Jerzy Dudek: Konflikt Garetha Bale’a z Realem Madryt jest jednostronny
by Jakub KręcidłoBale nie byłby pierwszym wielkim zawodnikiem, który opuszczałby Santiago Bernabeu w napiętej atmosferze. Trudno wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje, ale gdy na stole jest duża kasa, naprawdę duża kasa, nie da się przewidzieć obrotu spraw, tym bardziej, że klub wydaje się działać bezkompromisowo i jasno pokazywać, kto tu rządzi – mówi nam Jerzy Dudek, były piłkarz Realu Madryt, w komentarzu do sytuacji Garetha Bale’a w Królewskich.
Głosuj na Roberta Lewandowskiego w 85. Plebiscycie „Przeglądu Sportowego” >>
Jakub Kręcidło: W ostatnich dniach gorąca atmosfera wokół Garetha Bale’a nieco się uspokoiła. Jak z perspektywy czasu ocenia pan to całe zamieszanie, które podsycił sam piłkarz, celebrując awans na Euro 2020 z flagą: „Walia. Golf. Real. W tej kolejności”?
Jerzy Dudek: Znam Garetha i wiem, że to absolutnie normalny gość. On nigdy nie dąży do konfliktu czy do uzewnętrzniania swojego buntu lub niechęci do Realu. Nie zachowywał się idealnie, jednak wygląda mi to na jednostronny konflikt, bo klub chce się go pozbyć i wydaje się, że rozkręcona została pewnego rodzaju machina medialna mająca na celu dobitne pokazanie i piłkarzowi, i kibicom, że nie jest potrzebny. Bale nie byłby pierwszym wielkim zawodnikiem, który opuszczałby Santiago Bernabeu w napiętej atmosferze. Trudno wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje, ale gdy na stole jest duża kasa, naprawdę duża kasa, nie da się przewidzieć obrotu spraw, tym bardziej, że klub wydaje się działać bezkompromisowo i jasno pokazywać, kto tu rządzi. Pamiętam, jak swego czasu sam musiałem zmagać się z machiną medialną. Gdy grałem w Feyenoordzie, czułem się tak mocno, że uznałem, iż mogę postawić się klubowi i głośno zwrócić uwagę na swoje niezadowolenie z systemu premiowego. Ale gdy ruszyła machina mająca na celu uświadomić opinii publicznej kto w tej sytuacji jest „tym złym”, zrobiło się bardzo nieprzyjemnie. Czuję, że tutaj jest podobnie, choć w tym przypadku Bale nie musi nawet zrobić nic szczególnego, by zbierać baty. A zareagować nie jest w stanie.
Co w takim razie rekomendowałby pan Bale’owi?
Dla dobra wszystkich stron najważniejsze jest, by szybko się dogadali i zgodzili się zakopać topór wojenny przynajmniej na kilka najbliższych miesięcy. Rekomendowałbym Garethowi zacisnąć zęby i ciężko pracować, bo do lata jego przynależność klubowa pewnie się nie zmieni. To dalej wspaniały piłkarz, który może wiele wnieść do zespołu. Czy ktoś wykluczy scenariusz, w którym Bale zostaje bohaterem fazy pucharowej Ligi Mistrzów? Ja na pewno nie. Gareth powinien jeszcze bardziej odciąć się od mediów i opinii publicznej i harować, tym bardziej, że jego kumple w szatni czują, iż Walijczyk jest niesłusznie traktowany.
Latem związek Bale’a z Realem dobiegnie końca?
Zdziwiłbym się, gdyby tak się nie stało. Ale faktem jest, że klub przespał moment na sprzedanie Garetha. Był on w 2018 roku, tuż po finale Ligi Mistrzów w Kijowie, ale wówczas w Madrycie uwierzono, że po odejściu Cristiano Ronaldo Walijczyk będzie w stanie przejąć rządy w drużynie. Nic z tego. W obecnej sytuacji ciężko będzie uzyskać za gracza z Cardiff tyle kasy, ile niespełna dwa lata temu. Obie strony będą musiały iść na ustępstwa, ale to konieczne.
W Madrycie wszyscy czepiają się Garetha za poświęcanie nadmiernej ilości czasu na grę w golfa. Jak pan, zapalony golfista, zapatruje się na tę sprawę?
Za moich czasów też dużo mówiło się, że za dużo czasu spędzam na polu golfowym czy że za dużo gadam na ten temat w szatni, ale to zabawa jak każda inna. Piłkarze Realu grają w padla, w tenisa, w siatkonogę, jeżdżą na rowerze czy trenują sporty walki. Golf jest dokładnie taką samą rozrywką, jak każdy z tych sportów. Gdyby Gareth grał codziennie po pięć godzin, byłby to problem. Ale jeśli dwa-trzy razy w tygodniu wyskoczy na pole się odstresować, to co w tym złego? Szczególnie w Madrycie, gdzie warunki do gry w golfa są najlepsze w Europie… Nie znam też żadnego przypadku, by uprawianie tego sportu mogło mieć jakieś negatywne konsekwencje zdrowotne. No chyba że Bale dostałby piłką w głowę.