https://ocdn.eu/pulscms-transforms/1/YF3k9kqTURBXy8yZGU3MDM2NDM2NGQ2NmNkZWM4NDNlZjRiMTViNDY4NC5qcGVnk5UDAB_NA-jNAjKTBc0DFM0BvJMJpjI1YjI5MQaBoTAB/.jpg
, Foto: Shutterstock

Ważny wyrok Sądu Najwyższego w sprawie kredytów frankowych

Sąd Najwyższy znowu zabrał głos po wyroku TSUE w sprawie Dziubak. Tym razem po raz pierwszy opowiedział się za"odfrankowieniem" umowy o kredyt denominowany. W efekcie ma ona określać kredyt złotówkowy, oprocentowany stawką LIBOR i marżą. Prawnicy nie mają wątpliwości, że to ważny wyrok, który ma jednak i plusy, i minusy. Jakie - pisze Jolanta Ojczyk w serwisie Prawo.pl

by

Po usunięciu nieuczciwej klauzuli, jak wskazał TSUE, pozostaje zaś ustalić, czy zgodnie z polskim prawem umowa dalej może funkcjonować. I zdaniem SN – może. Dlatego SN uchylił zaskarżony przez bank wyrok Sądu Apelacyjnego w Białymstoku. Prawnicy nie mają wątpliwości, że jest to ważne orzeczenie, wskazujące konkretną drogę w większości spraw frankowych, korzystną dla kredytobiorców. Co ciekawe, SN nie powołał się na orzeczenie z 4 kwietnia 2019 roku, sygn. III CSK 159/17 oraz z 9 maja (sygn. I CSK 242/18), oba po myśli frankowiczów. Wydały jednak składy złożone z tzw. nowych sędziów, wskazanych przez nową KRS. A te mogą zostać podważone, bo Sąd Apelacyjny w Krakowie skierował pytanie prejudycjalne do Trybunału Sprawiedliwości UE o to, czy nowi sędziowie SN są sędziami w rozumieniu prawa unijnego. Za to SN przytoczył wyrok z 24 października 2018 r. (II CSK 632/17) wydany w tzw. starym składzie SN.

Prawnicy: ważny głos SN

Prawnicy broniący frankowiczów wskazują na kilka ważnych aspektów uzasadnienia. Po pierwsze dotyczy kredytu denominowanego, a więc takiego, gdzie kwota w umowie została określona we frankach szwajcarskich, a wypłata nastąpiła już w złotówkach. Kilka wcześniejszych wyroków SN dotyczyło kredytów indeksowanych, czyli kwota w umowie była wyrażona w złotówkach, a następnie była indeksowana do franka. Damian Nartowski, radca prawny, partner w kancelarii WNLegal Wątrobiński, Nartowski nie ma wątpliwości, że to ważny wyrok z kilku powodów. - Sąd Najwyższy wskazał, dlaczego tzw. umowy denominowane mogą nadal funkcjonować po wypadnięciu z nich niedozwolonych postanowień walutowych, podobnie jak indeksowane. Tym samym zrównał umowy denominowane i i indeksowane, wskazując, że podana w umowie kwota w CHF służyła ukryciu rzeczywistych zamiarów stron. Ucięto tym samym błędny pogląd, że wskazanie w umowie konkretnej kwoty w CHF może wpływać na ocenę potencjalnych roszczeń kredytobiorcy - ocenia mec. Nartowski. Podobny pogląd był wyrażony w analizie pt. "Kredyty walutowe. Węzłowe zagadnienia" przygotowanej na zlecenie Biura Studiów i Analiz Sądu Najwyższego i opublikowanej w sierpniu 2018 roku na jego stronach.

Damian Nartowski dodaje, że już kilka lat temu, jeden ze świadków banku w trakcie postępowania zeznał, że tak naprawdę charakter obu umów niczym się nie różni. - W efekcie są to tożsame produkty, tylko funkcjonujące pod inną nazwą, pozornie wpisane w inne wzorce umowne, w istocie zawierające ten sam, wadliwy mechanizm zbudowany wokół waluty obcej - tłumaczy Damian Nartowski. I dodaje, że omawiany wyrok SN upraszcza postępowania dotyczące kredytów frankowych, zarówno bankom jak i kredytobiorcom. - Gdy po wyeliminowaniu klauzul walutowych umowa może trwać nadal, nie ma problemu z rozliczeniem świadczeń i niepewnością, co dalej, które mogą wystąpić po zasądzeniu ustaleniu nieważności umowy - podkreśla Damian Nartowski.

