie chciałby stworzyć bardziej trwałe przerwanie ognia na linii frontu. Wcześniej też przecież umawiano się na zawieszenia broni, ale jeśli porozumienie zawarto rano, to wieczorem już je złamano. Maksimum zaś jest zakończenie konfliktu i jakaś forma odzyskania Donbasu. Przy tym rozwiązaniu będzie pewnie jakiś rodzaj autonomii. Pojawią się jednak problemy: czy wycofanie rosyjskich wojsk będzie jednoczesne z nadaniem autonomii, co z rozbrojeniem miejscowych. Kiedy przejąć kontrolę nad granicą – bo jeśli wprowadzamy formułę Steinmeiera, to Ukraina musi odzyskać granicę.
Czy mówi się jeszcze o Krymie?
Nie, Krym jest poza dyskusją. Jeśli Zełenski podniesie ten problem, to nikt go nie poprze, bo Moskwa nie chce o tym rozmawiać. Zresztą, nie ma formuły do rozmów o Krymie.
W europejskich kręgach dyplomatycznych istnieje przypuszczenie, że odzyskanie półwyspu przez Ukrainę może wyglądać tak, jak zjednoczenie Niemiec. To znaczy, wymagać to będzie zmian władzy w Rosji oraz znacznego polepszenia sytuacji gospodarczej na Ukrainie. W tym ostatnim przypadku może to wymagać kilku dekad. Gdyby jednak powstała rażąca różnica w rozwoju, to rosyjska władza na Krymie może zawalić się tak, jak NRD.
Warunkiem jednak koniecznym wariantu „enerdowskiego" jest zmiana władzy na Kremlu. By była ona na tyle słaba, by nie mogła się przeciwstawiać. Lub na tyle demokratyczna, by samemu przyznać, że dokonano przestępstwa międzynarodowego i należy zwrócić Krym.