Wisła Kraków. Jakub Błaszczykowski znalazł się w ogniu krytyki Dziekanowskiego
by INTERIA.PLWisła, po porażce w Zabrzu i dziewięciu wcześniejszych, na dobre ugrzęzła na dnie ligowej tabeli. Nic dziwnego, że grono optymistów wśród jej kibiców topnieje niczym śnieg pod wpływem podmuchów halnego. Pytanie jednak, czy kapitan i grający współwłaściciel "Białej Gwiazdy" Kuba Błaszczykowski zasługuje na to, by potępiać go za pomoc ratunkową?
Powrót Kuby z Bundesligi na pomoc Wiśle to jedna z piękniejszych historii w dziejach Ekstraklasy. Oto legenda reprezentacji Polski, finalista Ligi Mistrzów porzuca oferty gry w ligach zagranicznych, za kwoty liczone w milionach euro, by próbować wyciągnąć z przepaści "Białą Gwiazdę". Przy wsparciu innych ratowników - Jarosława Królewskiego i Tomasza Jażdżyńskiego od strony organizacyjno-finansowej akcja ratunkowa jest nadspodziewanie udana: w ciągu 11 miesięcy spłacono 14 mln długów po poprzednikach. Gorzej i to znacznie jest z warstwą sportową, która jest przecież kluczowa dla piłkarskiej spółki akcyjnej, jaką jest Wisła SA.
Trudno jednak winić Kubę, który na boisku robi co może, aby jego drużyna wygrała choć jeden mecz od sierpnia, za to, że drużyna wpadła w wir porażek. Wir, z którego nie wyciągnął jej nawet nowy trener Artur Skowronek.
Krytyki pod adresem "Błaszcza" nie kryje uznany ekspert Polsatu Sport Dariusz Dziekanowski, który na łamach "Przeglądu Sportowego" twierdzi:
"Znalazłem się w bardzo wąskim gronie osób, które do decyzji Kuby (o powrocie do Wisły) podeszły bez większego entuzjazmu. Uważałem, że ma przed sobą jeszcze kilka lat grania w piłkę i na tym powinien się skupić. Pomoc Wiśle, czyli klubowi, który wprowadził go na duże wody w piłce nożnej, jest oczywiście pięknym i wielkim gestem, ale wiadomo było, że to wejście na bardzo grząski grunt" - uważa Dziekanowski.
"Błaszczykowski miał pomóc sportowo, finansowo i być twarzą oczyszczenia klubu z patologii. Po roku Wisła - dzięki zaangażowaniu kilku ludzi (w tym i reprezentanta Polski) - wciąż gra w Ekstraklasie, wprowadzono też dużą dyscyplinę finansową, ale wciąż przecieramy oczy ze zdumienia czytając i słuchając, jak głęboko te patologie (czytaj: gangsterzy) zakorzeniły się w strukturach klubowych, i jak wciąż trudno jest się ich pozbyć" - dodaje Dziekanowski i tu zupełnie myli "systemy walutowe". Doniesienia o pozostałości Sharksów w strukturach klubu nie dotykają bowiem Wisły SA, w której jest zaangażowany Kuba, tylko stowarzyszenia TS Wisła, a to przecież dwa kluby, które na dodatek toczą z sobą spór.
"Przyjazd do Krakowa miał Kubie pomóc w powrocie do formy i tym samym do reprezentacji narodowej. Tu znowu miał pod górkę, bo selekcjonerem został jego wujek - Jerzy Brzęczek. To zrodziło podejrzenia o faworyzowanie zawodnika. Niektórzy apelowali do Błaszczykowskiego, by nie narażał swojej reputacji na szwank i zakończył karierę. Ja z kolei uważałem (i wciąż uważam), że zdrowy Kuba nadal jest ogromną wartością dla naszej reprezentacji. Jednak powrót do Wisły nie był rozsądnym posunięciem" - uważa Dziekanowski w "PS".
Już w piątek wiślacy podejmują Pogoń Szczecin, która jest zdecydowanie najlepszym zespołem ligi w meczach wyjazdowych. Kuba i jego załoga nie składają broni.
MB