Tomasz Konieczny, radca prawny, partner w kancelarii Konieczny Grzybowski Polak, zauważa, że jest to pierwsze orzeczenie Sądu Najwyższego wydane po wyroku TSUE z 3 października 2019 r. w sprawie C-260/18 i powołujące się na to właśnie rozstrzygniecie pytań prejudycjalnych.

- Ponadto warto zwrócić uwagę, że zapadło ono w innym składzie sędziowskim, niż choćby wyroki z 4 kwietnia i 9 maja br., co jest wyraźnym sygnałem, że wyrok TSUE zmienił proporcje na korzyść konsumentów, a być może doprowadził do ujednolicenia stanowiska Sądu Najwyższego w przedmiocie kredytów zarówno indeksowanych, jak i denominowanych - zauważa Tomasz Konieczny. I dodaje, że SN po raz kolejny potwierdził, co jeszcze dzisiaj kwestionują pełnomocnicy banków na salach sądowych i w pismach procesowych, że klauzule odnoszące się do kursów kupna czy sprzedaży z tabel kursowych banków są niedozwolone i nie wiążą konsumentów. I tak jak w wyroku z 7 listopada wskazał, że nie nie można ich zastąpić.

Jan Kieszczyński, adwokat z kancelarii NGL Wiater, zgadza się z ustaleniami wyroku, co do kwestii nieważności. - Nie można mówić o nieważności kredytów tak indeksowanych, jak i denominowanych - tłumaczy mec. Kieszczyński. Jego zdaniem jednak wyrok prześlizguje się po najtrudniejszym elemencie spraw frankowych, zakładając, że tabele ustalane przez banki były nieuczciwe i wywraca też sens ekonomiczny zawartych umów kredytowych, nie dostrzegając, że polskie prawo pozwala ustalić kurs sprawiedliwy.

Z kolei Kacper Sampławski, radca prawny partner zarządzający w kancelarii KSlegal zwraca uwagę, że SN ustalił, że w kredycie denominowanym kwotą są pieniądze, jakie zostały wypłacone w złotych do dyspozycji konsumenta w celu uiszczenia należności osobie trzeciej, czyli sprzedającemu nieruchomość. Damian Nartowski pozytywnie jeszcze ocenia, krytykę oświadczeń o świadomości ryzyka kursowego czy walutowego podpisywanych przez klientów, których treść w żaden sposób nie realizowała obowiązku informacyjnego. Tyle prawnicy. Wyrok dotyczy umowy zawartej przez bank BPH, i wszystko wskazuje, że jego następcą obecnie jest Bank Pekao SA, który poprosiliśmy o jego ocenę. Jego Biuro Komunikacji Korporacyjnej odpisało jednak, że nie komentuje tego orzeczenia, i nie odpowiedziało na żadne nasze pytanie.

Bank pozwał frankowicza, który przestał spłacać kredyt

Opisywany wyrok z 29 października dotyczy kredytu hipotecznego udzielonego na kwotę 25 tys. franków szwajcarskich w 2004 r. na 22 lata, oprocentowanego stawką LIBOR i marżą w wysokość 2,6 proc. Zgodnie z załącznikiem do umowy, kwota kredytu była wypłacona w złotych polskich po przeliczeniu według kursu kupna waluty z tabeli kursu banku ogłaszanej w dniu wypłaty kredytu lub jego transzy. Kwota spłaty miała zaś podlegać przeliczeniu na złote po kursie sprzedaży waluty zgodnie z tabelą kursów banku ogłaszaną na koniec dnia spłaty. W 2008 roku kredytobiorca przestał spłacać kredyt, a w efekcie bank wypowiedział mu umowę i domagał się spłaty zadłużenia. I tak za sprawą banku sprawa trafiła do sądu. Zarówno Sąd Okręgowy w pierwszej instancji jak i apelacyjny w drugiej instancji oddaliły powództwo banku. SO wskazał, że zawarte w umowie klauzule walutowe są niedozwolone według art. 3851 par. 1 kc., a w konsekwencji uznał umowę za nieważną jako sprzeczną z art. 58 par. 1 i art. 3531 k.c. oraz z art. 69 ust. 1 prawa bankowego. W tej sprawie zaś bank nie wskazał wysokości zadłużenia. Sąd wyjaśnił, że bank domagał się zasądzenia od pozwanego nie tego, co nienależycie świadczył (kwota w złotych), lecz tego, co w swojej ocenie na gruncie zawartej umowy powinien był świadczyć, a więc oddać do dyspozycji pozwanego na cel objęty umową kwoty należnej we frankach szwajcarskich. Według SA charakter kredytu jako denominowanego do waluty obcej nie odpowiadał treści sporządzonej umowy, a sprzeczność jej postanowień z art. 69 prawa bankowego, który nakazuje umieszczenie w umowie jednoznacznej kwoty kredytu, którą bank oddaje do dyspozycji kredytobiorcy, sprawiła, że umowa ta była nieważna.

