Sprawa zabójstwa Zofii W. Dlaczego prokuratura ukrywa dowody? [KOMENTARZ]
Czy za jedno z najbardziej makabrycznych morderstw w historii Krakowa skazano niewinnego człowieka? Na to pytanie postawione przeze mnie w reportażu opublikowanym w lipcu tego roku do tej pory nie ma odpowiedzi. Gorzej, że zachowanie prokuratury wskazuje na to, iż wcale na to pytanie nie chce odpowiedzieć. Widocznie ukrywanie błędów i zaniechań okazuje się ważniejsze niż życie człowieka.
by Mateusz Baczyński- W sprawie zamordowanej Zofii W. ujawniliśmy nowe fakty, które mogą świadczyć o niewinności skazanego za to zabójstwo Zbigniewa N.
- Jego adwokaci przygotowują wniosek o wznowienie postępowania sądowego. Powinien on trafić do sądu już w tym tygodniu. Sprawy nie ułatwia im jednak prokuratura, która nie chce udostępnić wszystkich dokumentów
- "Doszło do naruszenia fundamentalnego prawa osoby żyjącej w demokratycznym państwie prawa - prawa do rzetelnego procesu" – mówią obrońcy Zbigniewa N.
Sprawa dotyczy głośnego morderstwa, do którego doszło w 2005 r. W parku Jerzmanowskich w Krakowie znaleziono korpus kobiety pozbawiony głowy, rąk i nóg. Dwa miesiące później w zupełnie innej części miasta odnaleziono jej głowę. Po kilku latach skazano za to morderstwo bezdomnego Zbigniewa N., który od samego początku nie przyznawał się do winy. Stało się tak, mimo że prokuratura i policyjne Archiwum X nie posiadały twardych dowodów w tej sprawie, ani nie zidentyfikowały nawet ofiary. Śledczy twierdzili jedynie, że była to bezdomna prostytutka o pseudonimie Krakowianka.
Dotarliśmy jednak do dokumentów, z których wynika, że rok po wydaniu wyroku w pierwszej instancji, policjantom udało się ustalić personalia kobiety. Była to 43-letnia Zofia W. mieszkająca przed śmiercią z konkubentem – którym nie był Zbigniew N. – tuż przy parku Jerzmanowskich, w którym odnaleziono potem jej zwłoki.
Ustaliliśmy też, że w związku z identyfikacją ofiary, Wydział Dochodzeniowo-Śledczy Komendy Wojewódzkiej w Krakowie zawnioskował w 2013 r. do prowadzącego wcześniej sprawę prokuratora Piotra Stryszowskiego o przeprowadzenie czynności mających na celu zweryfikowanie ustaleń śledztwa. Policjanci z „dochodzeniówki” od samego początku mieli wątpliwości, czy w tej sprawie skazano właściwego człowieka.
Prokurator nie wyraził jednak na to zgody – mimo że wiele faktów dotyczących życia Zofii W. wskazywało na to, że tezy postawione w akcie oskarżenia mogły być błędne. Prokurator nie poinformował nawet obrońców skazanego o tym, że ofiarę udało się zidentyfikować. Tymczasem sprawa była wówczas rozpatrywana jeszcze przez Sąd Najwyższy.
Co więcej – z naszych informacji wynika, że zabójstwo Zofii W. może być powiązane z morderstwem innej mieszkanki Krakowa Zofii P., do którego doszło na początku 2009 r. W tej drugiej sprawie do dzisiaj nie znaleziono mordercy.
Całą historię opisałem pół roku temu w reportażu „Pan chce postawić człowieka w roli Boga”. Sprawa Zofii W.
Co takiego prokuratura ma do ukrycia?
Co wydarzyło się od tamtej pory? Przede wszystkim sprawę w swoje ręce wzięli adwokaci Zbigniewa N., którzy przygotowują wniosek o wznowienie postępowania sądowego.
- Zostały ujawnione dowody przeczące okolicznościom ustalonym przez sądy obu instancji. Doszło bowiem do ustalenia dotąd nieznanej tożsamości ofiary. To podważa pewność poczynionych ustaleń i rodzi konieczność ponownego rozpoznania sprawy i rozważenia możliwości uniewinnienia skazanego – mówią w rozmowie z Onetem mec. Kamila Krausiewicz-Moskal i mec. Anna Banachowicz.
Zadania nie ułatwia im jednak Prokuratura Rejonowa Kraków-Podgórze, która wówczas prowadziła tę sprawę. Obrońcy zawnioskowali bowiem o udostępnienie niezwykle ważnych dokumentów podręcznych prokuratura Stryszowskiego dotyczących podjętych przez niego działań już po identyfikacji ofiary. Chodzi m.in. o notatkę z rozpytania córki Zofii W., która rzekomo miała potwierdzić wcześniejsze ustalenia śledztwa. Tyle że prokuratura tych dokumentów adwokatom udostępnić nie chce. Podobnie zresztą jak wcześniej nie udostępniła ich mnie.
Takie postępowanie prokuratury daje bardzo szerokie pole do nadużyć, bo polega na ujawnianiu jedynie tych dowodów, które pasowały pod wcześniej ułożoną tezę.
Tym bardziej warto zadać pytanie: co takiego prokuratura ma do ukrycia, że nie chce wspomnianych dokumentów udostępnić stronie tego postępowania, czyli obrońcom Zbigniewa N.? Czy prokuraturze zależy na prawdzie, czy jedynie na zabawie w kotka i myszkę i przerzucaniu się kolejnymi pismami, w których będzie przedstawiała coraz to bardziej kuriozalne uzasadnienia, wedle których ujawnienie tych dokumentów jest bezzasadne? Przypominam, że prokurator jest funkcjonariuszem publicznym i jego działania powinny podlegać publicznej kontroli. Nie wspominając już o tym, że sam skazany powinien mieć pełen dostęp do wszystkich materiałów przez prokuraturę wytworzonych.
Warto również dodać, że prokurator Piotr Stryszowski, który wówczas prowadził śledztwo dziś jest pracownikiem Małopolskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji w Krakowie. Czyli mówiąc prościej – jest członkiem prokuratorskiej elity, która zajmuje się najważniejszymi śledztwami w Polsce. A jeśli okazałoby się, że zataił kluczowe fakty w sprawie morderstwa Zofii W., to może mu grozić co najmniej postępowanie dyscyplinarne. Mam jednak wrażenie, że nikomu nie zależy na tym, aby to zweryfikować.
- Prokurator nie wykorzystał informacji dotyczących tożsamości ofiary mogących świadczyć o niewinności Zbigniewa N. Nie podjął też żadnych środków zmierzających do zweryfikowania poczynionych przez sądy obu instancji ustaleń, co należy ocenić krytycznie, głównie z punktu widzenia praw człowieka przysługujących Zbigniewowi N. Doszło zatem do naruszenia fundamentalnego prawa osoby żyjącej w demokratycznym państwie prawa - prawa do rzetelnego procesu – mówią obrońcy Zbigniewa N.
Co powinno się zrobić?
Niezrozumiałe jest też dla mnie postępowanie w tej sprawie Prokuratury Okręgowej w Krakowie i Komendy Wojewódzkiej Policji. Rzecznicy obu tych instytucji przekonywali w mediach, że kluczowe dowody w tej sprawie znajdują się w aktach niejawnych. Tymczasem zarówno sąd pierwszej, jak i drugiej instancji nie powołuje się na nie w swoich uzasadnieniach. To oznacza, że w aktach objętych tą klauzulą nie znajduje się nic, co obciążałoby Zbigniewa N.
Po publikacji mojego reportażu sprawą obiecała zająć się Prokuratura Krajowa. Tyle że akta znajdują się aktualnie w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich, który również postanowił przyjrzeć się tej sprawie. Zastanawiam się tylko, czy tak dużym problemem byłoby wypożyczenia tych akt i skopiowanie ich przez PK? Nie wydaje mi się. Zwłaszcza że dokładnie w taki sposób postąpili adwokaci Zbigniewa N.
Żeby było jasne – nie przesądzam dziś o tym, że Zbigniew N. jest niewinny. Wykazałem jedynie, że w tej sprawie jest aż nadto wątpliwości i nowych dowodów, które wskazują na to, że śledztwo w tej sprawie powinno ruszyć na nowo.
Co dokładnie powinno się zrobić? Wyliczał to jeden ze śledczych, z którymi rozmawiałem: "Przede wszystkim powinno się prześwietlić cały życiorys Zofii W. Przesłuchać członków jej rodziny, sprawdzić, czy miała jakiekolwiek powiązania ze Zbigniewem N. Czy była kiedykolwiek z nim legitymowana? Czy faktycznie przebywała w środowisku bezdomnych? Czy trudniła się prostytucją? Policja notorycznie robi akcje przeciwko handlarzom żywego towaru, więc te panie – szczególnie pracujące w okolicach Dworca Głównego – są regularnie legitymowane. Jeśli Zofia W. faktycznie była prostytutką, to musi znajdować się w policyjnych bazach. Należałoby też prześwietlić życiorys jej konkubenta, przede wszystkim pod kątem kryminalnej przeszłości. Powinno się też zbadać ich mieszkanie, czy znajdują się tam ślady krwi lub inne ślady biologiczne ofiary. Przy dzisiejszych technologiach wciąż jest to możliwe. W końcu powinno się wrócić do umorzonej sprawy zabójstwa Zofii P. i sprawdzić, czy te dwa morderstwa mogły być ze sobą powiązane".
Mam nadzieję, że w końcu doczekam się momentu, w którym te wszystkie działania zostaną przeprowadzone, a ja będę mógł Państwu dopisać kontynuację tej historii. Ale do tego potrzeba odrobiny dobrej woli i determinacji ze strony instytucji państwowych. Tego niestety w tej sprawie na razie brakuje.