Punkty po meczu ze Śląskiem
by QbasAnaliza
We Wrocławiu Legia pewnie i wysoko wygrała z dotychczasowym liderem Ekstraklasy. „Wojskowi” ponownie wypadli dobrze, niemal przez cały mecz przeważali i w kluczowych momentach strzelili gole. Śląsk nie potrafił się odgryźć i to nawet gdy otrzymał rzut karny.
1. Twierdza padła. Przed meczem wiele mówiło się, że wrocławianie zbudowali u siebie prawdziwą twierdzę i w niej nie przegrywają. W niedzielę jednak twierdza została wzięta szturmem, choć zaplanowanym, mądrym. I padła, bo jej obrońcy okazali się być jakościowo słabsi od napastników. Wydawało się też, że po wielu odpartych natarciach brakowało im już sił, determinacji. To legioniści wyglądali na bardziej głodnych wygranej i w pełni na nią zasłużyli. Słabość Śląska została obnażona. Było to jednocześnie dopiero trzecie zwycięstwo Legii nad zespołem z pierwszej ósemki tabeli na dziewięć rozegranych do tej pory spotkań. Co ciekawe, drugie na wyjeździe.
2. Sylwester we Wrocławiu. Niewykluczone, że losy meczu zostałyby rozstrzygnięte znacznie szybciej, gdyby nie Sylwester marzeń, jaki urządzili lokalni kibice. W jego efekcie spotkanie zostało przerwane i to w momencie, gdy legioniści osiągnęli na tyle wyraźną przewagę, że można było spodziewać się dla nich drugiej bramki. Po tej przerwie podopieczni Vukovicia jakby stracili rytm i to był jedyny okres w meczu, gdy Śląsk potrafił na dłużej przesunąć ciężar gry do środkowej strefy. Na więcej jednak gospodarzy nie było już stać, bo poza rzutem karnym na początku spotkania nie stworzyli właściwie żadnego zagrożenia pod bramką Majeckiego.
3. Kombinacyjna Legia. Od meczu przeciwko Lechowi podnoszę, że mecze Legii ogląda się z przyjemnością. Nawet porażka w Szczecinie nie zmieniła tej opinii, bo „Wojskowi” wówczas też grali z rozmachem, choć nieco stłumionym przez Pogoń, ale byli nieskuteczni. We Wrocławiu dużo było kombinacyjnego futbolu w wykonaniu podopiecznych Vukovicia – krótkie podania, ruchliwość, wymienność pozycji (Wszołek i Gwilia z Luquinhasem, ustawianie Gwilii w pierwszej linii z Kante), a także fragmentaryczne stosowanie systemu z tzw. odwrotnymi skrzydłowymi, gdzie, szczególnie po lewej stronie, skrzydłowy grywał szeroko, blisko linii, a w wolne pole, bliżej środka, wbiegał Karbownik. Doszło do tego zgranie zespołu, wzajemne wyczucie, dzięki czemu akcje są płynne, zawodnicy podają i wybiegają w tempo. Trybiki w maszynie są dobrze naoliwione i pracują na wysokich obrotach. Aż szkoda kończyć rundę.
4. Dwa karne. W 7. minucie meczu sędzia podyktował rzut karny dla Śląska po faulu Lewczuka. Na powtórkach widać, że nasz obrońca, którego nota bene chwilę wcześniej Wszołek (skądinąd w Legii znakomity: 10 meczów, 5 goli i 4 asysty!) wsadził na minę niebezpiecznym i za mocnym podaniem, trącił kolanem atakującego Śląska. Na szczęście Majecki (ale za wznowienia gry w tym spotkaniu należy mu się duży minus!) spisał się znakomicie i obronił uderzenie Picha. Decyzja arbitra nie wzbudziła wówczas większych wątpliwości, ale w kontekście tego, co wydarzyło się w 36. minucie przestała być tak jednoznaczna. Gwilia wyszedł sam na sam z bramkarzem i choć niejako tradycyjnie zbyt długo trwał u niego proces decyzyjny, w efekcie czego obrońca zdołał go dogonić, to ewidentnie trącił Gruzina w prawą nogę, którą miał oddać strzał i ten uderzył za lekko, po czym się przewrócił. Sędzia nie gwizdnął, ale konsultował tę sytuację z VAR. Sędziowie w wozie jednak widocznie uznali, że nie był to oczywisty błąd arbitra i podtrzymali jego decyzję. Niemniej, w mojej ocenie powinny być dwa rzuty karne – jeden dla Śląska, a drugi dla Legii.
5. Komfort. Tydzień temu pisałem o niezatrzymującym się na boisku Kante. Gwinejczyk swoją pracowitością, poświęceniem dla zespołu najwyraźniej przekonał do siebie trenera Vukovicia, bo ten umieścił go w wyjściowym składzie na Śląsk kosztem najlepszego snajpera Niezgody. Decyzja nieoczywista, ale zasadna. Kante zarówno przeciwko Koronie, jak i Górnikowi Łęczna udowodnił, że jest w wysokiej formie – nie tylko strzela, ale też imponuje dynamiką, ruchliwością, wybieganiem i właśnie ciężką pracą dla drużyny. To dla szkoleniowca najwyraźniej jest ważniejsze niż skuteczność Niezgody. Cieszy przy tym, że mimo problemów zdrowotnych Novikovasa, Vuković nadal ma pozytywny ból głowy przy zestawianiu ofensywy – świetnie prezentuje się Luquinhas, Gwilii chyba dobrze zrobił czas na ławce rezerwowych, a o Wszołku już było. Do tego trwa zacięta rywalizacja o miejsce w ataku. Ciekawie też jest w bardziej z tyłu, bo Stolarski dobrym występem w Łęcznej zgłosił akces do gry, a do kadry meczowej wrócił Cafu. Komfortowa sytuacja dla trenera.
6. Efektowny i efektywny Karbownik. Dynamika, szybkość, orientacja, pracowitość, efektywność – oto Karbownik w pigułce. Przyjemnie patrzeć z jaką lekkością prowadzi piłkę, jak sprytnie potrafi znaleźć miejsce między obrońcami, ale przede wszystkim jak dobre liczby notuje. Dotychczas osiemnastolatek na pozycji lewego obrońcy rozegrał w Legii 14 meczów i aż 5 razy asystował. Przy czym, obok Erika Janzy z Górnika, Karbownik jest najlepszym asystentem ligi wśród obrońców (11 występów, 4 asysty). We Wrocławiu pokazał wszystkie swe najlepsze cechy i nie tylko znakomicie bronił, ale przyczynił się do zdobycia dwóch pierwszych bramek (asysta przy 1-0 i niemalże asysta przy 2-0).
Autor: Jakub Majewski “Qbas”
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB