https://www.rp.pl/apps/pbcsi.dll/storyimage/RP/20191209/SWIAT/312099916/AR/0/AR-312099916.jpg?imageversion=Artykul&lastModified=
70 proc. Wenezuelczyków deklaruje poparcie dla Juana Guaido. Niemal cała Ameryka i Europa uznały go za tymczasowego prezydentaAFP

Wenezuela i schizofrenia Polski

by

W lutym uznaliśmy demokratycznego opozycjonistę Guaido. Ale w Warszawie nadal działa ambasador dyktatora Maduro.

Sytuacja kraju jest dramatyczna, z niedożywienia i braku leków każdego miesiąca umiera wiele tysięcy osób. W poszukiwaniu wsparcia w obaleniu autorytarnego reżimu zachodnią Europę objeżdża pełniący rolę szefa dyplomacji Juana Guaido, Francisco Sucre. W miniony piątek spotkał się w Warszawie z przewodniczącym komisji spraw zagranicznych Zbigniewem Rauem, został też przyjęty w kancelarii premiera.

– Polskie władze znakomicie zdają sobie sprawę z sytuacji, w jakiej znajduje się Wenezuela. W przeszłości Polska także była w potrzebie. Liczymy więc, że zajmie znacznie zdecydowanie bardziej jednoznaczne stanowisko wobec tego, co się dzieje w Wenezueli – mówi „Rzeczpospolitej" Sucre.

Na razie tak się jednak nie dzieje. Nad Wisłą funkcjonuje wysłany jeszcze przez poprzednika Maduro Hugo Chaveza ambasador Boliwariańskiej Republiki Wenezueli Luis Gomez Urdaneta.

– Ambasador jest zapraszany przez polskie władze na różne ceremonie. Jeszcze nie wiemy, czy weźmie udział w 75. rocznicy wyzwolenie Auschwitz – usłyszeliśmy w wenezuelskiej placówce.

Rosneft i Chevron

Miguel Otero, wydawca dziennika na emigracji „El Nacional" i jeden z najbardziej znanych opozycjonistów kraju, który towarzyszył w Warszawie Sucre, mówi „Rzeczpospolitej": „Polska nie chce wyrzucić Urdaneta, bo obawia się, że to samo zrobiłby reżim Maduro wobec polskiego ambasadora w Caracas, a Polacy i polskie firmy, które znajdują się w Wenezueli, pozostałyby bez ochrony. Tyle że tam właściwie nie ma Polaków, nie ma polskiego biznesu".

W wenezuelskiej stolicy interesy RP reprezentuje charge d'affaires a.i. Milena Łukasiewicz.

Urdaneta był także zaproszony do ambasady Hiszpanii w Warszawie na obchody święta narodowego królestwa 12 października. To o tyle istotne, że – jak można usłyszeć w MSZ – Polska w sprawie Wenezueli „naśladuje linię Hiszpanii".

I faktycznie, podobnie jak inne kraje Unii, Madryt co prawda uznał Guaido za tymczasowego prezydenta, ale nie wydalił ambasadora reprezentującego reżim Maduro. Jednak Hiszpania ma w tym kraju potężne interesy gospodarcze, jak choćby szeroką działalność, jaką tu prowadzi operator Telefonica.

– To jest też kwestia ideologiczna. Premierem Hiszpanii jest socjalista Pedro Sanchez. Dodatkowo wszedł on w koalicję z lewackim ugrupowaniem Podemos, które utrzymuje od lat bliskie kontakty organizacyjne i ideologiczne z reżimem Maduro. Ale taką polityką nie powinien sugerować się konserwatywny polski rząd – oburza się Miguel Otero.

Dwuznaczność tej sytuacji coraz bardziej ciąży jednak i Madrytowi. Josep Borrell, nowy przedstawiciel ds. zagranicznych UE, który jeszcze kilka dni temu był szefem hiszpańskiego MSZ, przyznał w wywiadzie dla „El Pais", że Unia musi znacznie zaostrzyć politykę wobec Maduro. Chodzi m.in. o objęcie o wiele dłuższą niż obecnie listę osób związanych z dyktatorem.