Sprawa trafia do Sądu Najwyższego

W skardze kasacyjnej do Sądu Najwyższego bank wskazywał - po pierwsze - na błędne przyjęcie nieważności umowy z uwagi na brak określenia kwoty oddanej kredytobiorcy do dyspozycji w walucie, w jakiej kredyt został udzielony, tj. w złotych polskich, a po drugie nie zgodził się z tym, że klauzula waloryzacyjna jest sprzeczna z naturą kredytu oraz zasadami współżycia społecznego, z uwagi na brak ograniczenia ryzyka kursowego, jednokierunkowy charakter waloryzacji i posłużenie się nieobiektywnym miernikiem waloryzacji, co według sądu skutkowało zachwianiem równowagi stron, a w konsekwencji ustaleniem nieważności całej umowy.

SN odkrył kamuflaż rzeczywistych intencji banku

Sąd Najwyższy w uzasadnieniu podkreślił że kluczowe znaczenie dla rozstrzygnięcia sporu między stronami ma określenie charakteru prawnego zawartej umowy. Wskazał, że w umowie należy wskazać kwotę kredytu, jest to bowiem jej istotny element (essentialia negotii). Zaś w analizowanej umowie, poza jednorazowym wskazaniem w niej franków szwajcarskich mających być walutą kredytu, więcej się o nich nie wspomina. Całe postępowanie związane z zawarciem oraz zrealizowaniem umowy ze strony kredytodawcy oraz świadczenie zapłaty kredytobiorcy stanowiące zwrot kredytu w ciągu lat obowiązywania umowy miało nastąpić w złotych. Co więcej zwrot świadczenia też miał nastąpić w złotych. Sformułowanie umowy w taki sposób, że w pierwszym jej merytorycznym postanowieniu (par. 2 umowy) bank umieścił kwotę kredytu w CHF, wobec całej pozostałej treści umowy i jej załączników jest tylko niezasługującym na ochronę kamuflażem rzeczywistych intencji tego Banku. Dlatego zdaniem SN, zwarta umowa kredytu hipotecznego dotyczy złotówek. Według SN fakt, że kwota kredytu nie została określona w złotych nie skutkuje nieważnością, bo można tę kwotę ustalić. Jest nią kwota pieniędzy, jaka została oddana w złotych do dyspozycji pozwanego w celu uiszczenia należności osobie trzeciej, czyli deweloperowi. Dlatego nie można uznać umowy za nieważną, zwłaszcza, że mogłoby się to okazać niekorzystne zarówno dla kredytobiorcy, jak i banku. W tej sytuacji jak wskazuje liczne orzecznictwo TSUE należy zbadać, czy zawarte klauzule waloryzacyjne są uczciwe.

Klauzule denominacyjne nie odnoszą się do świadczenia głównego

Zdaniem SN, w tej sprawie nie budzi wątpliwości fakt, że klauzulę waloryzacyjną należy uznać za niedozwoloną. Odwołanie do kursów walut zawartych w „Tabeli kursów” oznacza naruszenie równorzędności stron umowy przez nierównomierne rozłożenie uprawnień i obowiązków między partnerami stosunku obligacyjnego. A zgodnie z wyrokiem SN z 24 października 2018 r. II CSK 632/17 takie postanowienia są bezskuteczne. Następnie SN odniósł się do unijnej dyrektywy 93/13 w sprawie nieuczciwych warunków w umowach konsumenckich i orzecznictwa TSUE. Wskazał, że ich celem jest osiągnięcie stanu „niezwiązania” konsumenta zakwestionowanymi postanowieniami umownymi, przy jednoczesnym (na ile to możliwe) utrzymaniu w mocy umowy. Uznał więc, że niedozwolone klauzule należy wyeliminować z umowy.

