https://legia.net/uploads/base/1/5/1543746099_przeglad_prasy_1458203855.jpg

Przegląd prasy: Fajerwerki na trybunach i na boisku

by

Piłkarze Legii zdemontowali zespół Śląska, gospodarze byli bezradni i zasłużenie przegrali 0:3. Oto kilka wybranych tytułów prasowych: Przegląd Sportowy - Zdobyli twierdzę, lekcja pokory dla Śląska; Polska the Times - Fajerwerki na trybunach i boisku; Fakt - Legia rozwaliła twierdzę Wrocław; Gazeta Polska Codziennie - Sylwester we Wrocławiu; Super Express - Legia popsuła święto we Wrocławiu.

Przegląd Sportowy - Wrocławianie bezradni! Na początku zmarnowali karnego, ale widzowie oglądali demontaż gospodarzy. Gdy trener snajpera, który strzelił gola w ostatnich pięciu ligowych meczach z rzędu, umieszcza go wśród rezerwowych i to podczas wizyty na stadionie rywala, który wygrał pięć spotkań z rzędu i jest liderem tabeli, wysyła mocny sygnał, że on i jego piłkarze czują się naprawdę mocni. Tak właśnie zrobił szkoleniowiec Legii Aleksandar Vuković. Będący w doskonałej dyspozycji Jarosław Niezgoda zaczął zawody na ławce (dodajmy: nie pierwszy raz w tym sezonie), a jego koledzy i tak wyszli jak po swoje. Wyższość drużyny z Łazienkowskiej była niepodważalna. Różnica w indywidualnych umiejętnościach wielu zawodników - kolosalna. Legia mogła i powinna wygrać we Wrocławiu wyżej.

Legioniści, którzy po ostatnim 4:0 z Koroną zrobili dwie zmiany w podstawowej jedenastce, niewiele (o ile w ogóle) na tych roszadach stracili. Tymczasem Ślązacy bez wykartkowanych w Gliwicach Mączyńskiego i Chrapka błąkali się jak dzieci we mgle.

Polska the Times - Ponad 30 tys. kibiców na trybunach, w tym duża grupa fanów gości. Fantastyczna atmosfera i głośny doping dla obu drużyn. Życzylibyśmy sobie, żeby tak wyglądał każdy ligowy szlagier. Niedzielny mecz pomiędzy Śląskiem a Legią był spotkaniem niemal na szczycie. „Niemal", bo po 17. kolejkach wrocławianie byli liderem, a legioniści zajmowali trzecią pozycję w tabeli. Obie drużyny imponowały ostatnio formą. Gospodarze wygrali pięć meczów z rzędu, stołeczny klub - siedem z ostatnich ośmiu spotkań. Początek dla Śląska był wręcz wymarzony. Igor Lewczuk sfaulował w polu karnym Damiana Gąskę (choć na powtórce wydawało się, że to raczej 23-letni pomocnik nadepnął na stopę doświadczonego obrońcy), a sędzia bez wahania wskazał na 11. metr. Do piłki podszedł najlepszy strzelec wrocławian Robert Pich i... uderzył przy prawym słupku, ale na tyle słabo, że Radosław Majecki zdołał obronić. Oklepana piłkarska prawda mówiąca o tym, że niewykorzystane okazje się mszczą sprawdziła się i tym razem. Kilka minut później było już 0:1. Akcję rozpoczął Luquinhas, który zaliczył odbiór i uruchomił Michała Karbownika. 19-letni obrońca dobiegł do linii końcowej boiska i wycofał piłkę do Pawła Wszołka, a ten precyzyjnym strzałem pokonał Matusa Putnocky'ego.

Fakt - Prowadzenie dał Legii Paweł Wszołek i od tej pory goście bez trudu kontrolowali grę, a w drugiej połowie już bezlitośnie karcili Śląsk, dorzucając dwa gole. Trafił też bardzo aktywny Jose Kante, który nieoczekiwanie zaczął w wyjściowym składzie, a nie supersnajper Jarosław Niezgoda. To był już czwarty mecz Śląska, w którym nie umie strzelić gola Legii. A Legia jest coraz lepsza - od dwóch miesięcy nie wygrała tyko w jednym meczu!

Gazeta Polska Codziennie - Pełne trybuny Stadionu Wrocław, prawie 3,5 tys. przyjezdnych kibiców, obroniony karny, fajerwerki i race - mecz pierwszej z trzecią najlepszą drużyną ekstraklasy miał prawdziwie świąteczną oprawę. Legia wygrała we Wrocławiu 3:0 po golach Pawła Wszołka, Jose Kantego oraz Luquinhasa i przeskoczyła Śląsk w tabeli. Po 30 min spotkanie kończące 18. kolejkę PKO Ekstraklasy pomiędzy Śląskiem i Legią zostało przerwane na ponad 10 min. Fani gospodarzy odpalili środki pirotechniczne. Fajerwerki latały na prawo i lewo jak podczas sylwestra. Sędzia Piotr Lasyk obawiał się o bezpieczeństwo piłkarzy i kazał im zejść do szatni. Po przerwie gracze wrócili na murawę i mecz toczył się już bez przeszkód. W momencie gdy kibice zaczęli bawić się w pokaz pirotechniczny, Legia prowadziła już 1:0 po golu Pawia Wszołka. Legionista wykorzystał podanie Michała Karbownika i zaskoczył gospodarzy, którzy zaledwie chwilę wcześniej nie wykorzystali karnego. W 8. min meczu sędzia Lasyk odgwizdał faul Igora Lewczuka na Damianie Gąsce. Jedenastki nie wykorzystał jednak Robert Pich. Radosław Majecki wyczuł intencje słowackiego pomocnika i odbił piłkę.

W drugiej połowie Legia nie pozwoliła gospodarzom rozwinąć skrzydeł, a w 73. min po bramce Jose Kantego prowadziła juz 2:0. Minęło 10 min i było już 3:0 po golu głową filigranowego Luquinhasa. W tym momencie było już wiadomo, że seria Śląska bez porażki na własnym boisku w tym sezonie została właśnie zakończona. Dzięki wygranej Legia zrównała się z Pogonią Szczecin i oba zespoły razem otwierają tabelę z 35 pkt na koncie.

Super Express - Piłkarze Vitezslava Lavicki przystępowali do tego meczu w świetnych nastrojach, bo wygrali pięć ostatnich meczów. Nic dziwnego, że kibice z Wrocławia licznie stawili się na obiekcie (dokładnie 31 819 - rekord frekwencji w tym sezonie) i już po ośmiu minutach meczu mogli mieć powody do radości, gdy Robert Pich ustawił piłkę na jedenastym metrze. Słowak strzelił jednak słabo, a jego uderzenie obronił Radosław Majecki. Później do głosu doszli... kibole, którzy odpalili środki pirotechniczne, a sędzia Piotr Lasyk musiał przerwać mecz. Stadionowy spiker podał nawet komunikat, że jeśli sytuacja się powtórzy, spotkanie zostanie zakończone walkowerem. Legioniści byli bezlitośni dla gospodarzy, a nie do zatrzymania był Paweł Wszołek, który zdobył gola i zaliczył asystę przy trafieniu Luquinhasa. Gola dołożył także Jose Kante, który popisał się sprytnym strzałem z ostrego kąta. Wynik mógłby być wyższy, gdyby nie świetna postawa Matusa Putnockiego w bramce Śląska.

https://legia.net/uploads/base/s/u/superak_okladka.jpg