Z perspektywy Polski ważny jest też aspekt geostrategiczny. Rosja uważa Wenezuelę za kluczową kartę przetargową w rozgrywce z USA o Ukrainę.

– Rosneft przejął kontrolę nad znaczną częścią wydobycia naszej ropy, Moskwa dostarczyła reżimowi Maduro broń wartą przeszło 10 mld dol. Kubańskich wojskowych, którzy początkowo budowali „socjalizm XXI wieku" w Wenezueli, zasadniczo zastąpili Rosjanie, którzy mają decydujący wpływ na politykę Caracas, w szczególności poprzez Ministerstwo Obrony – tłumaczy Sucre. Jego zdaniem swoją rewolucję, a wraz z nią wpływy Moskwy Nicolas Maduro chce rozszerzyć na cały kontynent poprzez tzw. forum Sao Paulo. Gdy co ostatnio coraz częstsze wybuchają rewolucje społeczne w Ameryce Łacińskiej, instruktorzy z Wenezueli przyłączają się do nich, aby nadać im rozmach i odpowiedni kierunek. Tak było ostatnio w Kolumbii, skąd prezydent Ivan Duque wydalił 54 wenezuelskich „instruktorów".

Bardzo dwuznaczna pozostaje jednak także polityka USA wobec Wenezueli. Co prawda Donald Trump używa wobec Maduro znacznie ostrzejszego języka od Europejczyków, a z Waszyngtonu wydalono ambasadora związanego z reżimem w Caracas, ale jednocześnie – podobnie jak Rosneft – wydobyciem ropy w Wenezueli zajmuje się amerykański Chevron.

– Amerykanie nie zdecydują się na inwazję wojskową Wenezueli. To byłoby dla nich zbyt kosztowne politycznie – przyznaje Miguel Otero.

800 tys. ofiar reżimu

Gdy w lutym Polska uznała Guaido za tymczasowego prezydenta, wydawało się, że obalenie Maduro jest kwestią tygodni, najdalej miesięcy. Tak się jednak nie stało, bo w przeciwieństwie do sąsiedniej Boliwii, skąd musiał uciekać Evo Morales, armia pozostała wierna Maduro.

– Tu chodzi o stopień deprawacji sił zbrojnych. W Wenezueli ten proces posunął się znacznie dalej niż gdziekolwiek indziej. Nie mamy do czynienia ze zwykłą dyktaturą, tylko gangsterskim reżimem, który ściśle współpracuje z mafią narkotykową. Przez Wenezuelę co roku przechodzi 240–280 ton kolumbijskiej kokainy z przeznaczeniem na rynek USA i Europy – mówi Sucre.

Kondycja kraju jest zatrważająca. W ciągu dziesięciu lat z braku leków i niedożywienia zmarło tu ok. 800 tys. osób, a średnia waga mieszkańców kraju spadła od 8 do 15 kg. Gdy w 1999 r. władze przejmował Hugo Chavez, rocznie w rąk bandytów ginęło 4 tys. osób. Dziś to niemal 30 tys. osób.

– 90 proc. społeczeństwa żyje w skrajnej biedzie, ma dochody mniejsze niż 5 dol. dziennie. To sytuacja gorsza niż na Haiti. Ci, którzy nie mają dostępu do państwowego systemu aprowizacji albo nie otrzymują od rodzin z zagranicy dolarów, nie mają jak zaopatrzyć się w żywność. Inflacja w tym roku sięga 1 mln proc., w przyszłym roku będzie to 300 mln proc. Nigdzie też korupcja nie osiągnęła takiego poziomu. Zaś czas oczekiwania na benzynę sięga 36 godzin – w kraju, który ma największe rezerwy ropy na świecie – mówi Miguel Otero.

Jak pokazuje raport przygotowany przez byłą prezydent Chile Michelle Bachelet, szpitale przekształciły się w umieralnie, bo nie ma tu nie tylko leków, ale nawet środków dezynfekujących.

– Jeśli nie obalimy Maduro, w przyszłym roku umrze przynajmniej kolejnych 40 tys. osób – ostrzega Otero.

Z liczącego niespełna 30 mln osób kraju w ostatnich latach za granicę wyjechało ponad 4 mln osób.