Co z umową bez klauzul waloryzacyjnych

Powstaje pytanie, co dalej. I tu SN odniósł się do orzeczenia TSUE w sprawie Dziubak. Jego zdaniem TSUE wskazuje dwie możliwości rozstrzygnięcia. Pierwsza, to ustalenie, czy taka umowa może obowiązywać w pozostałym zakresie. Druga, to uznanie jej za nieważną ze względu na brak któregoś z koniecznych składników (essentialia negotii). W tej sprawie zatem trzeba ustalić, czy klauzula waloryzacyjna odnosi się do świadczenia głównego. SN uznał, że klauzula denominacyjna spełnia jedynie rolę dodatkowego mechanizmu przeliczeniowego. A zatem jej usunięcie nie musi spowodować unieważnienia całej umowy, zwłaszcza że można określić świadczenie stron w walucie. W efekcie zwrot kredytu, czego domaga się bank, obejmowałby kwotę nominalną przekazaną deweloperowi i odsetki. I tu SN wskazał, że nie ma powodu, aby oprocentowanie było według innej stawki niż LIBOR. Nie może to być WIBOR, bo nie występuje w ogóle w umowie. Co więcej, zawierając umowę w 2004 roku, żadna ze stron nie brała go pod uwagę, bo umowa z nią byłaby pozbawiona racjonalności. SN mówi też, że takiej niekompletnej umowy nie da się uzupełnić przepisami dyspozytywnymi. Wprawdzie dotychczasowym orzecznictwie dopuszczało takie działanie sądu, ale powinno one mieć charakter wyjątkowy, bo jest sprzeczne z unijną dyrektywą 93/13. Dlatego SN uznał za właściwe "odfrankowienie" kredytu.

Jan Kieszczyński nie zgadza się z takim podejściem. - Przecież w polskim systemie prawnym funkcjonują przepisy regulujące wyznaczanie kursów walut i nie można poważnie twierdzić, że polskie prawo milczy w kwestii uznania jaki kurs jest sprawiedliwy. Nie dostrzeganie tego jest niebezpieczne z perspektywy obowiązującej wszystkich uczestników obrotu zasady, że umów należy dotrzymywać (pacta sunt servanda). W efekcie w miejsce zawartej przez strony umowy tworzony jest zupełnie inny twór, nieznany obrotowi - tłumaczy mec. Kieszczyński.

Na koniec SN podkreślił, że rozstrzygnięcie sporu powinno uwzględniać interesy obu stron umowy, ważyć je i odpowiadać poczuciu sprawiedliwości. - Takie podejście do nieważności umowy koresponduje z zasadą prawa UE wynikającą z dyrektywy 93/13, którą przywołał TSUE w sprawie Dziubak. TSUE uznanie sytuacji jednej ze stron umowy, zgodnie z prawem krajowym, za decydujące kryterium rozstrzygające o dalszym losie tej umowy wskazał za niedopuszczalne (pkt. 41 uzasadnienia) - podsumowuje Kacper Sampławski.

Pozostaje niedosyt

Tyle, że część prawników zwraca uwagę, że sentencja wyroku mówi tylko o oddaleniu powództwa banku, a część sądów za wiążącą uznaje tylko ją. W efekcie część sądów nadal może zasądzać nieważność. Wówczas pozostaje pytanie, co dalej. A to nie jedyna wątpliwość. - Brakuje mi w omawianym wyroku pogłębionej analizy z jakich przyczyn Sąd Najwyższy uznał klauzule przeliczeniowe za element uboczny. W dalszym ciągu może to powodować dualizm rozstrzygnięć w sprawach frankowych. Wydaje się, że nadszedł czas na uchwałę powiększonego składu Sądu Najwyższego w tym zakresie - podkreśla Damian Nartowski.

Sprawdź, o czym mówią przepisy powołane w wyroku:

Polecamy książki: