Bez rewolucji na kongresie SPD. "Zwyciężyły siły umiarkowane
Niemieckie media, komentując zakończony w niedzielę kongres partyjny socjaldemokratów (SPD), konstatują, że zakończył się on bez rewolucji, na którą jedni liczyli, a inni - obawiali się. Ugrupowanie wybrało nowe szefostwo i zdecydowało, że pozostanie w koalicji rządowej.
Redakcja Dziennik.pl
"SPD ma nowych liderów: Saskię Esken i Norberta Waltera Borjansa. Członkowie partii, którzy na nich głosowali bardzo liczyli na wyraźny skręt w lewo. Ale na kongresie ugrupowania do rewolucji nie doszło" - relacjonuje "Mitteldeutsche Zeitung" z Saksonii-Anhalt.
"Mittelbayerische Zeitung" z Ratyzbony doprecyzowuje, że zjazd rozczarował te stronnictwa w SPD, które stawiają na wyjście z wielkiej koalicji. "Przede wszystkim członkowie Jusos (młodzieżówka SPD) i środowiska mocno lewicowe miały nadzieję, że ich partia wreszcie zrzuci kajdany niechcianej koalicji. Byli rozczarowani. I odwrotnie, ci, którzy ostrzegali zbyt pochopnym wyjściem z rządu mogą czuć ulgę. Na kongresie zwyciężyły siły umiarkowane i establishment" - interpretuje gazeta.
"Muenchener Merkur" ze stolicy Bawarii, analizując przemówienia i uchwały berlińskiego kongresu, dostrzega jednak wyraźny zwrot ugrupowania w lewo. "Nowa współprzewodnicząca SPD Saskia Esken twierdzi, że socjalizm nigdy nie działał, ponieważ nie był właściwie wcielany w życie. Ale nowy socjalizm, którym towarzysze upajali się podczas kongresu, jest oklepany. Jego dobrze znane składniki to: większe zadłużenie, więcej podatków i gwarantowane przez państwo prawo do nic nie robienia bez sankcji. Na nic innego rewolucjoniści nie wpadli" - drwi monachijski dziennik.
Mniej krytyczny jest "Frankfurter Rundschau". "Większa ochrona klimatu, więcej inwestycji w infrastrukturę, opodatkowanie majątku: tak SPD formułuje odpowiedzi na wyzwania naszych czasów. Odpowiedzi, które zdaniem wielu naukowców są rozsądne i których nie można odrzucić jako lewicowego wariactwa. Socjaldemokraci muszą teraz przełożyć swoje pomysły i cele na strategie i kampanie polityczne, aby rzeczywiście wywrzeć wpływ. To wymaga czasu, więc być może decyzja, by pozwolić wielkiej koalicji nadal działać miała sens" - konkluduje "FR".