Dariusz Tuzimek: Co nam zostanie po Lewandowskim? (felieton)
by Dariusz TuzimekCztery gole strzelone Crvenej Zvezdzie w niecały kwadrans, a wcześniej fantastyczny gol ze Słowenią przypomniały nam po raz kolejny jakim fenomenem jest Robert Lewandowski.
Kapitan kadry ten sezon ma w ogóle niesamowity, strzela bramki w niemal każdym meczu, a robi to z taką lekkością, jakby to była najłatwiejsza robota na świecie. Jego osiągnięć, które zadziwiły świat nawet nie ma sensu tu wymieniać, bo pisało się o tym ostatnio mnóstwo. I w najbliższych dniach powstaną kolejne takie teksty.
Polacy kochają Roberta, bo - co tu ukrywać - lubimy być podziwiani, a przecież część tego splendoru spada na nas. Jest kim się pochwalić. I nie ma w tym nic złego. Lewandowski stał się naszym dobrem narodowym.
Podziwiając Roberta i jego sportowe sukcesy, nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że my wszyscy moglibyśmy z tego Lewandowskiego mieć jeszcze więcej. Nie pod względem sportowym, bo na tym polu kapitan kadry i tak już wystrzelił w kosmos, ale w takim szerszym, społecznym kontekście.
Kariera piłkarza zwykle trwa krótko. Ale także pod tym względem Robert to fenomen. Skończy występy - tak czy siak - na kilkunastu latach wybitnej gry w reprezentacji Polski (debiutował 10.09.2008 roku z San Marino, od razu ze strzelonym golem). Kilka lat jeszcze pogra, bo dba o siebie, zawsze miał końskie zdrowie i nie jest podatny na kontuzje. Ale każdy piłkarz, także ten wielki, kiedyś karierę skończy. Z czym zostaniemy po epoce Lewandowskiego? No właśnie chodzi o to, żeby nie tylko ze wspomnieniami...
Robert odmienił postrzeganie polskiego piłkarza. Dziś jesteśmy w zupełnie innym miejscu niż w pierwszej dekadzie XXI wieku, gdy niesamowicie cieszyliśmy się, że Jacek Krzynówek wbił gola samemu Realowi Madryt w Lidze Mistrzów, choć tak naprawdę wszyscy wiedzieliśmy, że polski pomocnik trafił w słupek, a piłka odbiła się od pleców bramkarza i wpadła do siatki. To był wówczas news na pierwszą stronę "Przeglądu Sportowego". Cieszyliśmy się jak dzieci, bo na co dzień w wielkim futbolu z Polaków liczyli się jedynie bramkarze, a oni goli nie strzelają. Wtedy charakterystyczne dla naszych piłkarzy było to, że gdy jakiś talent wyjechał grać za granicą, to przepadał jak kamień w wodę i tłumaczył swoją nieobecność w składzie, że trener się na niego uwziął.
Dziś mamy inną rzeczywistość. Polacy liczą się Europie, grają w dobrych klubach, mają niezłą markę choć - uczciwie mówiąc - żadnego z nich do Roberta nie da się porównać. On jest wyjątkowy.
Dlatego właśnie wykorzystanie potencjału Lewandowskiego też powinno być wyjątkowe. Jakie? Propagujące sport, futbol, zdrowy tryb życia, dietę, higienę, treningi, samodoskonalenie, ruch, pracę nad powiększaniem możliwości własnego organizmu, zdolność radzenia sobie ze stresem, umiejętność budowania pewności siebie itd.
->Losowanie Euro 2020. Bukareszt - epicentrum wielkiej piłki
Jest tego dużo. Potencjalnych - brzydko to nazywając - pól eksploatacji Roberta jest wiele. W wielu z nich my jako Polacy radzimy sobie średnio albo beznadziejnie. Lewandowski mógłby nam w tym pomóc. Bo jego słuchamy bardzo chętnie. Ludzie chcą wiedzieć jak dochodzi do sukcesów, jak sobie konkretnie radzi, co właściwie robi. Słuchamy z otwartymi ustami, gdy Robert mówi, że śpi na lewym boku, albo o tym, że je deser przed obiadem. Mogę sobie wyobrazić, że kilka milionów ludzi urodzonych w kraju nad Wisłą zastanawia się przed snem, czy nie położyć się do łóżka tak jak to robi "Lewy"...
Sam kapitan naszej reprezentacji, jego żona Ania i ich biznesowe otoczenie doskonale sobie zdają sprawę, że Robert jest dla Polaków świetnym przykładem, że chcą go słuchać, że jest znakomitym nośnikiem marketingowym. Wykorzystują to komercyjnie. "Lewy" gra w reklamach, a Polacy chcą wiedzieć ile zarabia, jak mieszka, jakie ma samochody, jak wygląda jego córka, jakiej płci będzie drugie dziecko i gdzie można kupić taki wózek, jaki pokazuje na Instagramie Ania. Reklam z Robertem jest dużo, a będzie jeszcze więcej. To normalne i tak się dziać musi. Rzecz w tym, że nie chodzi tylko o to, żeby zadowolony był jedynie chiński producent telefonów czy firma, która robi szampon przeciwłupieżowy. Potencjał kapitana kadry jest dużo większy.
Jako autor książki o Lewandowskim dla dzieci muszę powiedzieć, że dzieci bardzo potrzebują takiego autorytetu jak Robert. Gdy na spotkaniach mówię im, że "Lewy" jest przykładem na to, że w sporcie (ale też i w życiu) nie ma drogi na skróty, jest wyłącznie ciężka praca, to chcą tego słuchać. Widzą, że naprawdę można wygrać swoje marzenia, że można śnić o największych sukcesach i je osiągać. Najczęściej dopiero ode mnie dowiadują się jak ważna jest dieta, jak istotny jest wypoczynek, prawidłowy sen, wiara w siebie, nieustanne samodoskonalenie, głód zwyciężania, motywacja, samokontrola, unikanie alkoholu i papierosów itd.
Z takim - bądź podobnym - przekazem społecznym mógłby wyjść Robert w ramach wielkiego narodowego programu edukacyjnego dla dzieci i młodzieży. Robił to już wcześniej, ale incydentalnie - np. namawiał do ruchu i do tego, żeby dzieciaki chciały odejść od komputerów i wyjść z wirtualnego świata do tego realnego. I w nim żyć. Ale raz czy dwa, to zbyt mało. Przecież problem nie zniknął, wszyscy widzimy dzieci z "przyklejoną" komórką do dłoni. A przecież nie tylko o uzależnienie od Internetu chodzi. Można walczyć z plagą hejtu, nietolerancją, brakiem ruchu i dziesiątkami innych negatywnych zjawisk.
Lewandowskiego powinno zagospodarować państwo, w wielkim programie edukacyjnym, poszerzającym świadomość młodych ludzi w tych kwestiach, w których Robert jest autorytetem. Nie partia, nie rząd, ale właśnie państwo. Bo kibicując Lewandowskiemu jesteśmy w stanie zapomnieć o podziałach, jesteśmy w stanie osiągnąć więcej. Być - jako społeczeństwo - po prostu lepsi.
WP SportoweFakty