Jan Tomaszewski komentuje rzekome wyjście z gali: Nie jest to prawda
by Bartosz Zimkowski- Nie wiem, czy Włodek był pijany, czy jest ślepy - mówi WP SportoweFakty Jan Tomaszewski, który stanowczo zaprzeczył, że wyszedł wcześniej z gali 100-lecia PZPN-u, gdy dowiedział się, że nie znalazł się w najlepszej "11".
Włodzimierz Lubański w niedzielnym programie "Cafe Futbol" powiedział, że Jan Tomaszewski opuścił galę 100-lecia PZPN po ogłoszeniu, że bramkarzem najlepszej jedenastki w historii polskiej piłki został wybrany Józef Młynarczyk.
- Nie wiem, czy Włodek był pijany, czy jest ślepy. Trzeba zacząć od tego, że już kilka dni wcześniej życzliwe mi osoby powiedziały, że nie będę w "jedenastce". Sugerowali też, że na moim miejscu nie przyjechałyby, ale zapytałem ich, czy powariowali?
- Ja przyjeżdżałem na galę z dwóch powodów: aby spotkać się ze swoimi przyjaciółmi oraz złożyć hołd Zbyszkowi Bońkowi. Dla mnie jest prezesem 100-lecia. On więcej zrobił dla polskiej piłki przez siedem lat niż wszyscy prezesi razem wzięci. Wiem, że w przyszłym roku Zbyszek chce odejść. Ja cały czas namawiam go, żeby zmienił swoją decyzję, bo tylko może stracić na tym polska piłka - mówi nam Jan Tomaszewski, który był nominowany do najlepszej "11" stulecia.
Skąd zatem zarzuty Lubańskiego, że Tomaszewski pogniewany wyszedł wcześniej? - Nie wiem. Proszę zapytać mojej koleżanki ze studiów, Iwony Lewandowskiej, czy żony Jurka Gorgonia. Ja byłem do końca, biłem wszystkim brawo. Kiedy był czas dla reporterów, to inni wstali i poszli do zimnego stołu. Zostałem jeszcze chwilę i wyszedłem z hotelu. Spotkałem po drodze Zbyszka Bońka, który odprowadził prezydenta. Ja wyszedłem 5 minut po nim - opisuje.
Zobacz wideo: niesamowita passa Lewandowskiego
- Już wcześniej wiedziałem, że nie będę w "jedenastce" i dlatego nie rezerwowałem hotelu czy też nie przyszedłem z osobą towarzyszącą. Byłem sam, ale dlatego, że pan Kazimierz Górski nauczył nas jednej rzeczy: każdy głupi potrafi wygrać, ale sztuką jest przegrać z honorem. W pełni aprobuję i z pokorą przyjmuję decyzję kapituły. Mamy demokratyczne państwo i gratuluję Józefowi. Mogę powiedzieć żartobliwie, że tytuł pozostał w Łodzi - dodaje.
- Natomiast jedna rzecz mnie zabolała. Andrzej Person powiedział, że były straszne kłótnie i niektórzy do dzisiaj się do siebie nie odzywają. To mnie zabolało, bo dał mi do zrozumienia, że to ja byłem kością niezgody. Ci którzy dostali zaproszenie od PZPN najwyraźniej nie pamiętali o haśle "łączy nas piłka", a tutaj piłka została podzielona. Gdybym wiedział przed decyzją kapituły, że nie łączę piłki, to zrezygnowałbym - kończy.
WP SportoweFakty