Zagrożone serce cukrzyka
by Joanna ĆwiekWiele osób z nieprawidłową glikemią dowiaduje się o swojej chorobie wtedy, gdy trafia do szpitala z dolegliwościami kardiologicznymi.
Cukrzyca to nie tylko choroba metaboliczna związana z wysokim poziomem cukru we krwi. W ostatnich latach coraz częściej zwraca się uwagę na to, że jest to dolegliwość, która w znacznym stopniu obciąża serce i naczynia krwionośne, prowadząc do zawałów serca i udarów mózgu.
– Osoby z cukrzycą częściej niż inne chorują m.in. na miażdżycę, nadciśnienie czy chorobę niedokrwienną serca. Pacjent kardiologiczny z cukrzycą jest chorym szczególnej troski. By leczyć go w optymalny sposób, powinien być pod opieką zarówno kardiologów, jak i diabetologów – mówi prof. Zbigniew Kalarus, kierownik Katedry Kardiologii, Wrodzonych Wad Serca i Elektroterapii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. I jak dodaje, nie dość, że takie osoby częściej chorują na serce, to w dodatku ich rokowania są gorsze. Szacuje się, że nawet 80 proc. cukrzyków umiera z powodu chorób krążenia, a 60-latek z cukrzycą i po zawale żyje o 12 lat krócej od zdrowego rówieśnika. To o sześć lat mniej niż cukrzyk, który zawału jeszcze nie przeszedł.
Jednak prawdopodobieństwo, że go dostanie, jest bardzo duże – lekarze szacują je na pięciokrotnie większe niż u człowieka zdrowego. Ryzyko to dotyczy nawet 6 mln Polaków – liczba chorych na cukrzycę oceniana jest na ok. 3 mln osób, a drugie tyle ma tzw. stan przedcukrzycowy, który nie tylko szybko może przejść w pełnoobjawową chorobę, ale też sam w sobie stanowi zagrożenie dla serca. – Wśród osób z zawałem, którymi zajmuję się w szpitalu, dwie trzecie ma zaburzoną tolerancję glukozy – mówi prof. Anna Tomaszuk- Kazberuk z Kliniki Kardiologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Jak tłumaczy, dlatego teraz nie nazywa się cukrzycy chorobą metaboliczną, ale chorobą serca i naczyń.
Groźny cukier
Skąd tak duży wpływ choroby metabolicznej na układ krążenia? Cukrzyca sprawia, że trzustka przestaje produkować wystarczającą ilość insuliny, hormonu niezbędnego w transporcie glukozy do komórek.
Nadmiar glukozy we krwi nasila w organizmie procesy zapalne. To prowadzi do narastania blaszki miażdżycowej, a w konsekwencji do stopniowego zwężania się średnicy naczyń krwionośnych. Przepływ krwi wraz z tlenem i substancjami odżywczymi jest utrudniony, co z czasem prowadzi do choroby niedokrwiennej serca. Sytuacja jest tym bardziej niebezpieczna, że blaszki miażdżycowe u diabetyków są niestabilne, łatwo się łamią i odrywają. A to wiąże się z większym zagrożeniem zawałem serca lub udarem mózgu.
W przypadku osób z cukrzycą typu 1. pierwsze objawy powikłań obserwuje się po ok. pięciu latach trwania choroby. Natomiast w cukrzycy typu 2. powikłania są często obecne w momencie diagnozy. – Cukrzyca nie boli, stąd wielu chorych w ogóle nie wie o jej występowaniu. Dowiadują się o niej np. w momencie, gdy już doszło do zawału czy udaru – mówi prof. Kalarus.
Dlatego z uwagi na groźne powikłania, obecnie leczenie cukrzycy koncentruje się nie tylko na obniżaniu poziomu cukru we krwi, ale na niedopuszczeniu do rozwoju powikłań kardiologicznych. – Kluczowa w tym jest postawa pacjenta. Ryzyko powikłań można zredukować poprzez zdrowy styl życia, dietę, redukcję cholesterolu LDL i uregulowanie ciśnienia – mówi prof. Kalarus. – Dlatego tak ważna jest rozmowa z pacjentem, jego edukacja – dodaje. I opowiada, że czasami wystarczy, jak podczas badania usg pokaże pacjentowi zmiany miażdżycowe w tętnicach szyjnych i wytłumaczy, że może to doprowadzić do udaru niedokrwiennego mózgu.
Dostęp do terapii
Środkami, które wpływają korzystnie zarówno na obniżenie poziomu cukru we krwi, jak i redukcję ryzyka powikłań sercowo-naczyniowych są flozyny. – Te leki przeciwcukrzycowe pozwalają także chronić serce i naczynia – wyjaśnia prof. Tomaszuk-Kazberuk. – W 2015 r. opublikowano badania dotyczące empaglifozyny. Pokazały one, że u chorych nią leczonych rzadziej dochodziło do hospitalizacji z powodów kardiologicznych. Jest to też lek, który obniża ciśnienie i podwyższa hematokryt. To był przełom – wyjaśnia ekspertka.
Od listopada flozyny znalazły się na liście leków refundowanych. Prawo do zniżki przysługuje pacjentom z cukrzycą typu 2. przed włączeniem insuliny, leczonych co najmniej dwoma doustnymi lekami hipoglikemizującymi z hemoglobiną glikowaną co najmniej 8 proc. i bardzo wysokim ryzykiem sercowonaczyniowym, określonym poprzez zbiór kryteriów. Według najnowszej klasyfikacji ryzyka sercowo-naczyniowego zaproponowanej podczas wrześniowego kongresu Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego (European Society of Cardiology, ECS) wysokie i bardzo wysokie ryzyko sercowo-naczyniowe ma większość chorych na cukrzycę. Ryzyko średnie mają tylko osoby młode – z cukrzycą typu 1. przed 35. rokiem życia i z cukrzycą typu 2. przed 50. rokiem życia – z czasem trwania choroby mniejszym niż dziesięć lat.
Flozyny, czyli inhibitory SGLT-2 powodują, że cukier ucieka z organizmu wraz z moczem. Wiadomo, że hamują przewlekłą chorobę nerek w cukrzycy, czyli nefropatię cukrzycową, poprawiają wydolność mięśnia sercowego, pomagają ocalić naczynia duże i małe krwionośne oraz obniżają masę ciała.