FIM wprowadza silnikową rewolucję, a co z polskimi ligami?
by Arkadiusz AdamczykTo już przesądzone! Od sezonu 2020 we wszystkich zawodach pod egidą FIM i FIM Europe w motocyklach żużlowych funkcjonowały będą limitery. Silniki o pojemności 500 cm, na których zawodnicy wystartują m.in. w Grand Prix czy mistrzostwach Europy, będą musiały posiadać ograniczenie obrotów do 13500! W tym tygodniu ma się ostatecznie rozstrzygnąć czy rewolucja techniczna obejmie także polskie ligi.
Władze GKSŻ twierdzą, że są jeszcze na etapie ostatnich konsultacji w tej sprawie, ale wszystko wskazuje na to, że ograniczenie obrotów będzie obowiązywało w przyszłym roku we wszystkim polskich ligach.
– Limitery mogą tylko pomóc ograniczyć koszty tuningu i serwisu sprzętu. Niewiele osób jest w stanie sobie wyobrazić, że ciężar tłoka przy pracy góra-dół na starcie, dochodzi do 4 ton. To czysta matematyka, wystarczy policzyć. Takie przeciążenia zaś skutkują mikropęknięciami i obniżają trwałość silników - mówił już jakiś czas temu Mirosław Dudek, były mechanik żużlowy, dealer Jawy. - Tak naprawdę na dystansie motocykle nigdy nie osiągają takich obrotów. 9-10 tysięcy to jest maksimum. Na maksymalnych obrotach silniki pracują tylko na starcie i często przez to dochodzi do ich „przekręcenia” - dodał.
- Silniki z limiterami będą miały większą żywotność. Zawodnicy nie będą zmuszeni tak często oddawać ich do tunerów – potwierdził Jim McMillan, były szef techniczny FIM. - Skoro na dystansie silniki te nie osiągają szczytowych prędkości obrotowych, to po co im 14 tysięcy obrotów i więcej na starcie? Nie powinno do tego dochodzić. Nie może być tak, że postęp techniczny, tylko i wyłącznie generuje dodatkowe koszty. Zawodnicy ze światowej czołówki, którzy dużo zarabiają, są w stanie sobie z tym poradzić, ale młodsi nie. Uważam, że limitery wyrównają nieco szanse zawodników w tym sporcie – dodał Brytyjczyk na łamach Speedway Star.